Przygotowania do starcia
Lizjasz nie myślał o jakichkolwiek pertraktacjach czy rozmowach z Judejczykami. Dla niego prawem była siła, a racja stała po stronie zdobywcy. Chciał też jak najlepiej zrealizować polecenie Antocha, by przypodobać się władcy.
Lizjasz natychmiast podjął się realizacji planu pacyfikacji Judei. W tym celu zgromadził potężne siły wojska. Dobrał sobie też odpowiednich dowódców. Na czele zgromadzonych oddziałów postawił Ptolemeusza, syna Dorymenesa. Do pomocy dobrał mu Nikanora i Grgiasza. Ci ludzie już nie raz wykazali się odwagą i walecznością, a prowadzenie bitew było dla nich niczym powszedni chleb. Po zebraniu oddziałów wyruszono w drogę. Już sam przemarsz armii wyglądał imponująco i zdawał się wskazywać na jednoznaczną klęskę jej przeciwników. Do walki bowiem skierowano oddziały piechoty w liczbie 40 tysięcy mężczyzn oraz konnicę składającą się z siedmiu tysięcy jeźdźców. Te liczby zapisane w Pierwszej Księdze Machabejskiej miały wskazywać nie tylko na potęgę wroga, ale również na to – a może przede wszystkim na to – w jak wielkim niebezpieczeństwie znalazła się Juda. Jej czytelnik zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że te potężne siły pogan kroczyły przeciw garstce powstańców.
Decydująca walka
Trasa marszu najeźdźców wiodła do Judei najkrótszą drogą prowadzącą wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego. Pierwszym miejscem, w którym się zatrzymano po dotarciu do obrzeży Judei były okolice miejscowości Emaus (nazwanej później Emaus Nicopolis). Tu na równinie rozłożono obóz, by odpocząć i przygotować się do marszu przez wzniesienia Szefeli oraz wzgórza Judei ku Jerozolimie. Zwycięstwo tej armii wydawało się być dla wszystkich pogan i ich sprzymierzeńców tak pewne, iż na to miejsce natychmiast przybyli kupcy. Ci nie przyszli jako widzowie. Oni zabrali ze sobą złoto i srebro oraz pęta do wiązania nóg niewolników. Byli przekonani, że za niewielkie pieniądze po bitwie będą mogli kupić od żołnierzy schwytanych do niewoli Izraelitów. Jak sępy wietrzyli łatwy i pewny łup. Kalkulowali, że liczba pojmanych będzie znaczna, a tym samym cena zakupu jeńców będzie niska. Zatem jeśli oni przystąpią do targów o pojmanych jako pierwsi będą mogli wzbogacić się na handlu ludźmi, których potem za wyższą sumę odsprzedadzą innym. Do wojsk Lizjasza dołączyły też oddziały przybyłe z Syrii oraz żołnierze zamieszkujący obszar ziemi filistyńskiej. I oni wietrzyli łatwy sukces w boju jak i obfite łupy. Z takim przekonaniem każdy z nich udawał się na odpoczynek w Emaus.
Wieść o zaistniałej sytuacji i nadchodzącym niebezpieczeństwie bardzo szybko dotarła do Judy. Nie trzeba było nawet dla jej uzyskania czynić specjalnych zabiegów czy wysyłać szpiegów. Jego przeciwnicy w żaden sposób nie maskowali swych zamiarów. Zależało im na rozgłosie. Chcieli serca Hebrajczyków napełnić strachem. Z ludźmi pełnymi lęku walczy się o wiele łatwiej. Nadto w swej pysze byli pewni sukcesu. Uważali, że nikt i nic nie jest w stanie się im oprzeć. Jednak Judejczycy słysząc o zgromadzonych wojskach i wydanych im rozkazach zniszczenia ich rodzinnego kraju nie upadli na duchu. W świetle zaistniałej sytuacji uznali, że miara nieszczęść jakie spadła na ich ziemię i lud dopełniła się. Otaczającą ich rzeczywistość oceniali realnie. Stali w obliczu zagłady. Jednocześnie rozumieli, że jeśli pozostaną bierni lub wycofają się to wtedy wszystko, co stanowi dla nich jakąkolwiek wartość zostanie zaprzepaszczone, a naród który stanowią będzie zniszczony. Tym samym teraz to od nich zależy dalszy los ludu Izraela. Im powierzona została misja decydującej walki w obronie tego, co święte. Dlatego nie mogą się wycofać ani poddać. Nie wolno im zdezerterować. Stawka czekającej ich jest bowiem zbyt wysoka.
Wołanie do Boga o pomoc
Nie mniej oprócz ludzkich przewidywań i ocen Hebrajczycy wiedzieli o jeszcze jednej najważniejszej rzeczy. Sprawa jaka rozgrywała się na ich oczach nie stanowiła jedynie sporu zaistniałego między ludźmi. Rzecz dotyczyła próby unicestwienia Bożych planów. Taki bowiem zamiar księcia ciemności próbowali wykonać maszerujący przeciw Judzie ludzie pozbawieni wiary. Dlatego w tej walce, podobnie jak w poprzednich, nie należy liczyć jedynie na własne siły, ale na pomoc Boga. Na niej jak na mocnym fundamencie, należy oprzeć wszystkie zmagania. Dlatego żołnierze Judy przed sięgnięciem po oręż oraz naradą nad planem obrony wznieśli żarliwą modlitwę ku Wszechmogącemu. W Nim, wzorem ojców , szukali źródła siły dla swego działania i mocy ku wybawieniu z grożącej im i ich rodzinom opresji. Błagali Go o łaskę i zmiłowanie dla całego ludu, Jerozolimy oraz świątyni. Czy Święta Ziemia miałaby teraz stać się pustynią? Czy lud Izraela na zawsze miał zostać pozbawiony radości i żyć jako skazany na hańbę? Przecież obietnice dane przez Boga nie mogą zawieść, nie mogą być niespełnione. On jest bowiem zawsze wierny danemu słowu. Te i podobne wezwania wznosili ku niebu. Ufali że poruszą one serce Boga a wypowiadający je otrzymają od Niego wsparcie i zostaną obdarowani siłą, by nie tylko podjąć się walki w obronie wiary, ale i w tej walce zwyciężyć.
Na tej modlitwie powstańcy postanowili zgromadzić się jak najbliżej Jerozolimy, gdyż zebranie się na niej w samym mieście – nie mówiąc o terenie świątyni – było niemożliwe. Udali się więc do Mispa położonego 30 km na północ od Miasta Świętego. Już sama nazwa tej miejscowości była symboliczna. Oznacza ona bowiem wpierw miejsce, z którego dobrze widać. Owo słowo określało nie tylko punkt widokowy, ale i wysoko usytuowaną wartownię bądź obserwacyjny posterunek wojskowy. To słowo przypominało powstańcom zadanie stojące przed nimi. Mieli obronić swą ojczyznę przed wrogiem. Nie posiadali żadnej warowni. Nie mieli czasu ani możliwości budowania murów obronnych. Stąd teraz oni sami i ich odziały stanowili twierdzę mającą zatrzymać wroga. Nie mniej zgromadzonym w Mispa Hebrajczykom nie chodziło jedynie o strategiczne znaczenie tego miejsca lub też o to, by najszybciej zauważyć nadciągającego przeciwnika. Oni przyszli tu, by dostrzec wolę Boga i usłyszeć Jego słowo wskazujące to, co mają czynić w tak trudnej i niebezpiecznej sytuacji. Jak jednak mogło się to dokonać skoro od dawna nie rozlegał się pośród nich głos proroków, ludzi przez których Bóg dawał wskazana swemu ludowi?
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!