Pożyteczny chochlik?
Jak się na pewno zorientowaliście, niektórzy nawet nas o tym poinformowali, w poprzednim numerze „Opiekuna” chochlik dziennikarski (fajny jest ten chochlik, bo zawsze można na niego zrzucić winę) sprawił, że została wydrukowana dwukrotnie ta sama strona. Oczywiście bardzo przepraszamy za zaistniałą sytuację. Na szczęście nie straciliśmy z tego powodu części jakiegoś innego artykułu, co by jeszcze bardziej pogrążyło sytuację, a jedynie dwie krótkie informacje z życia diecezji, które zamieszczamy w numerze bieżącym, przepraszając jednocześnie ich autorów za opóźnienie.
Tak się jednak złożyło, że tekst, który pojawił się dwa razy, to stała rubryka redagowana przez kaliskich kleryków, w której - raz na miesiąc - opowiadają o swoim życiu w poznańskim seminarium. Zastanawiam się, czy dzięki temu niezamierzonemu zdublowaniu artykułu więcej niż zwykle czytelników zainteresowało się refleksjami kleryków. I tak generalnie się zastanawiam, czy nas w ogóle obchodzi ilu mamy kleryków, jak wygląda ich formacja, czy się za nich modlimy, czy przychodzi komukolwiek do głowy taka myśl, „że może mój syn mógłby zostać księdzem”, oczywiście, jeśli Pan Bóg go powoła, a chłopak zechce na to zaproszenie odpowiedzieć. Wiadomo, że kleryków jest niewielu, nie są już możliwe wyjazdy powołaniowe do wszystkich parafii naszej diecezji i tak naprawdę poza centralnymi świątyniami Kalisza czy Ostrowa i rodzinnymi parafiami kleryków, rzadko mamy okazję zobaczyć ich „w akcji”, nacieszyć się młodymi chłopakami, którzy w skrajnie sceptycznym dzisiaj środowisku, decydują się na taki wybór. Ale to nie znaczy, że mamy o nich zapomnieć, że mamy zapomnieć o modlitwie o powołania.
Podejmujemy również w naszej diecezji naprawdę dobre inicjatywy, które mają na celu formację ludzi świeckich, którzy będą się angażować w życie wspólnot parafialnych i odciążać księży od tych zadań, do których nie trzeba mieć święceń kapłańskich, ostatnio choćby wprowadzona instytucja stałego diakonatu. I to wszystko jest naprawdę bardzo potrzebne. Ale nie możemy zapomnieć, że ci świeccy animatorzy, katechiści czy nawet diakoni, nie mogą zastąpić księży w dwóch najbardziej życiodajnych misteriach naszej wiary, czyli w celebracji Eucharystii i sakramentu pokuty. Dlatego nawet ewentualne wielkie sukcesy w naborze i formowaniu do tych różnych posług nie powinny uśpić naszej czujności i troski o powołania kapłańskie. Mamy diecezjalną nowennę, którą modlimy się w parafiach w pierwsze czwartki miesiąca, ale myślę, że wszyscy możemy i powinniśmy zrobić więcej. Może ten nieszczęsny chochlik dziennikarski, który jakoś wyróżnił tematykę powołań na naszych łamach akurat w Wielkim Poście spowoduje, że podejmiemy któreś z właściwych temu czasowi działań, modlitwę czy post, w intencji powołań. A może coś ofiarujemy za tych, którzy już są w seminarium, ale przecież nie jest powiedziane, że wszyscy muszą dojść do kapłaństwa. Może borykają się z jakimś złym duchem, którego tylko post i modlitwa mogą pokonać. Nie mamy pojęcia w ilu młodych sercach rozgrywają się wielkie duchowe boje, czy pójść do seminarium, czy nie, pozostać w nim, czy pójść w świat, a do tego jeszcze przecież są serca i umysły przełożonych, którzy mają pomóc rozeznać i ze strony Kościoła potwierdzić, że powołanie jest autentyczną odpowiedzią na wezwanie Boga. Te wszystkie serca potrzebują naszego wsparcia, nie żałujmy go w tym Wielkim Poście.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Dopowiadając do wcześniejszego komentarza też robię literówki szczególnie pisząc za pomocą telefonu. Cieszę się, że trafiłam na dwutygodnik, bo śmiało może redakcja konkurować (a właściwie uzupełniać) z tygodnikami katolickimi dostępnymi w kraju. Czytam od deski do deski. Super, że są stałe rubryki poświęcone św. Józefowi. Pozdrawiam
Choclik cochlikiem mi nie przeszkadza. Patrząc na literówki w każdym wydaniu to można machnąć ręką. Liczy się treść, a tutaj moim zdaniem nie brakuje bardzo, bardzo dobrych artykułów. Chociaż jestem z innej diecezji, a gazetę nabywam w Poznaniu, to mam zamiar nadal kupować. Dzięki Wam (czyt. redakcji), i pewnej sytuacji jaka miała miejsce po obejrzeniu filmu Opiekun, znowu zaczełam interesować się postaciq św. Józefa i zawierza mu różne sytuację życiowe. Pozdrawiam.