Rafy i pułapki
Czy jeżeli ktoś postępuje w nieświadomości co do prawdy to działa poprawnie i w sposób godny polecenia?
Kiedy sumienie błądzi bez winy człowieka i tkwi w niepokonalnej niewiedzy, czyn spełniony pod jego wpływem nie może aspirować do jakiejś ,,prawomocności”, doniosłości moralnej, nie mówiąc już o doskonałości. Taki czyn nie może stać się normą i wzorcem.
Status aktów podjętych w błędzie
Weźmy na przykład to, co Pan Jezus mówi do uczniów, zapowiadając ich przyszły los na świecie po Jego odejściu: ,,nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu” (J 16, 2). Tak istotnie się stało, Szaweł - przyszły Paweł stanowi na to jeden z dowodów. Można by powiedzieć, że wielu przeciwników Kościoła odnosiło się do niego z wrogością, działając w niepokonalnej (przynajmniej przez jakiś czas) niewiedzy sumienia. Tak zresztą sam Paweł tłumaczył później swoją działalność (por. 1Tm 1, 13). Ale, czy stąd, że on, czy jego zwierzchnicy, jak to wyłożył z kolei św. Piotr (por. Dz 3, 17), postępowali w nieświadomości co do prawdy, wynika, że działali poprawnie i w sposób godny polecenia?
W żadnym wypadku! Pan Jezus mówi: ,,Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie” (J 16, 3). Człowiek nie może ograniczać się do usprawiedliwienia samego siebie tym, że nie wie; powinien do pożądanej wiedzy dążyć. Wracając do argumentacji z Veritatis splendor, jest tak, że ,,czyn dokonany pod wpływem prawego sumienia” przewyższa wartością ,,czyn, który człowiek popełnia idąc za osądem sumienia błędnego”. Co więcej ,,zło dokonane z powodu niepokonalnej niewiedzy lub niezawinionego błędu sumienia może nie obciążać człowieka, który się go dopuścił, ale także w tym przypadku nie przestaje być złem, nieporządkiem w stosunku do prawdy o dobru”.
Fakt, że czyn zły został zrealizowany w ogóle pod wpływem sumienia, nie zmienia jego moralnej kwalifikacji. Zło jest dalej złem, a dobro dalej dobrem. Wynika to stąd, że prawda o dobru i złu jest strzeżona przez stałe, powszechne i niezmienne prawo Boże, którego sumienie nie przekształca, lecz aplikuje tylko, to znaczy stosuje jego reguły do konkretnego postępowania, w jego świetle rozpoznając własną powinność moralną. Zło nie odczytane jako zło nie przestaje być złem, ale dobro uczynione w warunkach określonych przez błąd sumienia może wprawdzie rzeczywiście okazać się dobrem, jest jednak bardzo ułomne, dalece niedoskonałe: ,,dobro nie rozpoznane nie przyczynia się do wzrostu moralnego osoby, która je czyni, gdyż jej nie doskonali i nie pomaga jej zwrócić się ku najwyższemu dobru”. Dobro takie w dużej mierze pozostaje przedmiotem wyboru przypadkowego, nie w pełni racjonalnego i nie angażuje wszystkich władz moralnych i intelektualnych osoby.
Niewierność wobec sumienia
Wszystkie te uwagi dotyczą zawinionego lub też niezawinionego błędu sumienia, a więc okoliczności, w których sumienie nie działa prawidłowo, ponieważ z różnych przyczyn straciło czy osłabiło swoją skuteczność i władzę, bądź w ogóle nie osiągnęło poznania pozwalającego właściwie jej używać. A cóż powiedzieć o tych przypadkach, wcale dziś nierzadkich, w których sumienie działa sprawnie, spełnia swoje powinności, daje o sobie znać jako odbiorca i rzecznik wyższego rozumu Bożego, a jednak ludzie działają wbrew jego świadectwu i osądowi, wbrew nawet wyrzutom, które ono wywołuje? Przewrotność i perfidia byłyby słabymi tylko określeniami tej postawy.
W każdym razie nauka o sumieniu przedstawiona przez Jana Pawła II w pełni zasługuje na miano stałej, autentycznie katolickiej wykładni prawd moralnych i religijnych. Cechuje ją spójność, konsekwencja, racjonalność i uczciwość, zarówno życiowa, jak też intelektualna. Jan Paweł II pomaga omijać te wszystkie rafy i pułapki, które podsuwa czasami ludziom pokusa szukania łatwiejszych rozwiązań, skłonność do oszukiwania siebie, którą w interpretowaniu własnego postępowania zdradzają oni sami lub która jest im z zewnątrz oferowana przez rozmaitych usłużnych i skwapliwych pomocników.
Sumienie ,,kreatywne”
Wypada w związku z tym na koniec powiedzieć o ganionej przez papieża koncepcji sumienia ,,kreatywnego”. Otóż podobnie jak w prowadzonych 30 lat temu i kontynuowanych obecnie analizach prawa moralnego zarzucano obiektywnej normie ogólnikowość, apodyktyczność, nieprzydatność czy niewystarczalność dla pełnego ujęcia życiowej sytuacji i czynów człowieka oraz uzależnienie od zmiennych kontekstów kulturowych, tak też w refleksji nad sumieniem podnoszono jego uwikłanie w rozmaite uwarunkowania i nie tylko niezdolność, ale wręcz zbędność rzetelnego, wiernego rozpoznawania i przestrzegania reguł prawego życia. Wynika to oczywiście z powiązania kwestii sumienia z tematyką prawa moralnego, obiektywnej prawdy i danej ludziom wolności, która może być wszakże fałszywie rozumiana i w sposób szkodliwy wcielana w życie. Papież zwraca na to baczną uwagę wskazując: ,,sposób, w jaki pojmuje się relację między wolnością a prawem, jest ściśle związany z koncepcją sumienia”.
O ile jednak w przypadku prawa mało znalazło się jego obrońców i chciano (a nawet dalej się chce) poddać je na ogół rewizji, o tyle sumienie doczekało się swoich piewców, którzy domagali się przyznania mu większej autonomii, samodzielności i ,,sprawczości”. Sumienie jest wprawdzie zjawiskiem, według ich poglądów, dość złożonym i niejednoznacznym: wykazuje np. powiązanie „z całą sferą psychiki i uczuć i podlega wielorakim wpływom środowiska społecznego i kulturowego człowieka”.
Nie mniej jednak głos sumienia, jak relacjonuje stanowisko innowatorów papież, ,,skłania nie tyle do skrupulatnego przestrzegania uniwersalnych norm, ile do twórczego i odpowiedzialnego podjęcia zadań osobistych, które Bóg jemu powierza”. Sumienie nie powinno trzymać się zastanych reguł, ale szukać ,,twórczych rozwiązań”. Nie tyle osądzać czyny ludzkie w świetle prawa, co podejmować autonomiczne decyzje, dzięki którym osiąga się jakoby większą dojrzałość. Argumentacja zwolenników zmian jest w gruncie rzeczy wciąż ta sama: nikt nie zna lepiej swoich czynów i kierujących nim motywacji niż sam ich autor i sprawca, czyli zainteresowany człowiek. Trzeba mu wreszcie przyznać samodzielność, dojrzałość, odpowiedzialność. Jeżeli zna dobrze prawo moralne i naukę Kościoła, a powodowany wewnętrznymi i jakoby głęboko uzasadnionymi racjami, postąpi inaczej, to znaczy przeciwnie niż uczy Kościół, należy mu na to pozwolić, zgodzić się na to. Postąpił bowiem rozsądnie, dojrzale, roztropnie, choć przecież inaczej niż zaleca to Kościół. W tej sytuacji wypada już tylko poprzestać na tzw. duszpasterskim ,,towarzyszeniu”, które ma polegać zapewne na neutralizowaniu ewentualnych wyrzutów sumienia, jeśli takie by się pojawiły.
Współczesne złamanie reguł
Powiedzmy to wprost, czyż nie taka jest sugestia i wymowa zawarta w Amoris laetitia? Czyż nie taka też wynikła z niej interpretacja i praktyka duszpasterskiego postępowania ze strony tych, którzy zaakceptowali jej wskazania? Jeżeli ktoś jest mądry, dojrzały, świadomy, wie co robi itd. to nawet jeżeli postąpi wbrew tradycyjnej normie, czyli będąc np. rozwodnikiem żyjącym w nowym związku zdecyduje się na przystąpienie do Komunii eucharystycznej, to … może to robić. Wystarczy pomóc mu w rozeznawaniu i duszpastersko towarzyszyć.
Nie da się nie zauważyć, że rady te znajdują się w rażącej sprzeczności z nauczaniem Veritatis splendor, w której Jan Paweł II upomina i przestrzega przed takim, widocznym już w jego czasach, sposobem myślenia. Papież wypowiada się tam niezwykle negatywnie i krytycznie na temat rozdzielenia płaszczyzny doktrynalnej i egzystencjalnej prawa oraz przyjęcia tzw. podwójnego statusu prawdy moralnej. Prowadzi ono po pierwsze do zrównania wyjątków od reguły prawa z samą regułą (nawet wręcz pewnej przewagi wyjątku nad normą, bo wyjątek może powołać się na ,,rozeznanie” i ,,towarzyszenie”).
Po drugie, nadmierne dowartościowanie konkretu, charakteryzującego np. czyjeś życiowe położenie, zmierza ku temu, aby ,,pozwalać w praktyce na dokonywanie z czystym sumieniem czynów, które prawo moralne uznaje za wewnętrznie złe”. Na to zaś zgodzić się nie można. Z racji zasadniczych oraz z powodu erozji, jaką precedensy i wyłomy wytwarzają w dziedzinie koniecznego szacunku dla autorytetu prawdy. Skoro można inaczej postąpić niż żąda tego prawda, to widocznie prawda nie jest ważna.
Widział to Jan Paweł II i pisał, że wprowadzanie opozycji między nakazem prawa a indywidualnym sumieniem i przyznanie sumieniu roli ostatecznej instancji orzekającej o dobru i złu oraz moralności postępowania jest w konflikcie ze stałym, wiarygodnym nauczaniem Kościoła. Tak samo jak tzw. rozwiązania pastoralne bezpośrednio wywołane z imienia i twórcza jakoby hermeneutyka, ,,według której poszczególna norma negatywna bynajmniej nie we wszystkich przypadkach jest wiążąca dla sumienia”. Jak konkluduje Ojciec Święty, opisywane tezy ,,podważają samą tożsamość sumienia w jego relacji do wolności człowieka i prawa Bożego”. Takie jest ciągłe stanowisko Kościoła świętego, z którego wiernie zdał sprawę Jan Paweł II i dlatego żadna zmiana w tym względzie nie może wejść na stałe do dziedzictwa katolickiego nauczania i kształtować przedstawianych ludziom wymogów wynikających z orędzia wiary w Chrystusa.
ks. Piotr Jaroszkiewicz
Zdjęcie: Grzegorz Gałązka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!