TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 20:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Przy kościele Świętego Piotra

Przy kościele Świętego Piotra

Po opuszczeniu kościoła „Rozmnożenia chleba” skręcamy na prawo od wejścia na teren sanktuarium. Droga prowadzi nieco pod górę. Przed nami galilejskie wzgórza.

Porasta je trawa wypalona przez słoneczne promienie. Wybijają nad nią wysokie osty. Gdzieniegdzie widać czarne, bazaltowe kamienie. Idziemy wąskim chodnikiem. Okrążamy metalowy płot i dochodzimy do drugiej bramy. Prowadzi ona do kolejnego sanktuarium położonego na północnym brzegu Jeziora Galilejskiego. Jest ono nazywane kościołem Prymatu św. Piotra. Nie chodzi jednak o miejsce, gdzie św. Piotr wyznał, iż Jezus jest Mesjaszem. To wydarzenie rozegrało się u źródeł Jordanu. Tutaj miało miejsce spotkanie Apostoła ze Zbawicielem po zmartwychwstaniu. Dziś gospodarzami sanktuarium są ojcowie franciszkanie.
Droga prowadząca do kościoła jest ocieniona wysokimi eukaliptusami. Swoim kształtem przypominają polskie wierzby. Gdzieniegdzie rosną drzewa szarańczynu, na których dojrzewają strąki chleba świętojańskiego. Przy wejściu mijamy ruiny starożytnej wieży ciśnień. Archeolodzy prowadzą spór: czy należy datować ją na czasy średniowiecza, czy też pochodzi ona z okresu bizantyjskiego. My wdajemy się w tę dyskusję. Ruiny przypominają nam, iż znajdujemy się w okolicy „siedmiu źródeł”. Podkreśla to także woda przepływająca przez współcześnie zbudowane kanały. Dzięki niej i solidnej pracy gospodarzy tego miejsca, po obu stronach rośnie piękny, zielony trawnik. Na jego widok przypominają się słowa Ewangelii rozważane przed chwilą w sąsiednim sanktuarium: Jezus kazał zasiąść ludziom gromadami na zielonej trawie…
Szeroka droga łagodnie opada w stronę brzegu jeziora. Drzewa rzucają sporo cienia i dają ochłodę przed piekącym słońcem. Upał odczuwa się dotkliwie. Jesteśmy przecież w depresji - 200 m poniżej poziomu Morza Śródziemnego, a słonce świeci prawie prosto nad głowami. Do tego dochodzi sporo wilgoci. Zanim zejdziemy na brzeg, zatrzymamy się w niewielkim kościele. Jest zbudowany z czarnego bazaltu. Gdyby nie napisy, stromy dach i mała wieżyczka, przypominałby swoim kształtem dawne rybackie domy z okolicznych wiosek. Ta budowla została zbudowana w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Ale jak się możemy domyślać, franciszkanie wznieśli ją na ruinach dawnego sanktuarium. W prezbiterium znajduje się skała. Jest nad nią umieszczony napis - nazwa: Mensa Christi – Stół Chrystusa. O tej skale wspominała już w IV w. pątniczka Egeria. Według jej zapisków tutaj przybywali pielgrzymi, gdyż było to miejsce, gdzie Chrystus po swym zmartwychwstaniu spożył posiłek z uczniami, którzy powrócili do Galilei. Zbudowaną świątynię zniszczono w XIII w.. Z pierwszych wieków pozostała jedynie wspomniana skała i kamienne schody prowadzące nad brzeg jeziora.
Szum fal do dziś opowiada w tym miejscu o połowie ryb, jakiego dokonał św. Piotr. Było to w noc po powrocie z Jerozolimy, po owych dramatycznych dniach zakończonych śmiercią Jezusa. Wydawało się, że wszystko jest skończone. Znów, jak dawniej, Apostoł wraz z innymi uczniami wypłynął łowić ryby, ale tak jak pewnej nocy, trzy lata wcześniej, praca nie dała żadnego efektu. Gdy zbliżali się do brzegu, ktoś stojący tam zapytał ich, czy mają coś do jedzenia. Tym kimś był Zmartwychwstały. Nie rozpoznali Go. Byli przecież przekonani, iż Jego ciało znajduje się w grobie. Jezus po raz kolejny nad Jeziorem Galilejskim okazał swą troskę o życie człowieka. Nie uczynił uczniom wyrzutów, nie miał pretensji, iż Go zdradzili, opuścili, uciekli. Jedynie pyta o to, co się z nimi dzieje. Gdy powiedzieli Mu o pustych sieciach, tak jak kiedyś, nakazał im zarzucić sieć po prawej stronie łodzi. Połów był tak wielki, że nie mogli wyciągnąć sieci. Wtedy wszystko się im przypomniało. I tamta noc, i cudowny połów i Człowiek, za którym poszli zostawiając wszystko i wszystkich. Do tej pory myśleli, że wszystko się skończyło, tymczasem On stoi przed nimi na brzegu, żywy. Nie dziwi nas gwałtowna reakcja św. Piotra. Rzucił się wpław, na spotkanie Mistrza. Pozostali dopłynęli łodzią. Jezus czekał na nich na brzegu, czekał z przygotowanym posiłkiem: rybą i chlebem ułożonymi na rozpalonym ognisku. Teraz wszystko było oczywiste. Nikt już o nic nie pytał.
Dziś spoglądamy na skałę, która jest świadkiem owego paschalnego posiłku. Jezus przynosi życie. Jest ono owocem Jego śmierci i zmartwychwstania, jak ów chleb i ryba położone na rozpalonym ogniu. Do daru Chrystusa dołączamy owoce naszego trudu. Przynosi on efekt, gdy nasza praca jest prowadzona słowem Jezusa. Obfity połów jest znakiem bogactwa darów jakie przynosi Chrystus. Znamienna jest liczba złowionych ryb: 153. Można szukać wielu znaczeń tego symbolu. Zatrzymajmy się na jednym. Przez trzy lata mamy 153 niedziele (nie licząc, jednej, szczególnej – Wielkanocnej), podczas których spotykamy się na Mszy Świętej. Te niedziele, to czas słuchania Słowa Pana – Pisma Świętego podzielonego na poszczególne fragmenty. Karmimy się w nie Ciałem Chrystusa – Chlebem Eucharystycznym. Uczymy się najważniejszego przykazania miłości, o którym przypomina znak ryby – symbol wyznania wiary chrześcijanina. To poranne spotkanie jest znakiem Eucharystii, podczas której Jezus staje nad brzegiem naszego życia, by zaspokoić nasz głód i pragnienie nieśmiertelności. Nic więc dziwnego, że jak w pierwszych wiekach, tak i dziś w tym miejscu zbudowano kościół, a za wspomnianą skałą ustawiono ołtarz, przy którym celebrowana jest Msza Święta. Wspomnijmy na to wydarzenie podczas naszej, parafialnej Eucharystii i zanim do naszych uszu dotrą słowa wypowiedziane przez księdza przewodniczącego liturgii, usłyszmy najpierw pytanie Jezusa: Dzieci, macie coś do jedzenia?

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!