Pragnienie powrotu
Tęsknota za domem rodzinnym trawiła serce Tobiasza młodszego. Nie dlatego, że było mu źle u teściów. Wręcz przeciwnie. Niczego mu nie brakowało. Nie mniej zdawał sobie sprawę z tego, iż czas jego wyprawy znacznie przedłuża się od planowanego. To z pewnością budziło w sercach jego rodziców obawy i niepokój.
Tobiasz młodszy zwrócił się do swego teścia o zgodę na to, by mógł wyruszyć w drogę do domu rodzinnego. Nie czynił tego jakoby czuł się zniewolony. Postąpił tak przez szacunek dla Raguela. Chciał też jasno określić powody swego odejścia. Przecież tak rodzice Sary, jaki i ich sąsiedzi, mogli różnie rozumieć szybkie opuszczenie domu weselnego.
Pożegnanie
W odpowiedzi Tobiasz usłyszał prośbę, by pozostał jeszcze kilka dni. Raguel chciał nacieszyć się tak jego obecnością, jak i szczęściem młodej pary. Proponował, iż pośle posłów z dobrymi wiadomościami do jego rodziców. Jednak Tobiasz nie przystał na ten pomysł. Obawiał się, by pojawienie się obcych ludzi zamiast niego nie obudziło jeszcze większych obaw i zamieszania. Znał przecież wrażliwość swej matki, jak i nieufność oraz podejrzliwość ojca. Oni mogli nie uwierzyć wysłańcom. Wolał pojawić się osobiście. Poza tym czuł jakieś nieokreślone, wewnętrzne przynaglenie, by ruszyć w drogę powrotną. Jego przyczyny ani pochodzenia nie umiał określić ni wytłumaczyć. Nie zdawał sobie sprawy, że jego źródłem jest Bóg, który w swych planach miał wpisane udzielenie kolejnych darów tak dla niego, jak i jego bliskich. Tej stanowczej i zasadnej prośbie młodzieńca Raguel nie chciał się sprzeciwiać. Poprosił jedynie, by Tobiasz przyszedł do niego razem z Sarą. Wezwał ich, by spełnić swą obietnicę daną w dniu wesela. Obdarował ich połową majątku. Zadbał, by niczego im nie zabrakło. Zaopatrzył w służbę, juczne zwierzęta, szaty i potrzebne sprzęty. Nie żałował niczego. Dawał to, co najlepsze. Przecież chodziło o jego dzieci. Następnie wypowiedział nad nimi błogosławieństwo. Niech Wszechmocny ma ich w swej opiece. Niech będą zdrowi i szczęśliwi. Wyraził również pragnienie, by nim na tym świecie zamknie oczy mógł ujrzeć swoje wnuki Żegnając swą córkę Sarę powiedział jej, aby swych teściów traktowała jak własnych rodziców i otaczała ich we wszystkim szacunkiem, tak jak gdyby to oni ją zrodzili. Prosił ją też o godne postępowanie, by mógł usłyszeć o niej dobre wieści. Ufał, że tak będzie, nie mniej uznał za stosowne podkreślić to w chwili rozstania. Nikt przecież nie wiedział, czy dane im będzie się jeszcze zobaczyć. W podobny sposób przemówiła i Edna. Prosiła Tobiasza, by opiekował się jej córką i był dla niej dobry. Pragnęła, aby Sara była z nim szczęśliwa. Niech dba o nią i darzy ją radością. Niech będzie mu tak bliska jak siostra. Sama zaś – zgodnie ze zwyczajem – nazwała siebie matką Tobiasza. W obliczu przyszłych, nieznanych dni życzyła młodym małżonkom, by były pomyślne i niosły ze sobą dobro. Pocałunek obojga zakończył te pożegnalne słowa. Był jak pieczęć macierzyńskiej miłości.
Droga powrotna
Tak Tobiasz rozpoczął drogę powrotną do rodzicielskiego domu. U jej początku błogosławił Boga za wszystko to, co go do tej pory spotkało. Cieszył się nieprzewidywanymi dobrodziejstwami. Ruszył posłuszny swym rodzicom, by odzyskać zdeponowane pieniądze, a nieoczekiwanie znalazł największy skarb – miłość swego życia: Sarę. Ufał, iż odzyska rodzinny majątek, a tymczasem nie tylko go pomnożył, ale zyskał nowych rodziców a sam przez małżeństwo położył fundamenty pod budowę własnej rodziny. Odchodzącym przyglądali się długo przez łzy rozstania Edna i Raguel. Spoglądali ku nim aż ich sylwetki zniknęły z horyzontu. Raguel, którego życie wiele nauczyło, życzył w duchu młodemu Tobiaszowi jednego: aby jego miłość wobec rodziców, a tym samym wobec całej rodziny, nigdy nie wygasła; by obojgu młodym udało się utrzymać jej jasny płomień aż po kres swych dni.W drodze powrotnej obojgu młodym towarzyszył Rafał. Gdy zbliżali się ku Niniwie skierował on na osobności kilka słów do Tobiasza. Przypomniał mu o stanie zdrowia jego ojca i sytuacji, w jakiej znajdował się jego dom w chwili, gdy wyruszali w podróż. Zaproponował, by Tobiasz zostawił na kilka dni swą żonę i udał się z nim do swego domu. W ten sposób będą mogli obaj przygotować wszystko na przyjście Sary. Przecież rodzice Tobiasza nie spodziewają się ich powrotu, a do tego niewątpliwie będą potrzebowali pomocy, by wszystko przygotować na przyjęcie Sary. Gdy obaj pojawią się wcześniej będą mogli ich wyręczyć. Tym samym Sara zostanie godnie wprowadzona do nowego domu.
Przed spotkaniem
Przedstawiona propozycja przypadła do gustu Tobiaszowi. Chętnie na nią przystał. Również Sara nie wyrażała sprzeciwu. Ufała mu. Zresztą nie pozostawała sama. Towarzyszyli jej ludzie, których posłał z nią w drogę jej ojciec i matka. Tak wraz z całą karawaną pozostała na postoju, a Tobiasz wraz z Rafałem wyruszyli w drogę ku domowi. Gdy szli sami towarzysz podróży wydał Tobiaszowi dziwne polecenie. Nakazał mu wziął do ręki żółć z zabitej ryby, tej która próbowała ugryźć Tobiasza, gdy zatrzymali się nad wodami rzeki Tygrys w drodze do Ekbatany. Tobiasz nie wiedział po co ma to uczynić. Jednak pamiętał, że inne rady Rafała okazały się pomocne w wypędzeniu złego ducha z komnaty Sary, dlatego i tym razem zrobił tak, jak mówił mu jego opiekun. Gdy byli blisko domu rodzinnego obu podróżników ujrzała Anna. Ona codziennie wypatrywała ich powrotu, tęskniąc za swym synem. Teraz dostrzegła tak jego, jak i człowieka, z którym wyruszył w tak niebezpieczną podróż. Wszystko wskazywało na to, że obaj wracają w zdrowiu i pomyślności. Natychmiast oznajmiła o tym ojcu Tobiasza i wezwała go, by wyszedł na powitanie syna i towarzyszącego mu przewodnika. Słysząc jej słowa nie zwlekał ani chwili. Jedynym, co opóźniało jego kroki była ślepota. To dało odrobinę czasu na krótką rozmowę między Rafałem a Tobiaszem, a właściwe chwilę, w której Rafał udzielił mu kolejnej rady. Zanim Tobiasz powita ojca niech przetrze jego oczy rybią żółcią. Ona przyniesie uzdrowienie i przywróci starcowi wzrok. Wniknie bowiem głęboko i pozwoli na ściągniecie bielma z oczu ślepca. Wtedy on przejrzy i ujrzy tak syna, jak i światło otaczającego go świata. Więcej już nie był w stanie powiedzieć, gdyż Anna dobiegłszy do swego syna z radością rzuciła się Tobiaszowi na szyję w geście radosnego powitania.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!