TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 01:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rechot, wesołkowatość i radość

Rechot, wesołkowatość i radość

Cytowanie samego siebie nieszczególnie mi się podoba, ale żeby nikt nie pomyślał, że próbuję „sprzedać” kilka razy te same treści, muszę nadmienić, że kilka lat temu pisałem w tym miejscu o czymś co nosi nazwę risus paschalis, czyli śmiech paschalny. Chodziło o średniowieczny zwyczaj datowany na ten sam okres, kiedy powstał również karnawał. Risus paschalis miał symbolizować radosny czas Zmartwychwstania. Chodziło oczywiście o ten niesamowity wymiar radości, spowodowanej najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata. W Niedzielę Wielkanocną duchowni tak wygłaszali kazania, aby pokazać, że minął czas wyrzeczenia i żałoby. Nierzadko jednak komentarze ograniczały się do rozśmieszania wiernych i żarty miały coraz mniej wspólnego z prawdziwym powodem radości paschalnej. Właśnie z powodu tych nadużyć i spłaszczenia zwyczaju, risus paschalis został zakazany pod koniec XVIII wieku. Dlaczego wracam do tego tematu? Ponieważ coraz częściej widzę brak elementu radości w przeżywaniu zmartwychwstania Pana. Zresztą nie tylko w tym dniu. Widzę brak radości z jednej strony, a zalew rechotu i durnowatej wesołości z drugiej. Kiedy mówię „rechot”, mam na myśli przejawy jakiejś perwersyjnej wesołości na widok bezczeszczenia świętości, czy zwykłej ludzkiej godności. Mam na myśli reakcje, jakie widzieliśmy choćby wobec ludzi modlących się na Krakowskim Przedmieściu, albo żeby nie sięgać daleko, reakcje publiczności na emanacje pewnego aktora, syna aktora, podczas wręczania tzw. polskich, pożal się Boże, Oskarów. Rechot występuje zawsze tam, gdzie próbuje się święte łączyć z trywialnym i to ma być najwyższej próby satyra. W życiu codziennym czy politycznym z rechotem mamy do czynienia najczęściej tam, gdzie brak argumentów. 

Z kolei durnowata wesołość związana jest z - powiedziałbym - humorem spod budki z piwem. Budek już nie ma, są sklepiki „z procentami” na każdym rogu i „procenty” na każdej stacji benzynowej, ale wesołkowatość durna pozostała. Bo ktoś się potknął i wywrócił, bo jest stary, bo ma odstające uszy, bo się nazywa... i wszyscy mamy „bekę”.

A radość? O ile wyżej podzieliłem się swoimi refleksjami, teraz sięgniemy do autorytetu. Max Scheler dzielił radość na zmysłową (peryferyjną, cielesną, niezależną od woli czy uwagi), witalną (doznania związane z pracą organizmu), duchową (wyrażającą podmiotowy stan ducha wobec świata) oraz radość najgłębszą, która rodzi się w szczęściu, w zachwycie. My oczywiście mierzymy wysoko, najwyżej. Czym więc mamy się zachwycać, co jest źródłem szczęścia? Że jesteśmy w rękach Bożej Opatrzności i jest to najbezpieczniejsze miejsce we wszechświecie, że Bóg nas kocha za darmo, że Jezus umarł i zmartwychwstał. I żyje. W związku z czym nawet to, co najstraszniejsze, nieprzewidywalne i nieuniknione - śmierć - stało się przewidywalne i do przejścia.

ks. Andrzej Antoni Klimek


Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!