Przykry zysk
Elizeusz nie wziął niczego od Naamana. To, co uczynił miało być dla Syryjczyka znakiem łaski Boga.
Nie chciał więc, aby jakikolwiek cień podejrzeń padł na jego posługę. By ktokolwiek pomyślał że to, co uczynił było powodowane chęcią zysku. Zresztą uzdrowienie nie dokonało się ani ludzką mocą proroka, ani nie wynikało z jego wiedzy. Był to dar Boga.
Pomysł Gechaziego
Jednak inaczej na tę sprawę patrzył jego sługa Gechazi. On widział wspaniały orszak aramejskiego wodza. Dostrzegł przygotowane dla proroka dary. Pewnie przypuszczał, że jako sługa Elizeusza otrzyma coś z tego, co przypadnie jego panu. Uczniowie innych proroków czerpali obficie z tego, co otrzymywali ich nauczyciele. Tymczasem Elizeusz odmówił przyjęcia jakiegokolwiek daru i cały orszak uzdrowionego wodza odchodził z tym, z czym przyszedł. Gechazi nie potrafił tego pojąć. Decyzja proroka zezłościła go. Czuł się zawiedziony i pokrzywdzony. Przecież to on został posłany przez Elizeusza, by rozmawiać z Naamanem. Jeśli prorok zrezygnował z ofiarowywanych mu darów to jego sprawa, ale dlaczego nie pomyślał o swym słudze?
Postanowił zatem zatroszczyć się sam o swe sprawy. Nie mówiąc nikomu i nie pytając nikogo o zgodę ruszył za oddalającym się wodzem. Zdecydował, by podstępem wydobyć coś z przyniesionych darów. Nie mógł powiedzieć, iż Elizeusz zmienił zdanie i prosi o jakąś ofiarę. Obawiał się, że uzdrowiony wódz mógłby zechcieć osobiście spotkać się z Elizeuszem i zawrócić z drogi, by wręczyć mu podarunki. Trzeba było wymyśleć jakiś powód, który uzasadniałby zmianę decyzji i jednocześnie zasugerował, że prorok jest bardzo zajęty i nie ma czasu na ponowne spotkanie.
Do głowy przyszedł mu nieskomplikowany pomysł. Powie, że przybyli w odwiedziny dwaj uczniowie proroccy i Elizeusz potrzebuje wsparcia. Miał nadzieję, że z tej racji, jak i z racji przebytej drogi Naaman nie będzie chciał wracać do domu proroka. Liczył też na jego wdzięczność za wyświadczone mu dobro. W swych oczekiwaniach nie pomylił się.
Dwa talenty złota
Gdy tylko Gechazi zbliżył się do wędrowców nie musiał szukać Naamana. On sam zatrzymał na jego widok swój wóz, wysiadł zeń i skierował się ku Gechaziemu. Pamiętał go dobrze z rozmowy przed domem proroka. Widząc go znów pomyślał, że przynosi mu jakąś pilną wieść. Obawiał się, że nagłe pojawienie się sługi może wiązać się z jakimś problemem. Dlatego z niepokojem zapytał, czy nie wydarzyło się coś złego Gdy usłyszał, że wszystkie sprawy układają się dobrze, odetchnął z ulgą.
Wtedy Gechazi przedstawił Naamanowi rzekomą prośbę Elizeusza o wsparcie. Błagał o talent srebra i dwa zamienne ubrania. Uwierzył mu i nie odmówił. Ponieważ Gechazi mówił o dwóch uczniach proroków polecił odważyć dwa talenty srebra i do nich dodać dwa ubrania. Nie chciał być skąpy. Skoro sam doświadczył tak wiele dobra, dlaczego miałby odmówić pomocy swemu dobroczyńcy. Nie chciał też obciążać swą obecnością proroka. Dlatego wyznaczył dwóch ludzi, którym wręczył przygotowane dary i nakazał, by ruszyli przed Gechazim i w jego imieniu wręczyli Elizeuszowi potrzebne rzeczy. W ten sposób pragnął nie tylko pomóc w transporcie dość ciężkiego ładunku, ale i okazać szacunek swemu dobroczyńcy. Następnie ruszył w drogę powrotną do własnego domu.
Gechazi zaś szedł zadowolony ze swego pomysłu i zysku niespodziewanie większego niż planowany. Gdy zbliżyli się do części wzgórza Samarii nazywanego podobnie jak w Judzie Ofelem, odebrał od sług Naamana niesione dary i złożył je w domu nie wpuszczając nikogo do środka. Towarzyszący mu ludzie przyjęli w prostocie serca, iż to wystarczy. Zresztą – jak przypuszczał, zadowoleni z możliwości powrotu, chętnie przystali na takie zakończenie powierzonej im misji i szybko ruszyli w drogę. Zaś Gechazi zadowolony z siebie skrył wewnątrz domu zgromadzone rzeczy i poszedł, by stawić się przed Elizeuszem.
Trąd za kłamstwo i chciwość
Prorok widząc wchodzącego sługę zapytał go, o to skąd przychodzi. Pytał, choć wiedział o wszystkim. Miał jednak nadzieję, że zapytany sługa przyzna się do swego błędu i będzie możliwe naprawienie całej sytuacji. Niestety usłyszał gorzkie słowa.
Gechazi brnął w swym kłamstwie. Powiedział, że nigdzie nie wychodził. Nie miał najmniejszego poczucia winy. Nie widział nic złego w tym, że oszukał Namaana, że zniesławił proroka, że kierował się chciwością. Teraz do uczynionego wcześniej zła dokładał kolejne. I był przekonany, że kłamstwem zwiedzie proroka. Lekceważył go.
Swoimi czynami wzgardził nie tylko Elizeuszem, ale samym Bogiem i Jego Prawem. Zdradził wszystkich. Nie szukał woli Boga, nie oddawał się na Jego służbę, ale był chciwy brudnego zysku. To stało się celem jego życia. Tak swymi czynami i pragnieniami wykluczył się z grona uczniów męża Bożego. Niestety nie czuł żadnej skruchy.
W tej sytuacji Elizeusz powiedział mu wprost o wszystkim, co uczynił. Mówił o tym z bólem serca. Choć Bóg dał mu wiedzę o czynach jego ucznia, nie mógł mu ich zabronić. Jak Bóg szanował wolną wolę człowieka. Cierpiał z powodu zatwardziałości Gechaziego i jego przywiązania do grzechu. Jednak i tu był bezradny, gdyż nawet prorok nie mógł ratować kogoś, kto odmawia przyjęcia pomocy, kto nie chce odwrócić się do zła.
Gechazi nie rozpoznał Bożego wezwania, nie zrozumiał czemu służy dany mu czas życia. Błędnie go wykorzystał. Zamiast iść za głosem powołania poświecił się gromadzeniu pieniędzy. Zamiast oddać się sprawom Bożym postanowił nabywać przemijające dobra tego świata. I do tego na drodze kłamstwa i oszustwa. Skoro więc zapragnął majętności posiadanych przez aramejskiego wodza, skoro spodobało mu się jego życie, to teraz otrzyma wszystko, co na ziemię Izraela przywiózł ze sobą ów człowiek.
Wszystko, to znaczy także chorobę, z której został oczyszczony Naaman. Teraz ona dotknie ciała Gechaziego i uczyni go nieczystym, wyłączonym spośród społeczności Izraela. Stanie się tak, by przekonał się, czy zgromadzone bogactwa będą w stanie pomóc mu odzyskać utracone zdrowie. Może pośród cierpienia i poczucia bezradności zrozumie swój grzech i zwróci swe serce ku Bogu. Dlatego gdy tylko Gechazi oddalił się od Elizeusza, trąd przeniknął jego ciało. Tak jawnym stało się to wszystko, co wypełniało jego wnętrze. Czy zrozumie jak daleko odszedł, by wyznać winę i powrócić do grona ludzi wiary?
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!