Rysio, Róża i Tusia mówią o... bezinteresownej pomocy
Jesienią widok za oknem zmienia się niemalże każdego dnia. Zielone liście na drzewach stają się brązowe, czerwone, żółte… Lądując na ziemi, tworzą piękny dywan, po którym wszystkie dzieci z osiedla uwielbiają skakać. A jeśli kolorowych liści jest naprawdę dużo, można urządzić bitwę, dzieląc się na dwie drużyny i celując w przeciwnika. Taka okazja nie trafia się jednak zbyt często.
Pan Kaziu, który porządkuje teren wokół bloków, wykonuje swoją pracę bardzo dokładnie, o czym świadczą wielkie stosy zgrabionych liści. Jak zawsze trafiają do kompostowni, gdzie po kilku miesiącach utworzą ziemię liściową. Róża nie wiedziała co to takiego, a wytłumaczył jej to właśnie pan Kaziu. „Pan Porządkowy”, bo tak nazwały go dzieci, jest straszną gadułą i tylko czeka, by kogoś zatrzymać na chwilę. Ta chwila to często dobry kwadrans, ale sąsiedzi, zwłaszcza ci młodsi i najmłodsi lubią go słuchać, bo pan Kaziu wraca wtedy pamięcią do początku osiedla. Można się dowiedzieć wielu ciekawych historii, a przy okazji zrobić przyjemność komuś, kto mieszka już sam i zwyczajnie nie ma z kim pogadać. Dzieciaki wiedzą, że liście ułożone w stosy są nie do ruszenia i biada temu, kto odważyłby się taki stos rozwalić, kopiąc w niego albo skacząc po nim, jak na trampolinie.
Wczesnym rankiem, w poniedziałek, pani Paulina zerknęła przez okno i uśmiechnęła się na widok kolorowych liści. Pomyślała, że pan Kaziu nie będzie narzekał na brak pracy. Ona sama szybko pobiegła do swojej, zostawiając na stole w kuchni kartkę z informacją dla bliskich. Zaraz po pracy miała umówioną wizytę u dentysty. Wiedziała, że wróci później. Zapisała więc kilka ważnych spraw, ale w myślach siedziała już na fotelu dentystycznym, skupiona na rosnącej ósemce. Pozostali domownicy zorganizowali się najsprawniej, jak potrafili i tak zaczął się kolejny tydzień pracy i nauki. Pani Paulina rzeczywiście wróciła dopiero przed siódmą wieczorem. Weszła do mieszkania trzymając się za policzek i wiadomo było, że mamie potrzebne są cisza i spokój. Róża, Rysio i Tusia chcieli powiedzieć jej o czymś ważnym, ale szybko zorientowali się, że to nie jest najlepszy moment. Następnego dnia mama nie poszła do pracy. Lekarz ostrzegał, że po wyrwaniu zęba może czuć się „rozbita” i słaba, ale w nocy pojawiła się gorączka, więc pani Paulina wolała zostać w domu. Jak zawsze rano wypatrywała pana Kazia, ale zamiast niego zobaczyła tylko jeszcze więcej liści. Leżały sobie w najlepsze i wydawało się, że nigdzie im się nie spieszy. Czyżby pan Kaziu zrezygnował? Sprawa wyjaśniła się, gdy tylko dzieci wróciły ze szkoły. Róża i Rysio przekrzykiwali się, chcąc opowiedzieć mamie, co się wydarzyło.
- Cisza! - powiedziała stanowczo mama. - Róża zaczyna, Rysio dokończy. I żadnych krzyków!
Po chwili pani Paulina już wiedziała, że pan Kaziu wyjechał na kilka dni do swojej siostry.
- Oj, to dobrze. Już myślałam, że stało się coś niedobrego – odetchnęła z ulgą mama.
Róża i Rysio uznali, że mogą teraz powiedzieć mamie o swoim pomyśle. Postanowili razem z innymi dziećmi zrobić panu Kaziowi niespodziankę i przez te kilka dni pracować za niego. Oczywiście po południu, gdy wszyscy wrócą już ze szkoły i odrobią prace domowe. Dzieci uwijały się prawie tak dobrze, jak pan Kaziu. Miały z tego niezłą frajdę. Każdy wiedział, co ma robić i nikt nie narzekał, że poświęca swój czas, zwłaszcza, że nie było nikogo, kto zabroniłby bitwy na liście. Pan Kaziu wrócił w środę wieczorem, a następnego dnia, dowiedziawszy się o wszystkim, nie krył wzruszenia.
Zrobić coś dla kogośs. Tak po prostu. Pomóc, wyręczyć, odciążyć. Można? No pewnie! Oczywiście nie oczekując niczego w zamian. Wyzwanie? Spróbujcie właśnie tak. Bezinteresownie.
E.M
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!