TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Sierpnia 2025, 00:34
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Powstając z ruin

Powstając z ruin

Obraz stanu murów i bram Jerozolimy rodził w sercu ból. Zniszczenia były jak niezabliźniona rana. Przypominały dramat oblężenia. Stanowiły świadectwo ludzkiego cierpienia. Rozbrzmiewały echem płaczu mieszkańców miasta. Ale rzecz sprowadzała się nie tylko do przeszłości.

Opłakany stan bram i murów miasta dawał okazję do drwin i szyderstw ze strony nieprzyjaznych Hebrajczykom sąsiadów. Kpili z ich wiary i wyśmiewali się z nadziei związanych z powrotem do ziemi ojców. Codzienny widok ruin gasił także ducha w samych repatriantach. Czuli się bezradni wobec ogromu zniszczeń. Dlatego Nehemiasz postanowił obudzić w nich nadzieję i rozpalić ducha wzywając do pojęcia się dzieła odbudowy.

Doświadczenia Nehemiasza
W swym wezwaniu Nehemiasz odwołał się do dwóch rzeczy. Wpierw wspomniał o swym doświadczeniu opieki Boga. Jego interwencja sprawiła, że mógł przybyć do Jerozolimy, do swych rodaków. Dzięki działaniu Boga mógł to uczynić oficjalnie, za zgodą i wiedzą perskiego władcy. Podkreślił następnie królewską przychylność sprawie odbudowy miasta. Nie ma zatem na co czekać. Stosowniejszej chwili nie będzie. I nie ma co oglądać się na innych. Od teraz wszystkie siły trzeba poświęcić tej sprawie. Jego słowa dotarły do ludzkich serc jak ziarno rzucone na żyzną glebę. Zgromadzeni wokół Nehemiasza podjęli decyzję przystąpienia do odbudowy. Niesieni siłą jego mowy sami nawzajem zachęcali się do pracy. Wezwanie Nehemiasza przyszło jak iskra, która rozpaliła wielki płomień. Tak przyczynił się on do przekucia w czyn pragnień, które tliły się w ludzkich sercach. Stał się znakiem woli Boga. Potwierdził Jego błogosławieństwo. Dał gwarancję, że Wszechmogący pragnie, by Jerozolima powstała z gruzów, a Jego lud podniósł się z upokorzenia zadanego mu przez pogan.
Po wyjawieniu przez Nehemiasza jego zamiarów nie trzeba było długo czekać, aby wieść o nich rozniosła się po okolicy. Wieści z Jerozolimy prędko dotarły do Samarii. Tam sprawa spotkała się ze sprzeciwem. Padły oskarżenia o bunt i spisek przeciw królowi. Podnoszono wszelkie możliwe zarzuty, byleby tylko zdławić dzieło odbudowy. Chciano też osłabić ducha budowniczych twierdząc, że nigdy nie podołają zamierzonemu dziełu, że przerasta ono ich siły. W tym, co mówiono prawda nie miała jakiegokolwiek znaczenia. Namiestnikowi Sanballatowi zależało jedynie na jednym: by jego władza w niczym nie została uszczuplona, by Jerozolima na zawsze podlegała Samarii.

Odpowiedź
Słowom Samarytan stanowczo sprzeciwił się Nehemiasz. Przypomniał, że pomyślność dzieła nie wynika jedynie z ludzkiej siły. To Bóg sprawi, że zostanie ono wykonane, gdyż jest to Jego zamysł. Natomiast Sanballat i jego słudzy nie mają prawa ani tego dzieła blokować ani w jakikolwiek sposób do niego się wtrącać. Są bowiem obcymi. Jerozolima zaś do nich nie należy, ani nigdy nie należała.
Odpowiedź Nehemiasza wzmocniła ducha Hebrajczyków. Poszczególne grupy przystąpiły do dzieła odbudowy. Rozpoczęli je pod wodzą arcykapłana Elisziba kapłani. Naprawili Bramę Owczą. Wstawili jej wrota i dokonali ich poświęcenia. Potem podjęli się dalszej pracy. Za nimi ruszyli inni. Z pieczołowitością układano kamienne bloki murów. Przygotowywano wrota, uchwyty i zasuwy oraz belki wzmacniające wejścia. Imiona poszczególnych pracowników zapisały się w ludzkiej pamięci oraz powiązały się z kolejnymi bramami i odcinkami muru. Mieszkańcy miasta nie szczędzili wysiłku. Dawnego kształtu i piękna nabierały kolejne bramy, wieże i odcinki muru. Pracowały nad nimi grupy rzemieślników. Miasto krok po kroku wracało do dawnej świetności. Jednocześnie praca jednoczyła mieszkańców Jerozolimy i przywracała im poczucie własnej wartości oraz godności. Podjęte dzieło coraz intensywniej zmierzało ku pomyślnemu finałowi, choć czasem pojawiali się i tacy, którzy odmawiali pracy nad nim. Tych jednak na szczęście było niewielu. Większym problemem niż oni byli zewnętrzni wrogowie.

Nieskuteczne obelgi i szyderstwa
Pomyślny przebieg odbudowy wzbudził złość w sercu namiestnika Samarii. Wcześniej był przekonany, że Nehemiasz niczego nie osiągnie, a mieszkańcy Jerozolimy nie dadzą rady zaplanowanemu dziełu. Widząc ich sukcesy zawrzał gniewem. Nie mógł pogodzić się ze swą błędną oceną sytuacji. W niewybrednych słowach dawał upust nienawiści, jaka wypełniała jego serce. Nie przebierał też w słowach złorzecząc i ubliżając Hebrajczykom. Zarzucał im nieumiejętne prowadzenie prac, bezmyślność i naiwność. Szydził z ich wiary w pomoc i opiekę Boga. W tym wtórował mu jego sługa, który kpił mówiąc, że odbudowywany mur Jerozolimy zawali się pod ciężarem wskakującego nań szakala. Jednak te słowa nie osłabiły ducha pracujących nad odbudową, a ich odpowiedzią była modlitwa. Przedstawiali w niej swe poniżenie Bogu i prosili, by On wziął ich w obronę. Jednocześnie nie ustawali w swej pracy. Swym czynem chcieli wykazać bezsensowność wypowiedzi samarytańskiego namiestnika i jego sługi.
Obelgi i szyderstwa miały działać jak piasek sypany w tryby. Jednak nie odniosły żadnego skutku. Bramy i mury Jerozolimy dźwigały się z ruin. Coraz bliżej było do chwili, gdy zamkną się niczym pierścień chroniący miasto i przywrócą mu nie tylko bezpieczeństwo, ale i rangę stolicy Judei. Tym samym dadzą tej ziemi niezależność od zwierzchnictwa Samarii. Dlatego gdy w pałacu namiestnika Sanballata zauważono, że słowami nie zdołano przeszkodzić dziełu odbudowy zdecydowano się na inny krok. Postanowiono zebrać zbrojne siły i uderzyć na miasto, by wywołać zamieszane i położyć kres rozpoczętej pracy. Jednak i tego nie ulękli się ludzie pracujący nad Bożym dziełem. I tym razem wznieśli swą modlitwę do Boga, a jednocześnie wystawili straże pilnujące miasta dniem i nocą, by dawać odpór agresorom. Nie mniej trudna sytuacja budziła u wielu lęk i niepokój. Zastanawiano się, czy wystarczy sił do pracy nad odbudową i jednoczesnej obrony podjętego dzieła. Wtedy z pomocą przyszli okoliczni Żydzi informując o kierunkach z jakich nadchodził wróg. Dzięki tym informacjom Nehemiasz przygotował kryjówki dla obrońców w zagrożonych punktach. Dodawał też im odwagi przypominając o mocy Boga i o rodzinach których bronią. Jednocześnie, by nie ustały prace podzielił lud na dwie grupy. Jedna pracowała nad odbudową muru, a druga była gotowa do jego obrony przed nieprzyjacielem.

Ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!