Radykalizm i roztropność
Poganie ścigający uciekinierów stojąc przed ich obozem wezwali ich do wyjścia i wypełnienia królewskich nakazów. Nie była to jednak prośba, ale ultimatum. Za nią bowiem stała obietnica: jeśli tak uczynicie będziecie żyli. Zatem każdy, kto umiał się wsłuchać w te pozornie pokojowe słowa doskonale rozumiał ich przesłanie i jego prawdziwą treść: jeśli nie podporządkujecie się władcy to nie pozwolimy wam żyć i zgniecie.
Ponadto już w samym wezwaniu do wyjścia z obozu kryło się polecenie złamania Prawa Bożego przez Żydów. Był to bowiem dzień szabatu, a w tym dniu nie wolno było odbywać podróży. W szabat można jedynie przejść drogę do miejsca modlitwy i wrócić do domu. Jak więc uciekinierzy mieli wyjść i wrócić do miejsc, które opuścili. A ponadto w jakim celu mieli tam iść? Złożyć pogańskie ofiary? Przecież by tego nie czynić opuścili swe dotychczasowe miejsca zamieszkania. Nie chcieli żyć pośród odstępców. Woleli oddalić się na pustynię i tu prowadzić życie zgodne z Bożymi nakazami. Ale to było cierniem w oku despotów. Nie mogli pogodzić się z tym, że ktoś jest na tyle wolny, iż postępuje w zgodzie ze swoim sumieniem. Sami zniewoleni i sprzedajni, chcieli wszystkich uczynić na swój wzór. Nie mogli znieść niezależności innych. Tym bardziej, iż stanowiła ona dla nich gorzki wyrzut sumienia.
Stanowcze nie wobec króla
Uciekinierzy wierni Bogu doskonale rozpoznali podstęp zawarty w propozycji najeźdźców. Nie dali się zwieść. Wyrazili stanowczą odmowę. Nie będą słuchać rozkazów króla. Nie dlatego, iż lekceważą jego urząd, lecz z tego powodu, iż nadużywa on powierzonej mu władzy, stawiając siebie i swą wolę ponad Boga i Jego nakazy. Dlatego nie mieli żadnej wątpliwości co do tego, jak należy postąpić. Nie podejmowali nawet dyskusji. Wypowiedzieli stanowcze nie. W żaden sposób nie znieważą świętości szabatu. Wobec ich słów królewscy słudzy okazali swe prawdziwe oblicze. Wyciągnęli broń i zaatakowali obóz wiernych Bogu Hebrajczyków. Ich działanie nie spotkało się z żadną reakcją napadniętych. Nikt nawet nie rzucił w ich stronę kamieniem. Nie napotkali żadnego oporu z ich strony. Nie zatarasowano też wejść do kryjówek, w jakich się znajdowali uciekinierzy. Tym samym bardzo łatwo można było ich pojmać i zabrać ze sobą. Ale tak się nie stało.
Bezbożni najeźdźcy nie mogli znieść ich sprzeciwu. Wdzierając się do obozu wymordowali wszystkich. Nie mieli litości dla nikogo. Ich ofiarami stali się zarówno mężczyźni, jaki i kobiety oraz dzieci. Nie oszczędzili nawet zwierząt. Przelewając krew bezbronnych chcieli okazać nie tylko swą siłę. To, co wydarzyło się na pustyni, miało budzić strach w sercach innych Hebrajczyków. On miał być fundamentem dla budowania posłuszeństwa wobec narzucanej im władzy i zasad życia przez nią ustanawianych; zasad wydzierających z ich serc wiarę w Jedynego Boga i łamiących sumienia oraz narzucających pogański kult i wierzenia.
Wiadomość o rzezi dokonanej przez pogan i niezwykłej postawie uciekinierów rozniosła się szybko po wszystkich zakątkach Judei. Dotarła także do miejsca schronienia Matatiasza i jego synów. Boleli oni mocno nad tym, co spotkało ich rodaków. Postąpiono z nimi okrutnie i bezdusznie. Jednak to zachowanie pogan nie budziło w nich zdumienia ani przerażenia. Przecież po tych ludziach nie można było się niczego innego spodziewać. Natomiast zastanawiano się nad słusznością zachowania Żydów, którzy nie podjęli obrony w dniu szabatu, a tym samym stracili swe życie. Postąpili w sposób radykalny. Zależało im na wierności Prawu. Czy jednak dobrze je zrozumieli? Czy rzeczywiście wymaga ono tak wysokiej ofiary? Tamci ludzie tak uważali.
Ratowanie życia w szabat
Jednak przecież Boże Prawo pozwala w dzień szabatu ratować ludzkie życie. Oni jednak woleli złożyć je w ofierze wierności Bogu. Mogli tak postąpić. Ale ich czynu nie można traktować jako zasady. Inaczej bowiem wrogowie wygubią wszystkich, którzy chcieliby żyć w zgodzie z Bożymi przykazaniami i kierować się w swym życiu duchem wiary. Poświęcenie ludzi z obozu na pustyni nie może stać się normą postępowania w czasie wojny i prześladowania. Tu należy stosować przepis mówiący o ratowaniu życia w szabat, a z niego wynika to, że zaatakowany w tym dniu ma prawo do obrony. Może sięgnąć po oręż i walczyć. Co innego gdyby jako pierwszy chciał atakować. Tego czynić nie powinien. Nie mniej w razie ataku ma pełne prawo do obrony tak siebie, jak i swych bliskich.
Podjęta decyzja była bardzo ważna i przełomowa. Jasno wskazywała kierunek postępowania tym, którzy chcieli być wierni Przymierzu i postępować w zgodzie ze swoim sumieniem. I chodziło tu nie tylko o ratowanie własnego życia, ale i życia całej wspólnoty ludu Bożego. Matatiasz i jego synowie chcieli być w swym postępowaniu jednoznaczni. Byli gotowi na wszystko w obronie Prawa Bożego. Jednocześnie wyznaczali granicę postępowania tak, by bez potrzeby nie narażać życia, a tym samym nie doprowadzić do sytuacji, w której gorliwość zacznie dyktować czyny, których Bóg wcale nie oczekuje. Takie postępowanie świadczyło o tym, iż Matatiasz i jego synowie są ludźmi, którzy faktycznie postępują drogami Bożymi. Nie ulegają fantazjom czy emocjom, ale roztropnie pełnią wolę Boga. Nie odchodzą od niej ani przez zaniedbanie, ani przez przesadę. To sprawiło, iż w niedługim czasie zaczęło się do nich przyłączać coraz więcej ludzi, którym wiara i sprawy Boże leżały głęboko na sercu. Tych ludzi z czasem zaczęto określać chasidim, co znaczy pobożni. Do nich przybywali również i ci, którzy doświadczali nieszczęść i prześladowań. Wszyscy gromadzili się wokół Matatiasza, jak niegdyś Izraelici na pustyni zebrani przez Mojżesza. Oni, jak ich przodkowie, tęsknili za wolnością i ziemią obiecaną przez Boga, ziemią, która będzie ich domem. Jednocześnie pragnęli czegoś więcej. Chcieli na tej ziemi oddawać cześć Jedynemu i Prawdziwemu Bogu oraz żyć zgodnie z Jego nakazami. Wiedzieli, że tego oczekuje od nich Bóg, i to jest ich prawdziwym dobrem i szczęściem. Tak wzrastali w liczbę i siłę. Z czasem zaczęli organizować się na wzór oddziałów wojskowych. Zebrani razem stali się silną armią, która mogła stanąć w obronie tego, co chciał zabrać im wróg.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!