TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 23:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Po owocach ich poznacie

Po owocach ich poznacie

Od dłuższego już czasu nie robiłem w tym miejscu wycieczek na terytoria polityczne i choć pewnie Wielki Post nie jest najlepszym ku temu czasem, ale potraktujmy to jako formę umartwienia, bo od dawna nie znajduję żadnej przyjemności w komentowaniu polityki. Ostatnio istotnym wydarzeniem politycznym stała się wizyta prezydenta Joe Bidena w Warszawie i w Kijowie. Nie mam oczywiście zamiaru komentować żenującego wyścigu do zrobienia sobie fotki z prezydentem USA, ani wchodzić w polskie przepychanki polegające z jednej strony na umniejszaniu znaczenia tej wizyty, choćby przez twierdzenie, że jej polska część była jedynie nieistotnym przystankiem w drodze do Kijowa, a z drugiej strony na upieraniu się, że była wizytą wiekopomną i olbrzymim sukcesem naszej polityki zagranicznej. Uważam, że była ważna i umacnia wizerunek Polski (druga wizyta Bidena u nas w tak krótkim odstępie czasu jest sama w sobie czymś wyjątkowym na tle innych prezydentur Stanów Zjednoczonych), potwierdzają to też analizy w prasie zagranicznej, która zwykle Polską zajmuje się raczej w negatywnym kontekście, ale nie tracę z oczu perspektywy, która każe mi widzieć w niej przede wszystkim, jak zawsze, realizację politycznej agendy prezydenta USA i amerykańskich interesów. Trudno zresztą, żeby było inaczej. Ale nie ten wątek dzisiaj szczególnie mnie interesuje.

Nie chcę przypominać różnych epitetów, którymi obdarzano obecną głowę USA jeszcze kilka miesięcy temu, żeby nie powiedzieć jak go wyśmiewano traktując go, jak nic nie znaczącego starca, który tak naprawdę momentami sam nie wie co robi czy gdzie się znajduje. Natomiast teraz coraz częściej słyszymy głosy o wielkim mężu stanu. Zacytuję teraz kolegę Jacka Dziedzinę z „Gościa Niedzielnego”, ale nie dlatego, żeby to właśnie on wcześniej jakoś szczególnie wyśmiewał Bidena, a teraz zmienił zdanie, absolutnie nie. Po prostu jego słowa dobrze oddają to, co chcę zilustrować: „Postawą wobec wojny na Ukrainie Joe Biden przełamał opinię chwiejnego przywódcy bez wizji w polityce zagranicznej. Jego podróż do Kijowa była nie tylko wsparciem Ukrainy i demonstracją siły Stanów Zjednoczonych przed Rosją. I nie tylko wyrazem odwagi, wypływającej z przekonania, że tam po prostu trzeba pojechać. To była również jego osobista… pielgrzymka pokutna jako polityka”. Historia z pewnością zna przypadki słabych polityków, którzy przez jedną wielką decyzję zmienili bieg swojej kariery, czyniąc ją wielką, ale też i sytuacje wręcz przeciwne. Sęk w tym, że takie rzeczy można ocenić dopiero z perspektywy czasu. Nawet zakładając, absolutnie słusznie, że stosunek do agresji Rosji na Ukrainę jest papierkiem lakmusowym, który demaskuje różne postawy: tutaj staje się jasne kto kogo wspiera, kto się ociąga, a kto nie wspiera wcale. Łatwo więc zauważyć, komu zależy na interesach z Rosją za wszelką cenę. I tutaj postawa Bidena jest oczywista. Czy rzeczywiście uczyniła z niego wielkiego męża stanu? Za wcześnie żeby to zadekretować. 

Zawsze mnie to zastanawiało, że w jednym miejscu Ewangelii zapisano takie słowa Pana Jezusa: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Mt 12, 30), a w innym takie: „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami” (Mk 9, 40). Jakkolwiek by ich egzegeci nie wyjaśniali, myślę że trzeba po prostu uważnie rozeznawać każdą sytuację i nie dawać się ponieść emocjom pod wpływem jednorazowego wydarzenia. W końcu „po owocach ich poznacie”. A teraz już milczenie. Jest Wielki Post.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!