TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 21:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Podobieństwo losu

Podobieństwo losu

Zdarza się, że choć ludzie żyją daleko od siebie i wzajemnie się nie znają ich losy bywają podobne, a niekiedy splatają się ze sobą w czasie i miejscu wyznaczonym przez Boga. Taka właśnie sytuacja miała miejsce w życiu rodów Tobiasza i Raguela.

Stało się tak, mimo tego iż Tobiasza i Raguela dzieliły znaczne odległości, gdyż rodzina Raguela żyła w Ekbatanie, stolicy Medii. I tej rodziny, podobnie jak rodziny Tobiasza, los zdawał się nie oszczędzać. Jedno różniło ich sytuację to rodzaj nieszczęścia i osoba, którą ono dotknęło. Tu chodziło nie o ojca, ale o jego córkę. Jej cierpienie wiązało się z kłopotami małżeńskimi, a ściślej mówiąc z dramatycznie kończącymi się próbami zawarcia związku małżeńskiego. Sarze, bo takie imię nosiła córka Raguela, nie brakowało ani urody, ani majątku. Była dobra partią. Wielu młodzieńców zwracało na nią uwagę i myślało o oświadczynach. Również ich rodzice chętnie widzieliby ją jako ich synową. Tak jednak działo się do pewnego czasu, póki nie okazało się, że kolejne próby zawarcia małżeństwa kończą się dramatem. Bowiem ci mężczyźni, którzy próbowali pojąć Sarę za żonę umierali zanim małżeństwo zostało skonsumowane. Jedna, czy druga sytuacja mogła być uznawana za przypadek. Ale gdy zmarło już
siedmiu, to rzecz zdawała się być mocno niepokojącą i podejrzaną.

Oskarżona przez służącą
Na temat Sary zaczęły krążyć różne niecne plotki. Zaczęto wręcz podejrzewać ją o umyślne zabójstwa kolejnych narzeczonych, dokonywane w chwili, gdy próbowali się zbliżyć do niej, by dopełnić zawierane małżeństwo. Któregoś dnia takie oskarżenie rzuciła jej w twarz własna służąca. Nie tylko szydziła z niej, ale wręcz obwiniała o nieprawość. Nazwała ją zabójczynią. Podkreślała, że żaden z mężczyzn, za którego Sara została wydana, nie wprowadził ją do swego rodu, nie wziął pod opiekę, ani nie dał jej swego imienia.

Te słowa były zmieszane ze strachem i nienawiścią. Może były wynikiem zazdrości, a może zrodziły się ze zwykłej małości serca niezdolnego do współczucia człowiekowi znajdującemu się w nieszczęściu. A może zabrakło jej zwykłego rozsądku czy dobrej woli i dlatego osądzała Sarę po pozorach czy zasłyszanych i niesprawdzonych pogłoskach. To trudno jednoznacznie określić. Dość, że owa służąca oskarżyła ją we własnym jej domu o jeden z najbardziej niecnych czynów, czyli wielokrotne zabójstwo. Co więcej wezwała ją do opuszczenia własnego domu. Uznała za dręczycielkę całego otoczenia. Życzyła jej, by nigdy nie miała dzieci, by jej imię zostało wymazane z ludzkiej pamięci, czyli by życie Sary zostało unicestwione na zawsze.

Dlaczego?
Słowa służącej przelały czarę goryczy. Przecież Sara szczerze kochała kolejnych swych mężów. Cierpiała z powodu śmierci każdego z nich. Nosiła w głębi duszy ranę wielokrotnego wdowieństwa. W chwili gdy pojawiała się nadzieja na ułożenie sobie życia niespodziewanie przychodziła śmierć i zmuszała ją, by po raz kolejny przeżywała ból żałoby i bezpotomnego wdowieństwa. Sama Sara do końca nie zdawała sobie sprawy z powodów takiej sytuacji. Nigdy nie uczyniła niczego, by w jakikolwiek sposób zniszczyć, czy zranić życie tych, których miłowała i którzy otaczali ją miłością. Każdy nowy związek był dla niej światłem nadziei. Jednak ono gasło zanim zdążyło wypełnić jej życie. Zaś pytanie o powód tej sytuacji pozostawało bez odpowiedzi.

Czy jest winna czemuś, z czego nawet nie zdaje sobie sprawy? Czy ponosi na sobie konsekwencje czyichś grzechów? Na żadne z tych pytań nie była w stanie odpowiedzieć twierdząco. Gdyby tak było poniosłaby nawet najcięższą pokutę. Czy zatem ona sama niesie w sobie śmierć? Czy stanowi zagrożenie dla życia innych ludzi? O to oskarżała ją własna służąca. Kobieta przyjęta przez jej rodzinę pod wspólny dach. Osoba, która otrzymała tu pracę, wyżywienie i schronienie. Nigdy nie uczyniono jej przykrości. Teraz oskarża ją o najcięższe winy. To bolało bardziej niż gdyby powiedział to obcy człowiek. Zdawało się, że w bliskiej osobie, że w drugiej kobiecie znajdzie pomoc lub choćby zrozumienie. Tymczasem stało się przeciwnie. Ona jeszcze przysporzyła jej bólu.

Decyzja o samobójstwie
W całej tej sytuacji nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że za ową plątaniną ludzkiego losu stał zły duch imieniem Asmodeusz. Nie było to jakieś fatum lub zły los. Była to konkretna osoba, duch zbuntowany przeciw Bogu. Nie mógł uderzyć bezpośrednio w Boga. Był na to zbyt słaby. Nie mogąc szkodzić Stwórcy postanowił szkodzić jego stworzeniu. Zdecydował się uderzyć w życie człowieka, przecież Bóg stworzył go na swój obraz i podobieństwo. Obdarzył najpiękniejszym darem, jakim jest życie i wolna wola. By spełnić swój zamiar postanowił doprowadzić człowieka do zwątpienia. Chciał tak uprzykrzyć mu życie, by odechciało mu się żyć. Za obiekt swych działań wziął Sarę. Był już prawie bliski sukcesu, gdy słowa jakie usłyszała Sara od swej służącej doprowadziły ją na granicę bólu i rozpaczy. Ona wtedy postanowiła odebrać sobie życia. Przeżywany ból zdawał się być ponad jej siły. Dlatego zdecydowała przeciąć nić swego życia. Udała się do górnej izby, by tam się powiesić i tak zakończyć swój bolesny los.

Jednak w ostatniej chwili, niczym powiew jakiejś łaski, przyszło opamiętanie. Nie pojawiło się ono znikąd. Zrodziło się z mocnego fundamentu, na jakim Sara budowała swoje życie. Tym fundamentem były przykazania. Teraz, w chwili zagrożenia, dały jej ratunek. I wcale nie myślała o sobie. W jej sercu rozległy się słowa, które wielokrotnie powtarzała i którymi żyła na co dzień: czcij ojca swego i matkę swoją. Zrozumiała, iż jeśli odbierze sobie życie, to tym samym wystawi swego ojca na drwiny i szyderstwo. Zhańbi jego imię. Swym czynem potwierdzi wszystkie podejrzenia i obmowy. Zostawi go z niesławą. Przysporzy mu bólu. Nie chciała zranić jego serca. Była jego jedyną córką. Postanowiła zatem całą sprawę powierzyć Bogu. Jeśli On uznaje ją za złą to niech odbierze jej życie. Pełna bólu wyciągnęła swe ręce ku Bogu na modlitwie. Wyznał przed Nim swą niewinność. Wspomniała o ojcu, który tylko w niej ma oparcie. Mówiła o goryczy swego cierpienia. Jeśli Bóg chce to niech zakończy jej życie. Jeśli zaś uzna za stosowne, by pozostała na tej ziemi, niech wejrzy na jej poniżenie i zlituje się nad nią. ■ 

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!