Rysio, Róża i Tusia o przyjażni
We wtorek po południu pani Paulina odebrała telefon od swojej teściowej. Pani Ula zadzwoniła z niecodzienną propozycją. Niecodzienną i nie do odrzucenia.
Czy można nie zgodzić się, by dzieci spędziły weekend u swoich dziadków? No pewnie, że można, ale pani Paulina nie widziała żadnych powodów, żeby odmówić dzieciom takiej frajdy. Skoro babcia Ula i dziadek Staszek chcą przeżyć ekstremalny weekend z wnukami to proszę bardzo! Dzieci jeszcze nigdy nie nocowały u nich wszystkie w jednym czasie. Zdarzało się, że Róża albo Rysio spali u babci jedną noc, ale cała trójka? To dopiero nowina. Prawdę mówiąc pani Paulina była bardzo zdziwiona tym pomysłem, ale pomyślała, że taka odmiana dobrze wpłynie na dzieci i na nią. Pan Mariusz, gdy tylko dowiedział się o zamiarach swoich rodziców, najpierw kilka razy dopytywał żonę, czy aby na pewno dobrze zrozumiała słowa teściowej. Potem sam zadzwonił do mamy.
- W takim razie bardzo dziękujemy! - mówił zadowolony. - Mamy nadzieję, że nie narobią wam kłopotu!
- A co ty mówisz! - obruszyła się babcia Ula. - Wrócą szczęśliwi, zobaczysz!
Postanowione! W piątek zaraz po obiedzie Róża, Rysio i Tusia czekali podekscytowani na spotkanie z dziadkami, a oni też nie mogli się doczekać aż zobaczą trzy roześmiane buzie. Przygotowali dla nich kilka atrakcji. Wisienką na torcie miało być spotkanie z Michałem i Hanią. To właśnie dlatego babcia i dziadek wybrali akurat ten weekend.
- Naprawdę? - Róża nie mogła uwierzyć, że spotka się ze swoją wakacyjną koleżanką.
Rysio też bardzo się ucieszył. Michał był prawie jego rówieśnikiem. Dobrze się dogadywali i prześcigali się w pomysłach na kreatywne spędzenie czasu.
- No! - powiedział głośno dziadek Staszek. - Tylko bawcie się bezpiecznie. - Ja i babcia chcemy was oddać rodzicom całych i zdrowych.
Michał i Hania, czyli wnuk i wnuczka sąsiadów z piętra wyżej, aż zapiszczeli z radości. W ciągu roku wszystkie dzieci starały się utrzymywać kontakt. Dzwoniły do siebie, wysyłały kartki z życzeniami i sms-y. Jednak prawdziwe spotkanie to zupełnie coś innego. Rok wcześniej pan Czesław tuż przed wakacjami zachorował. Trafił do szpitala, potem wyjechał do sanatorium. Dzieci musiały zadowolić się jednym popołudniem, gdy córka pani Zofii przyjechała na jeden dzień, by zabrać mamę do siebie. A teraz? Cały weekend! Tusia bardzo lubiła Hanię, a Hania Tusię. Może dlatego, że bardzo chciała mieć siostrę. Róża wcześniej była nawet trochę zazdrosna, bo Hania „niańczyła” Tusię, czego nie mogła zupełnie zrozumieć. Uważała, że Hania powinna spędzać czas tylko z nią, tymczasem ona ochoczo włączała Tusię do zabawy. No cóż… W tym roku wspólnie ustaliły, że Tusia może bawić się z nimi, ale nie przez cały czas. Tusia zgodziła się, zwłaszcza, że babcia Ula i babcia Hani zapowiedziały wspólne pieczenie ciasta i wyjście na lody. W głowach Rysia i Michała już kiełkowały nowe pomysły i psoty. Chłopcy wiedzieli, że muszą trzymać się zasad ustalonych z dziadkami. Rysio po tych trzech dniach zastanawiał się, czy mógłby nazwać Michała swoim przyjacielem. Nie wiedział, że chłopiec pomyślał o tym samym. Wszystko przez to, że dziewczyny wciąż śmiały się i paplały o przyjaźni i o tym, że będą przyjaźnić się do końca życia. Ciekawe!
Przyjaciel, czyli kto? Przyjaźń, czyli co? Skąd wiadomo, że ktoś jest przyjacielem, a ktoś, choćbyśmy widywali się codziennie, nigdy nim nie będzie. Dlaczego? Co o tym decyduje? A może to się po prostu czuje i kropka. Powiedzieć komuś, że jest dla nas przyjacielem to wielka rzecz i odpowiedzialność. A usłyszeć te słowa to wielkie wyróżnienie i… wzięcie odpowiedzialności. Pamiętacie Małego Księcia i jego…, a nie będę wam przypominać. Może wrócicie do tej lektury? Pielęgnujcie swoje przyjaźnie!
EM
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!