TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Sierpnia 2025, 16:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Przestrzeń przed którą się klęka - wspomnienia z Kazachstanu

Przestrzeń przed którą się klęka

katecheza

Wszystko zaczęło się od starej fotografii, na której wiła się ścieżka przez step. Dla fotografika – nic szczególnego, a dla mnie to było zaproszenie do miejsca, ludzi, których losy wojny zesłały w dalekie stepy Kazachstanu. Potem przyszedł czas na rozmowy o piaszczystej drodze ze zdjęcia i powoli skrawek papieru nabierał kolorów i życia.

Jesienią ubiegłego roku przyjechał z kazaniami do naszej parafii na kaliskiej Rogatce ks. Tomasz Zysnarski, który obecnie jest proboszczem w parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Kamyszence, w Kazachstanie. Dzielił się radościami, ale i troskami dotyczącymi misyjnych potrzeb. Słuchałam opowieści, a w sercu budziło się pytanie - jak pomóc? Podzieliłam się nim z Mariuszem Wypychem i Magdą Łączek z nazaretańskiej „Futryny”. W młodych rozpaliło się pragnienie doświadczenia misyjnego, radość, że moglibyśmy pomóc parafii i księdzu w apostolstwie. Wciągnęli w to misyjne „szaleństwo” koleżanki z „Futryny” - Zuzkę Cebernik i Paulę Szewczyk. W porozumieniu z ks. Tomaszem napisaliśmy plan pracy. Trzeba było zorganizować wyjazd. Nie było to łatwe, nie mieliśmy pieniędzy i pojęcia, jak się do tego zabrać. Ale św. Józef Kaliski wiedział – znalazł ludzi, którzy pomogli i czuwał, by wszystko było po Bożemu ;-) 29 czerwca pojechaliśmy do Poznania. W nabożeństwie na rozpoczęcie obchodów święta patronalnego poznańskiej katedry wzięli udział abp Stanisław Gądecki i abp Jean-Claude Périsset, nuncjusz apostolski w Niemczech. Nieszpory zakończyła uroczystość przyznania przez abp. Stanisława Gądeckiego medali za zasługi dla archidiecezji poznańskiej i rozesłania młodych wyruszających na miesięczny wolontariat misyjny. Staliśmy wśród tych 34 osób. Pozostało tylko ruszyć, by sprawdziły się słowa, że z każdym dniem będzie nas Pan mocniej otwierał na doświadczanie Bożej obecności w drugim człowieku. Będzie otwierał przed nami przestrzeń, która dosłownie - powala na kolana.

Jechaliśmy z wielkimi planami, ale okazało się, że to my - radośni wolontariusze z Polski, bardziej niż nam się wydaje, potrzebujemy pomocy i nawrócenia. A Pan Bóg nas zaskakiwał, np. pogodą. Ludzie mówili, że dawno nie było tak chłodnego i mokrego lata. Ulewy, burze, temperatura ledwo sięgająca dwudziestej kreski. Ale dzięki temu zdążyliśmy zobaczyć zielony i cały w kwiatach step. Kolejne zaskoczenie – czas. Jest wtedy, gdy potrzebuje go drugi człowiek. Tak naprawdę, to my potrzebowaliśmy tych ludzi, by doświadczyć, że można żyć bez planów, bez bieżącej wody, prądu, internetu i tysiąca innych rzeczy. Ale nie da się żyć bez Boga. Klękaliśmy więc codziennie przed Najświętszym Sakramentem, na Eucharystii, Różańcu, niekończących się „koroneczkach”. Nas bolały kolana, zamykały się oczy, a staruszki swoim rozmodleniem uczyły: ,,jaka modlitwa - takie twoje życie”. Co będziemy jeść i pić? Pan Bóg i o to się zatroszczył. Ludzie dzielili się z nami wszystkim co dla nich najlepsze - śmietaną, jajkami, dżemem, a nawet rybami i mięsem, zapraszali na „czaj”. 

Zaraz po przyjeździe, rozpoczęliśmy półkolonie w Kamyszence. Na początku przychodziło kilkoro dzieci, po tygodniu już ponad 20. Muzułmańskie, protestanckie i katolickie. Młodzi mówili „nasze dzieci”. Zrobili dla nich boisko, upletli siatkę do siatkówki, wykorzystywali zasoby własnych możliwości, po prostu serca - by maluchom pokazać, że radość z zabawy może prowadzić do Boga. Katechizowali uśmiechem i dobrocią. Dzieciaki uczyły się grać na gitarze, na pianinie (kolonie w Szczucińsku), rysować, sklejać modele, śpiewać i robić zdjęcia. My uczyliśmy się pokory, cierpliwości i tego, że Bóg może uczynić wszystko, nawet jeśli się nie zna zbyt dobrze rosyjskiego;) Razem z mamą ks. Tomka dobrałyśmy się do ogródka przed domem i zakrystii. Kosa w rękach mamy czyniła cuda z trawą, a ja prałam. Ornaty, alby, obrusy i tak z każdego punktu, z każdej wioski. Byliśmy na Kongresie Eucharystycznym w Astanie, na koloniach we wspominanym Szczucińsku i w sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje z 30 dzieciakami. Odwiedziliśmy tam karmelitanki i ojców benedyktynów. Zatrzymaliśmy się na krótko u nazaretanek w Kellerovce. W każdej wiosce ludzie wychodzili przed dom i zapraszali, by wejść i pobyć z nimi. Kolejne zaskoczenie - doświadczenie żywego Kościoła. Wzruszało mnie, jak troszczyli się o czytania, psalmy, modlitwę wiernych. Jak za każdego z kilkunastu zmarłych parafian odmawiali „Zdrowaśkę”. 

Miesiąc tak szybko minął. Zbliżał się czas powrotu i ludzie pytali: wrócicie do nas? A ja patrzyłam na Matkę Bożą - taką naszą – Częstochowską w drewnianym ołtarzu. Nie potrzebującą wiele. Tak jak ci ludzie - tylko tyle, by im towarzyszyć w ich życiu prostym, ubogim. Co w zamian? Przestrzeń - duchowa i fizyczna, Boża obecność, która dosłownie - powala na kolana. Wrócimy.

s. Kazimiera

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!