Pielgrzymka pamięci ks. Józefa Kałuży
Czeski Krumlow, Altötting, Monachium, Passawa, Marktl am Inn, Fryzynga, Ratyzbona i szczególnie Dachau, które dla społeczności parafialnej z Biadek, na liście miejsc zwiedzania podczas wyjazdu parafialnego, było miejscem docelowym i najważniejszym. Dlaczego?
- Do Dachau, tak to właśnie tam wiodła droga, ale i serca nas wszystkich, którzy uczestniczyli w wyjeździe zorganizowanym w maju tego roku. Nie był to wyjazd przypadkowy, bowiem celem było uczczcenie pamięci kapłana, który dla naszej parafii jest żywym wspomnieniem - zauważa Renata Wencławiak, uczestniczka wyjazdu. Sięgając pamięcią do pomysłu takiego wyjazdu, pani Renata podkreśliła, że wszystko zaczęło się od tego, że na cmentarzu parafialnym znajduje się symboliczny pomnik, który kilka lat temu z inicjatywy ks. proboszcza Włodzimierza Dubisa został odnowiony przy udziale parafian.
- Mówię o tym pomniku nie bez przyczyny, ale o tym może powiem jeszcze za chwilę, bo mówiąc, że inicjatorem odnowienia był Ks. Proboszcz, chcę zaznaczyć, że był on także pomysłodawcą tego wyjazdu - akcentuje pani Renata, dodając z uśmiechem, że ks. Włodzimierz jest jak dobry zaczyn. - Jest takie powiedzenie, które mówi, żeby gospodyni wyszedł dobry chleb, czy dobre ciasto musi mieć ona dobry zaczyn do jego wyrośnięcia i takim właśnie zaczynem w środowisku naszej parafii jest proboszcz Włodzimierz, który ma wiele dobrych pomysłów i skrzętnie je realizuje, bowiem tak podpowie, tak zarzuci wędkę, że ludzie chętnie się włączają i działają – podkreśla parafianka.
Testament dla parafii
Wracając do pielgrzymki, która była hołdem pamięci księdza Józefa, zatrzymajmy się chwilę przy pomniku, o którym wspomniała pani Renata. Pomnik ten znajdujący się na cmentarzu jest również symbolicznym grobem ks. Kałuży, a także upamiętnia poległych parafian i zasłużonych księży z należną adnotacją.
Ks. Kałuża był tym, który zapoczątkował budowę kościoła w Biadkach jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Plany te przerwała wojna, a w marcu 1941 r. ks. Kałuża został aresztowany i wywieziony do obozu w Dachau, gdzie 7 grudnia 1944 roku złożył swoje życie w ofierze. A na pomniku, o którym tu mowa zostały wyryte słowa ks. Józefa Kałuży, które wypowiedział przed śmiercią w obozie Dachau do ks. Teodora Korcza z Gorzyc.
Słowa te stanowiły pewien testament pozostawiony parafianom, gdyż powiedział: „Chcę Ci dać ostatnią moją wolę, Ty wrócisz, a ja już zostanę, ciało moje spalą, Ty wrócisz i proszę Ciebie, kiedy wrócisz do Gorzyc, staraj się w najbliższym czasie pojechać do Biadek i powiesz im wszystkim, że umieram z radością w sercu, bo spełniam ofiarę życia swego, którą składam dla Boga za Jego Kościół i za moich ukochanych parafian biadkowskich”. Warto zauważyć, że oddanie parafian swojemu pierwszemu proboszczowi jest ogromne, a w parafii znajduje się także ulica ks. Kałuży.
Nie tylko obóz
- Nasz tegoroczny wyjazd, jak już wspomniałam wcześniej, nie był przypadkowy ponieważ wpisał się w rocznicę śmierci ks. Kałuży i był hołdem dla jego pamięci, ale i dla innych ofiar II wojny światowej. Mając za główny cel odwiedziny obozu w Dachau po drodze odwiedziliśmy jeszcze kilka innych miejsc na pięknej ziemi bawarskiej i choć program był napięty, to wszyscy byli bardzo zadowoleni – zauważa pani Renata dodając, że było to m.in. miejsce chrztu Josepha Ratzingera, jego dom rodzinny czy też miejsce zwane niemiecką Częstochową, a mianowicie Altotting. - Wszystkie te miejsca zachwycały, jednakże wizyta w obozie była czymś wyjątkowym, a zarazem przejmującym – podkreśla uczestniczka pielgrzymki.
Wzruszająca wizyta
- Po obozie Dachau oprowadzała nas przewodniczka, która nie tylko podzieliła się dużą dawką wiedzy o tym miejscu, ale także czytała wiersze napisane przez więźniów – opowiada pani Renata podkreślając, że w obozie tym przebywali wyłącznie mężczyźni. - Pobyt w Dachau wycisnął w niejednym oku łzy i pozostawił w sercu niewymowną wdzięczność dla ks. Kałuży – wyznaje pani Renata.
Zwieńczeniem pobytu w tym miejscu była Eucharystia, sprawowana przez Księdza Proboszcza, który wyraził pragnienie, by przynajmniej raz na 10 lat grupa parafian przyjeżdżała do Dachau, by pamięć o księdzu Kałuży nie zaginęła. Podczas wyjazdu uczestnikom towarzyszył portret ks. Kałuży, który po przyjeździe został umieszczony w kościele parafialnym św. Izydora Oracza w Biadkach.
W rodzinnym gronie
Warto zaznaczyć, że wśród uczestników pielgrzymki były dwie panie, bliskie krewne ks. Kałuży. Z relacji jednej z pań dowiedziałam się, że pamięć o księdzu Józefie w jego rodzinie jest ciągle żywa i że mimo upływu lat dużo się mówi o wydarzeniach z tamtych czasów. Udało mi się dotrzeć do nich i poprosić o kilka zdań odnośnie wyjazdu do Dachau, do miejsca, gdzie zginął ich wujek. A zatem cytuję, co napisały: „Ta pielgrzymka była dla nas milowym krokiem w scaleniu wszelkich opowieści, wspomnień, obrazów, pamiątek rodzinnych, albumów w jedną historię naszego przodka - ks. Józefa Kałuży.
Wzruszające było podążanie wraz z parafianami i Ks. Proboszczem z Biadek śladami naszego wujka, który był bratem naszego dziadka. Przejmujące było także to, że ta postać z czarno-białej fotografii, która patrzyła na nas od zawsze z portretu na ścianie w domu, w którym kiedyś mieszkał a gdzie teraz my mieszkamy jest ciągle żywą „legendą” w parafii, do której los go skierował, by tam zbudować kościół. Wichry II wojny światowej porwały go ostatecznie ok. 800 km dalej, do Dachau, gdzie zginął śmiercią męczeńską. Cieszymy się, że dane nam było 80 lat później podążać jego śladami, by oddać mu cześć. Cudownie było poznać parafian, wspaniałych ludzi i księdza Włodzimierza, którego dzieło jest chwalebne. Ta podróż na zawsze pozostanie w pamięci i w sercu” - napisała pani Olivia wypowiadając się jednocześnie za obie krewniaczki ks. Kałuży.
Ciągle obecny w parafii
Natomiast ks. kan. Dubis, obecny proboszcz i organizator wyjazdu wyznał, że osobiście czuje wyjątkową więź z ks. Józefem Kałużą. - Czuję jego bliskość, mam wrażenie, że jego duch ciągle unosi się nad parafią Biadki i modli się w niebie za nas – zauważa kapłan, dodając, że od kilku lat pragnął pojechać do Dachau, aby w tym miejscu pomodlić się za ks. Kałużę.
- Udało się to w tym roku, z czego bardzo się cieszę, gdyż w grudniu będzie 80. rocznica jego śmierci, a że nie ma żadnego grobu ks. Kałuży, to wizyta w Dachau była jak najbardziej potrzebna i uzasadniona. Muszę wspomnieć, że Dachau zabrało nam jednego proboszcza - ks. Kałużę, ale też dało innego - ks. kan Mieczysława Grześka, który po wyjściu z Dachau przyszedł do parafii w Biadkach i pracował w niej przeszło 40 lat – zauważa kapłan.
Tekst Arleta Wencwel-Plata
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!