Ryzykowna nadzieja
Wieść o nadchodzącym prześladowaniu i zagładzie Żydów dotarła do Mardocheusza, który oczekiwał, że Estera uda się do Artakserksesa i poprosi o łaskę dla Izraela. Jednak to zadanie było bardzo problematyczne.
Słowa wypowiedziane przez Hamana znalazły swój wyraz w królewskim dekrecie skazującym Żydów na zagładę. Pismo rozesłane do wszystkich narodów wchodzących w skład królestwa Artakserksesa określało ich jako ludzi zagrażających wewnętrznemu porządkowi kraju. Dlatego wzywano, by zabić ich nie okazując im jakiejkolwiek litości czy współczucia. Na dzień ich śmierci wyznaczono 14. dzień miesiąca zwanego Adar. Był to 12 miesiąc w kalendarzu Persów. Ów drastyczny zamiar król przedstawiał jako wyraz swej troski o los poddanych i owoc mądrego doradztwa Hamana.
W worze pokutnym
Odczytane słowa napełniły serca Żydów trwogą. Zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że dekrety wydawane przez władcę są nieodwołalne. Jednym z pierwszych, którzy dowiedzieli się o przerażającej decyzji Artakserksesa był Mardocheusz. Trudno powiedzieć czy zdawał sobie sprawę, że to jego postawa stała się przyczyną nadchodzącego dramatu. Nie było jednak podstaw do tego, by przypisywać mu jakąkolwiek winę. Jego zachowanie nie wynikało przecież z pychy serca czy wybujałych ambicji. On postąpił tak jak postąpił, gdyż chciał być wierny Prawu Bożemu. Korzeniem zaplanowanego zła była raczej urażona duma Hamana. Nie mniej to, co Mardocheusz usłyszał o planowanej zagładzie przeszyło bólem jego serce. Wieść o nadchodzącym prześladowaniu wypełniła jego oczy płaczem. Swój ból wyraził rozdzierając szaty, sypiąc głowę popiołem i wypowiadając słowa lamentacji. Zachowywał się tak jak zachowywano się w obliczu śmierci i nieszczęścia. Założył na siebie również wór pokutny. Chciał w ten sposób wzmocnić swe wołanie do Boga o przemianę losu Izraelitów. Zdawał sobie sprawę z tego, że jak każdy jest grzesznikiem. Może to, co zapowiadał zbrodniczy dekret było konsekwencją jego grzechów? Może wydano go na skutek win jego rodaków?
Mardocheusz był zdecydowany podjąć się przebłagania Boga tak za siebie, jaki i za swych rodaków. Kto wie czy i swym zachowaniem nie chciał również przebłagać rozgniewanego władcę Persów? W założonym pokutnym stroju dotarł do progu Bramy Królewskiej. Nie przekroczył jej jednak, gdyż pokutnikom nie wolno było wchodzić do wnętrza. W zaistniałej j sytuacji nie tylko on podjął pokutę. W obliczu wielkiego niebezpieczeństwa jego zachowanie podjęło wielu Hebrajczyków. Radość zastąpiły płacz i lament. Zrezygnowano z wygody. Odzienie i łoża zamieniono na wory pokutne i popiół.
Zadanie Estery
Wiadomości o zaistniałej sytuacji dotarły do królowej Estery. Słysząc to przestraszyła się, że zachowanie Mardocheusza może dolać oliwy do ognia. Dlatego przez służbę posłała mu zwykłe ubranie i doradziła, by zastąpiło ono strój pokutnika. Jej propozycja spotkała się z odmową. Wtedy posłała swego osobistego sługę Hataka. Uważała, że Mardocheusz pewnie nie dowierzał temu, co powiedzieli zwykli służący. Może pomyślał, że wiadomość nie pochodzi bezpośrednio od niej lub jest prowokacją? Gdy Hatak zjawił się u Mardocheusza, ten wyjaśnił mu całą sytuację. Powiedział nie tylko o słowach królewskiego dekretu, ale również przedstawił prawdziwe przyczyny jego powstania. Opowiedział o wysokości sumy jaką Haman obiecał dostarczyć do skarbca królewskiego. Przekazał też przez sługę Esterze odpis królewskiego dokumentu. Chciał by ona nie miała żadnych wątpliwości, co do zaistniałego zagrożenia i powodów podjętej pokuty. Było to tym ważniejsze, iż poprosił ją o wstawiennictwo przed królem. Nie chodziło mu jednak o to, by broniła jego osoby przed władcą. Oczekiwał, iż uda się do Artakserksesa i poprosi o łaskę dla całego ludu Izraela. Jednak zadanie, które stawiał przed Esterą było bardzo problematyczne. Nikt bowiem nie mógł stanąć przed obliczem władcy, jeśli nie został przez niego wezwany. Gdy zaś przyszedł do niego z własnej woli mógł zostać skazany na śmierć, chyba, że król na znak łaski wyciągnąłby nad nim złote berło. Tymczasem Estera już od miesiąca nie została wezwana przed oblicze władcy. O tym wszystkim powiedziała Mardocheuszowi w odpowiedzi posłanej przez sługę. Nade wszystko podkreśliła, że nie tylko żąda od niej rzeczy bardzo trudnej czy wręcz niemożliwej, ale i wyznacza jej misję narażającą ją na śmierć.
Odpowiedz Mardocheusza w pierwszej chwili zaskoczyła Esterę. Przecież pamiętała troskę jaką otaczał ją przez całe jej dotychczasowe życie. Nikt inny, poza zmarłymi rodzicami, nie wyświadczył jej więcej dobra od niego. Tym razem jednak skierował do niej twarde wezwanie. Przestrzegał, by nie myślała tylko o sobie i o ocaleniu swego życia. Wprawdzie pałac królewski dawał jej schronienie, ale ona nie powinna być obojętna na los swego ludu. Zresztą i jej los nie był wcale taki pewny. Dla wzmocnienia swych słów Mardocheusz odniósł się również do sumienia i wiary swej wychowanicy. Przypomniał jej o Bogu. Wprawdzie nie użył wprost Jego imienia, ale zaznaczył, że jeśli Estera nie wstawi się za swym ludem, to ratunek dla Hebrajczyków przyjdzie z innego miejsca, czyli od Boga. Tak zaznaczył, że choć bywa, że nie można liczyć na człowieka, to zawsze można liczyć na Boga. Do tego dodał, że może to właśnie dla ocalenia Żydów Estera w tak nieoczekiwany sposób znalazła się w pałacu królewskim. Tym podkreślił, że najprawdopodobniej sam Bóg wyznaczył jej zadanie ocalenia swego ludu. Tym samym zasugerował, że tak jak dotąd mądrze i roztropnie kierował jej losem tak w trudnej chwili nie opuści jej i nie pozostawi samej.
Zdając się na los
Słowa Mardochusza wywołały właściwy skutek. Obudziły w Esterze ducha wiary. Przypomniały to, czego stryj uczył ją o losach ludu Izraela, którego była częścią i obecności Boga w dziejach tego ludu. Nadto te słowa pozwoliły zobaczyć, że i w teraźniejszych wydarzeniach przejawia się działanie Boga, choć pozornie bieg spraw wydaje się splotem przypadkowych zdarzeń lub wynikiem różnorodnych ludzkich decyzji i pragnień.
To, co usłyszała od swego stryja sprawiło iż zrozumiała, iż jest jedno miejsce jakim jest ziemia, na której rozgrywają się losy ludzkiego życia, ale jest też i inne miejsce, to gdzie przebywa Bóg, który strzeże życia swych wybranych. Dlatego podjęła decyzję, by pójść do pałacu króla i wstawić się za swymi rodakami. Uczyni tak nawet jeśli ceną jej pojawienia się przed obliczem władcy będzie jej śmierć. Prosiła tylko o jedno. Niech wszyscy Żydzi w Suzie przez trzy dni tak w dzień, jak i w nocy poszczą w intencji tej sprawy. Taki sam post podejmie ona i towarzyszące jej dziewczęta. Potem zaś pójdzie na spotkanie z królem, zdając się na los jaki wyznaczy jej Bóg.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!