Piesek św. Józefa - odcinek 2
Tym, którzy zapomnieli przypominam, a tym, którzy nie czytali pierwszej części naszego cyklu „Piesek Świętego Józefa” wyjaśniam – że bohaterem naszych opowieści nie jest prawdziwy piesek, ale św. Andrzej Bessette, który kochał św. Józefa i który sam się nazywał jego pieskiem.
Andrzej jako chłopiec stracił rodziców, w dodatku był bardzo chorowity. Czuł się samotny i smutny i pewnego dnia poprosił św. Józefa, by ten został jego zastępczym tatą. Andrzej żył prawie 170 lat temu w Kanadzie. Z powodu wielkiej biedy w jakiej się wychowywał, nie ukończył nawet szkoły podstawowej. Jedyną rzeczą jaką miał był mały krzyż, który jego ciocia podarowała mu w dniu Pierwszej Komunii Świętej. Kiedy Andrzej ukończył 18 lat rozpoczął pracę przy budowie torów kolejowych w Ameryce. Kiedy jego koledzy umawiali się na randki, on odkrył, że jego powołaniem jest modlitwa i wstąpił do zakonu. Szybko okazało się jednak, że Andrzej z powodu swojego słabego zdrowia i braku wykształcenia właściwie nie nadaje się na zakonnika. Ostatecznie przyjęto go jednak, bo przełożony zgromadzenia stwierdził, że Andrzej umie się wspaniale modlić i ze z pewnością jego modlitwa pomoże całemu zakonowi. I tak Andrzej został zakonnikiem. W zakonie pełnił funkcję furtiana, to znaczy kogoś kto czuwa nad bramą klasztoru. Ludzie uwielbiali Andrzeja. Przychodzili do niego po pomoc, po modlitwę, pocieszenie i zawsze odchodzili zadowoleni. Andrzej rozdawał im medaliki ze św. Józefem i oliwę z lampy, która paliła się przed figurą św. Józefa. I wtedy zaczęły dziać się pierwsze cuda za sprawą Andrzeja: wielu chorych, za których się modlił odzyskiwało zdrowie. Lekarze w mieście, w obawie o to by mieli kogo leczyć, udali się do przełożonego klasztoru i poprosili, by zakazał Andrzejowi leczyć ludzi „tajemnymi sposobami”. Przełożony jednak przeczuwał, że Andrzej otrzymał dar uzdrawiania od samego Boga i pozwolił mu nadal modlić się z chorymi o ich zdrowie i leczyć ich rany oliwą z lampy, która płonęła przed figurą św. Józefa. A to był dopiero początek cudów, jak wspomniałam…
Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!