TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 04:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prężę muskuły!

Prężę muskuły!

Fajny tytuł, prawda? Ale szczerze mówiąc, to prężę muskuły, których nie mam, więc nie ukrywam, że mimo wszystko z lekkim niepokojem piszę to co piszę, bo jeszcze się okaże, że wrócę na tarczy i będę się tutaj musiał gęsto tłumaczyć (jak swego czasu, kiedy w styczniu napisałem, że będzie to rok mojego doktoratu, a od tego czasu minęło wiele lat, a mojego doktoratu nikt nie widział i na pewno nie zobaczy :). Co będzie to będzie, ale fakty są takie, że kiedy czytacie te słowa, ja właśnie pieszo zmierzam z moją liskowską Grupą Bursztynową na Jasną Górę, a kiedy będziecie czytać kolejny edytorial (mam nadzieję, że uda się go napisać) będę przemierzał pieszo i samotnie portugalski szlak Camino: od św. Antoniego w Lizbonie do św. Jakuba w Santiago de Compostela! I jestem tak szczęśliwy z tego powodu i tak nabuzowany, że ze smutku, który mnie ogarnął przed dwoma tygodniami nie pozostało nawet cienia! 

Tak się nakręciłem, że zupełnie zapomniałem, o czym miałem dzisiaj napisać. Może więc po raz kolejny przypomnę, dlaczego tak bardzo kocham pielgrzymowanie. Przede wszystkim, bo – jak powiedział kiedyś dzisiejszy kardynał Grzegorz Ryś – wychodzę na pielgrzymkę, żeby wrócić do domu. To jest niesamowite, że dom staje się tak ważny, kiedy się zmierza zupełnie gdzie indziej, co nie znaczy, że cel nie jest ważny – ale to akurat jest oczywiste. Właśnie podczas drogi, zwłaszcza samotnej, człowiek potrafi w pełni zdać sobie sprawę z jakości swoich codziennych relacji. Natychmiast rozumiesz za kim tęsknisz najbardziej, a za kim wcale – mogą tu się pojawić bardzo poważne zaskoczenia. Dalej, pielgrzymka bardzo porządkuje życie i przewartościowuje nasze myślenie, uczy dostrzegać to, co w życiu jest naprawdę ważne, co jest elementarne i podstawowe, a jednocześnie daje do zrozumienia na ile rzeczy zupełnie niepotrzebnych, zbędnych, a często szkodliwych tracimy czas w swoim normalnym habitacie. O tym, że człowiek zbliża się do Boga nawet nie wspomnę, bo droga zawsze stawia ci pytanie o cel, o metę, również ten cel ostateczny. Pielgrzymka uczy cię wdzięczności prawdziwej, nawet za najdrobniejsze rzeczy i gesty, za kubek wody podany na trasie, za uśmiech i słowa pokrzepienia kiedy tracisz wiarę w to, że wytrzymasz do końca.

Potem są jeszcze intencje. Coś co odróżnia pielgrzymowanie od wędrowania (też bardzo fajne ;). Mam tylu ludzi, których kocham i na których mi zależy, tyle spraw, tyle problemów do omodlenia i odpokutowania, że czasami zwykłe modlitwy nie wystarczają i potrzeba jakiejś nadzwyczajnej formy, jakiegoś poważnego wysiłku, wyrzeczenia i poświęcenia. I tutaj pielgrzymka naprawdę robi różnicę. Ale najważniejsze jest to, o czym mówiła Małgosia, moja przyjaciółka i towarzyszka licznych pieszych pielgrzymek z Wrocławia do Częstochowy. Kiedy już przestała na nie chodzić, często powtarzała, że bardzo jej tych pielgrzymek brakuje, ale jeszcze bardziej tęskni za tymi kilkoma miesiącami bezpośrednio po pielgrzymce, kiedy była po prostu lepszym człowiekiem. To mój główny cel!

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!