TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 00:31
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Przestroga ognia

Przestroga ognia

Słowo proroka spełniło się dramatycznie skierowane przez Eliasza do Achaba. Władca za swą chciwość zapłacił własnym życiem. Stracił je na wojnie, którą sam wypowiedział Aramejczykom. Poszedł na nią mimo, iż jeden z izraelskich proroków przepowiadał mu klęskę.

Nie posłuchał go. Wolał słyszeć słowa zwodzicieli i pochlebców fałszywie przepowiadających same sukcesy. Myślał, że ocali swe życie zamieniając się strojem z królem Judy, którego zaprosił do wspólnej walki. Ale podstęp nie udał się. Ugodzony przypadkową strzałą umarł, choć próbował uciekać w stronę Samarii. Władzę po nim przejął jego syn Ochozjasz.

Nowa misja

Tak jak ojciec i on nie był człowiekiem wiary. Nic więc dziwnego, że gdy przydarzył mu się nieszczęśliwy wypadek, wskutek którego podupadł na zdrowiu, wysłał posłów do sanktuarium pogańskiego bożka Belzebuba z pytaniem, czy może żywić nadzieję na powrót do zdrowia. O tej wyprawie może nikt by się nie dowiedział, gdyby nie interwencja proroka Eliasza. Wyszedł on na drogę, która prowadziła w stronę Ekronu, tam gdzie znajdowało się sanktuarium wspomnianego bóstwa. Jego pojawienie się w tym miejscu nie było ani przypadkiem, ani własnym pomysłem. Wpierw bowiem usłyszał słowo Boga, gdy przebywał w swoim domu. To ono wyznaczyło mu nową misję. Miał zatrzymać królewskich posłańców i przekazać im odpowiedź na pytanie władcy. Była to odpowiedź, którą kierował do Ochozjasza Bóg Izraela. Zawierała gorzki wyrzut grzechu niewiary. Dlaczego król nie zwrócił się do Boga swych przodków? Dlaczego szukał rady u martwych bóstw? Gdyby skierował swe serce ku Temu, który wyzwolił Izraela z niewoli egipskiej i ratował ten lud spośród różnych opresji to pewnie i on doświadczyłby Jego pomocy. Ale tego nie uczynił. Dlatego też do końca swych dni pozostanie chory. Łoże zaś, na którym spoczywa będzie miejscem jego śmierci. Powiedziawszy te słowa Eliasz odszedł, a posłańcy powrócili do króla rezygnując z dalszej podróży. Ich szybki powrót wprawił władcę w zdziwienie. Wiedział, że nie dotarli do celu. Nie było to możliwe w tak krótkim czasie. Co zatem się stało, że zawrócili z drogi? Ochozjasz nie musiał długo czekać na wyjaśnienie. Usłyszał bowiem z ich ust powtórzoną słowo w słowo wyrocznię Boga. Jedyne, czego nie wiedzieli ludzie, których posłał do Ekronu to to, kim był człowiek, który ośmielił się oskarżyć króla o niewiarę i zapowiedział jego dramatyczny los. Zapytał więc o jego wygląd. Wspomnieli o stroju złożonym z płaszcza z sierści i pasa około bioder. Wtedy rozpoznał z kim mieli do czynienia. Ów człowiek stojący na drodze był prorokiem Boga Izraela. Niewątpliwie był to Eliasz z Tiszbe. Nakazał go zatem sprowadzić do królewskiego pałacu. Chciał się przekonać, czy powtórzy mu wszystkie te zuchwałe słowa.

Ogień z nieba

By spełnić królewskie polecenie wysłano po Eliasza z pałacu 50 żołnierzy. Dotarli oni do podnóża góry, na której przebywał prorok. Byli oni pewni swej siły. Ich dowódca nakazał prorokowi zejść. Powołał się na rozkaz króla. Eliasz nie posłuchał go. Zdawał sobie sprawę, że może go czekać śmierć. Sam nie był wstanie przeciwstawić się przybyłym żołnierzom. Nie mniej wiedział, że zawsze może liczyć na ratunek ze strony Boga. Dlatego zamiast zejść zapowiedział dowódcy karę. Ponieważ przybyli po to, by sprzeciwić się słowu Boga, dlatego dotknie ich kara z Jego ręki. Będzie ona jednocześnie znakiem tego, że Eliasz jest prawdziwym prorokiem, człowiekiem, do którego Bóg skierował swe słowo. Ową karą będzie ogień z nieba, który pochłonie cały oddział wojska wraz z ich dowódcą. To wydawało się nieprawdopodobne. Nikt nie uwierzył Eliaszowi. Tak jak nie chciał wierzyć jego słowom sam król. Tymczasem wbrew wszelkim kalkulacjom zapowiedź proroka się spełniła. Żołnierzy, którzy słowo króla postawili nad słowo Boga spotkała śmierć. Mimo to Ochozjasz pozostał nieugięty. Posłał kolejny oddział z tą samą misją. I znów przebieg wydarzeń był taki sam jak poprzednio. Jednak i to nie odmieniło serca władcy. Posłał jeszcze jeden oddział. Pewnie i ten zginąłby w płomieniach Bożego gniewu, gdyby nie roztropność dowódcy. Ów ukorzył się przed Eliaszem. Prosił go o miłosierdzie. Błagał o ocalenie życia. Myślał nie tylko o sobie, ale i o swych podkomendnych. Chciał ich ocalić. Mówił, że po Eliasza zaś przybył nie z własnej woli, a jedynie na polecenie króla. Czy prorok mógł mu ufać? Czy wypowiedziane słowa były szczere? Tego nie wiedział. W jego serce zaczynał wkradać się lęk. Wolałby, aby po raz kolejny Bóg zesłał ogień z nieba. Nie chciał ryzykować i iść do pałacu władcy. Wątpliwości rozwiało słowo Boga. Przedstawił je Eliaszowi Anioł Boga. Zachęcał go, by wyzbył się wszelkiego lęku. Czyż Bóg nie dość wyraźnie okazał mu swą moc. Nie musi się chronić i ukrywać. Nie ma powodów, by obawiał się przysłanych tu żołnierzy, ich dowódcy, ani króla, który kazał go sprowadzić do swego pałacu.

Śmierć Ochozjasza

Prorok zaufał słowu Boga i nie zawiódł się. Gdy przyszedł do siedziby władcy nie spotkało go żadne nieszczęście. Stojąc przed królem wypowiedział jeszcze raz słowo które skierował do niego Bóg. Wypomniał mu jego grzech. Choroba jaką został dotknięty Ochozjasz odsłoniła to, co było w jego sercu – całkowity brak wiary i bałwochwalstwo. Wolał szukać ratunku u obcych bóstw niż u Boga, który wyzwolił Izraelitów i zawarł z nimi przymierze. Tym samym władca to Przymierze złamał i swym przykładem tego uczył innych. Prawo, które Mojżesz nadał Izraelowi, za takie zachowanie przewidywało śmierć winowajcy. Stąd Eliasz powtórzył wyrok Boga, który przedtem oznajmił przez posłańców. Chory król nie opuści swego łoża, ale na nim zakończy swe życie. Niedługi czas potem te słowa się spełniły. Ochozjasz umarł bezpotomnie. To wzmacniało dramat jego śmierci. Brak potomstwa podkreślał ogrom winy. Przypominał Izraelitom, że umierający człowiek był tak wielkim winowajcą, iż Bóg nie tylko przekreślił jego linię życia, ale ją całkowicie zamknął. To było przestrogą dla tych wszystkich, którzy jego wzorem chcieliby podążać ścieżką bałwochwalstwa. Jednak i to nie zostało zrozumiane. Bowiem, gdy o śmierci Ochozjasza na tron wstąpił Joram, jego brat, to mimo iż usunął znaki pogańskiego kultu Baala, jednak nie odwrócił swego serca od grzechu niewiary. Nie pojął zatem nic z przestrogi jakiej udzielił Eliasz sprowadzając ogień niszczący na królewskich żołnierzy.

ks. Krzysztof P. Kowalik

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!