Pierwszy z pustych grobów
„Uradowałem się, gdy mi powiedziano: pójdziemy do domu Pańskiego”. Te słowa psalmista proponuje pielgrzymom udającym się w stronę Jerozolimy jako modlitwę. Zapewne niektóre psalmy towarzyszyły Izraelitom wędrującym ku Miastu Świętemu. Może ich recytację rozpoczynano wtedy, gdy po raz pierwszy zza wzniesień pustyni wyłaniał się zarys wzgórz jerozolimskich? Z pewnością radość budziła się w sercach wędrowców na widok pierwszych budowli miasta, do którego zmierzali. Za chwilę ten widok znikał, gdyż droga opadała.
Po pokonaniu następnego wzniesienia można było je znów zobaczyć. I tak było kilkakrotnie. Trzeba się było uzbroić w wytrwałość, pokrzepić siły, by dalej wędrować. W nocy bliskość miasta zwiastowały jego światła, to rozbłyskujące w ciemności, to zasłaniane przez kurtynę pustynnych wzgórz. Jakże wtedy nie wołać: „Budowla Jego jest na świętych górach: Bóg miłuje bramy Syjonu, bardziej niż wszystkie namioty Jakuba”. I dziś te, lub podobne słowa, inspirują modlitwę pielgrzymów zmierzających do źródeł swej wiary. Zanim jednak tam się znajdą potrzeba wytrwałości i podjęcia trudu pokonania coraz wyższych wzniesień.
Po drodze mijamy pojedyncze osiedla Beduinów – mieszkańców pustyni. Ich dobytek to namiot i stado kóz i owiec. Do tego dochodzi cysterna na wodę, a czasem i samochód. Posiadają tyle, ile można spakować i zabrać w drogę. Nie przywiązują się do miejsc i rzeczy. Najważniejsza jest rodzina i plemię, do którego należą. Choć żyją w znacznym ubóstwie, to uważają się za królów pustyni. Podstawową zasadą, jaką się kierują jest prawo gościnności. Dziś ty potrzebujesz schronienia w moim namiocie – udzielę ci go, bo przecież jutro mogę przechodzić obok twojej siedziby i potrzebować twej pomocy. Ci mieszkańcy pustyni trudnią się pasterstwem. Są znawcami pustyni. Stąd często korzystano z ich usług jako tropicieli, przewodników, czy zwiadowców. Spotkanie zaczyna się od powitania. Długa wymiana zdań, pozdrowień, uprzejmości. Nie dziwią w tym miejscu słowa, którymi Jezus napominał swoich uczniów: nikogo w drodze nie pozdrawiajcie – co znaczy: nie wolno wam tracić czasu, gdy ruszacie głosić Ewangelię. Każde spotkanie jest okazją do wypicia mocnej, czarnej kawy, zaparzonej w niewielkim tygielku, na ognisku pośród kamieni. Obowiązkowo z dodatkiem kardamonu. Niewielkie naczynko, z którego pijemy zawiera nieco więcej kawy niż mieści się w naparstku, ale ta ilość stawia na nogi nawet najbardziej zmęczonych. Jeśli ktoś nie chce kawy może napić się beduińskiej herbaty z dodatkami pustynnych ziół. Siadamy w cieniu namiotu na matach. Rozpoczynamy rozmowę, która może przeciągnąć się w niekończące się gawędy o bohaterach, polowaniach, wojnach, niezwykłych przygodach. W tych opowieściach zaciera się świat rzeczywistości i baśni. Zwyczaj pustynny mówi, iż takich odwiedzin nie można przedłużyć ponad trzy dni. Inaczej moglibyśmy zrujnować gospodarza. Po pożegnaniu odprowadza on nas do granic terenu, który uznaje za swój. Przecież, gdy jesteśmy jego gościem, jest za nas odpowiedzialny. Dziś oczywiście ten rytuał, to wszystko trwa krócej. Spotkanie na pustyni to najczęściej propozycja kupienia ozdób wykonanych przez Beduinów. Zachwalają ręczną robotę i niezwykłą wartość sprzedawanych przedmiotów. Czy to prawda, czy tylko test na rozsądek wędrowców? Każdy musi przekonać się sam. Odwiedzających oblegają dzieci. One też chcą pomóc rodzicom, zapracować na utrzymanie. A jeśli nie, to mają nadzieję, iż zostaną poczęstowane cukierkami. To, co dla nas bywa drobiazgiem, w ich oczach potrafi urosnąć do wielkiego skarbu. Dlatego ich emocje w takich chwilach narastają. Trzeba więc być bardzo rozważnym.
Opuszczamy osiedle Beduinów, by skorzystać z gościny innego miejsca. Pojawiające się pojedyncze drzewa sygnalizują, iż mijamy granicę pustyni i wkraczamy w rejon Centralnego Pasma Górskiego. Przed nami Wzgórza Judei. Jesteśmy po wschodniej stronie Góry Oliwnej. Na jej zboczu znajduje się dawna wioska, a dziś małe miasteczko Al-azaria – dawna Betania. Obecnie jest zamieszkałe przez ludność arabską. Od Jerozolimy oddziela je potężny betonowy mur. Gdyby nie on to po kilku minutach drogi bylibyśmy na szczycie Góry Oliwnej i moglibyśmy cieszyć się widokiem Jerozolimy. To tutaj zatrzymywał się wraz ze swymi uczniami Jezus. Betania udzielała Mu schronienia podczas Jego pielgrzymowania do Świątyni Jerozolimskiej. Ewangelie wspominają o gościnnym domu Marty, Marii i Łazarza – trójki przyjaciół Jezusa. Ściany tego domostwa wraz z ludźmi wsłuchiwały się w słowa Jego nauki. Jak musiała ona być fascynująca niech świadczy to, iż jedna z sióstr – Maria, pozostawiła wszystkie swoje zajęcia, by nie stracić nic z tych słów. Bardzo to zdenerwowało jej pracowitą siostrę – Martę. Próbowała ona upominać samego Jezusa, ale Ten powiedział jej, że Maria obrała to, czego nigdy nie będzie pozbawiona. Czasem więc trzeba pozostawić wszystko, by pochylić się nad słowem Pana, które jest najważniejsze w życiu człowieka. Betania była także świadkiem niezwykłego znaku dokonanego przez Jezusa – wskrzeszenia Łazarza. Wcześniej wszyscy byli zdumieni. Dlaczego Jezus pozwolił na śmierć swego przyjaciela? Czemu nie przyszedł i nie uzdrowił go? Przecież wiedział o jego chorobie. Miał czas, by pomóc. Tymczasem Łazarz umarł. Dlaczego? Byśmy usłyszeli słowa Jezusa: prawdziwe życie ma ten, kto we Mnie wierzy. Umarły, czy żywy. A wskrzeszenie Łazarza stało się potwierdzeniem tych słów. W Betanii Jezus został również namaszczony przez pewną kobietę w przededniu swej męki.
Pamięć o tych wydarzeniach musiała się mocno wpisać w serca chrześcijan. Przecież stały one u podstaw rozwiązania najtrudniejszego dla człowieka problemu – śmierci. Już w IV w. po Chr., nieopodal grobu Łazarza, pobudowano znacznych rozmiarów bazylikę. Uległa ona zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi. Odbudowano ją w V w. Gdy przybyli tu krzyżowcy wzmocnili mury kościoła, a nad grobem Łazarza zbudowali drugi. Wzniesiono też pomieszczenia klasztorne. Do dziś zachowała się ich niewielka część. W jednym eksponowane są fragmenty tłoczni wina, w drugim urządzona jest kaplica. Po odejściu krzyżowców miejsce to popadło w ruinę. Muzułmanie nad grobem Łazarza zbudowali meczet. Stał się on niedostępny dla chrześcijan. Dopiero w XVII w. franciszkanie wykupili prawo do wykucia schodów prowadzących do grobu. Swój renesans kościół w Betanii przeżył w XX w. Na miejscu poprzednich świątyń włoski architekt Barluzzi pobudował współczesną świątynię. Nakreślił ją na planie krzyża. Swym kształtem odnosi się ona nie tylko do znaku zbawienia, ale i do architektury starożytnych grobowców. Jej kopuła jest przeszklona. Boczne nawy ozdabiają mozaiki przedstawiające wspomniane sceny z Ewangelii. Na frontonie ołtarza umieszczony jest relief pustego grobu. Słoneczne światło i słowo Ewangelii zapisane w dziełach rzeźbiarzy oznajmiają wszystkim wchodzącym: Chrystus zwyciężył śmierć. Tym, którzy w tym miejscu uczestniczą w Eucharystii, bądź z wiarą zatrzymują się na modlitwie, dane jest w Chrystusowym zwycięstwie już uczestniczyć. Warto wspomnieć, iż jednym z nich był papież Paweł VI, który w 1964 r. pielgrzymował do Ziemi Świętej. Czynimy to także i my pielgrzymując – choćby – duchowo do tego miejsca.
Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!