Piękno tkwi w prostocie
40 metrów długości, 19 szerokości i 33 metry wysokości, a pośrodku krzew winny z sercem Jezusa. I choć wnętrze jej jest jak biała karta, to wszystko aż woła: Jezu, ufam Tobie!
Zanim powstał kościół, któremu przyjrzymy się w tym wydaniu „Opiekuna”, powstała najpierw kaplica dla wiernych, mieszkańców osiedla Murator w Baranowie. Sama parafia Miłosierdzia Bożego stanowi część dekanatu kępińskiego diecezji kaliskiej i jest stosunkowo młodą parafią, utworzoną dekretem biskupim w 2006 roku.
Wracając do wspomnianej kaplicy, trafiła ona do Kępna dzięki staraniom ks. Romana Szkopa, który odkupił ją od ks. Krzysztofa Jacniackiego z parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Częstochowie. W połowie października 2001 roku rozpoczęto kopanie fundamentów pod przyszłą kaplicę. Kaplica dzięki zaangażowaniu wielu osób i instytucji stanęła bardzo szybko, bo już w Boże Narodzenie tego samego roku została odprawiona pierwsza Msza św. „Pasterka zgodnie z tradycją rozpoczyna się o północy, a obecność księdza biskupa nadaje jej niezwykły charakter” - zapisano w księdze parafialnej.
Wspólnymi siłami
Ówczesny biskup Stanisław Napierała w niedługim czasie podjął decyzję o budowie nowej świątyni. On też zdecydował o podziale kępińskiej parafii św. Marcina i wyodrębnił osobną parafię na wspomnianym osiedlu Murator. Ks. Marek Otręba, który podjął się budowy świątyni, przygotował i zawiózł na Krakowskie Błonie kamień węgielny przyszłego kościoła, który poświęcił św. Jan Paweł II. Tylko w ciągu dwóch lat stanęły pokaźnych rozmiarów mury świątyni, zostały wybudowane dwie wieże, jedna o wysokości 24 metrów, a druga 10 metrów. Wykonano również konstrukcję drewnianą nad kaplicą boczną i zakrystią. Wymurowano szczyty, wykonano dwie drewniane kopuły na wieże itd. Tutaj trzeba podkreślić, że wszystko to było możliwe dzięki ludziom, którzy poświęcali swój czas i pieniądze dla tak wielkiego dzieła.
Wielkie dzieło
O tak, z całą pewnością można powiedzieć, że jest to wielkie dzieło, gdyż rozmiary kościoła, które widzimy dzisiaj, są imponujące. 40 metrów długości, 19 szerokości i 30 metrów wysokości do krzyża, a z krzyżem aż 33 metry - to robi wrażenie. Budynek z cegły przyjmuje plan prostokątny z korpusem nawowym przykrytym dwupołaciowym dachem z dachówką. Na frontowej ścianie umieszczona została wpuszczana w fasadę wieża czworoboczna. Zmniejsza się ona schodkowo ku szczytowi z hełmem, latarnią i krzyżem na kuli. Do korpusu przylega również kruchta i zakrystia.
Kościół tworzy prostokątna nawa z apsydalnym prezbiterium oraz z zakrystią i kruchtą. Projektantem był pochodzący z Wrocławia Franciszek Tołoczko, który projektując tę świątynię wzorował się na świątyniach wrocławskich. Natomiast projekt wnętrza zrobił już kolejny proboszcz ks. Dariusz Woźniak, który objął parafię 1 lipca 2006 roku i miał za zadanie dokończyć budowę świątyni. Kiedy przyszedł zastał mury i poszycie dachu. I tutaj zaczęła się wielka rola ks. Dariusza, który dokończył świątynię. Kiedy przejął dzieło budowy, zajął się sklepieniem kościoła, które było metalowe, więc trzeba było je przykryć i tutaj został wykonany podwieszany sufit z płyt ze spiekanej waty mineralnej, specjalnie przygotowanych tak, by nie stracić na akustyce kościoła. Oczywiście materiał musiał być niepalny.
Piękno prostoty
Kiedy wchodzimy do świątyni widzimy, proste wnętrze nakryte sklepieniem beczkowym, na którym nie ma żadnych malowideł. Niejako jedynym elementem kolorowym na ścianach kościoła, i to na razie po jednej stronie, są witraże, które zawierają sceny symbolizujące grzech. Na jednym ukazany jest motyw biblijny pochodzący ze starotestamentowej Księgi Rodzaju, dotyczący zniszczenia przez Boga położonych w dolinie Siddim miast kananejskich Sodomy i Gomory na skutek niegodziwości ich mieszkańców. Na drugim również starotestamentalna scena czyli potop. Jak mówi Ksiądz Proboszcz w niedługim czasie pojawią się również witraże po przeciwnej stronie tylko, że tu sceny będą zaczerpnięte z Nowego Testamentu i będą dotyczyły wydobywania z grzechu. Będzie to syn marnotrawny, Maria Magdalena i ukrzyżowanie dwóch łotrów, jednego dobrego i drugiego złego.
Pozostając w tej części kościoła, zobaczymy ulokowaną nad wejściem emporę muzyczną zaopatrzoną w balustradę wybrzuszoną w części środkowej w stronę wnętrza świątyni, wspartą na dwóch słupach. Balustrada jest dębowa i wykonana na zamówienie. Harmonijna biel z dwoma rzędami dębowych ławek rozstępuje się przed strefą sacrum objętą absydą.
Świadkowie Miłosierdzia
Strefa sacrum, również oczarowuje swoją prostotą, ale jakże wymowną. Pokaźnych rozmiarów drewniana rzeźba przedstawia Chrystusa i św. siostrę Faustynę. Figura Jezusa zrobiona jest z drzewa lipowego, przywiezionego z Wadowic. Wykonana jest metodą zwaną „klejonką”, by nie pękała. Takie figury są tylko dwie w Polsce, jedna gdzieś w parafii pod Poznaniem, a druga tutaj. Chociaż i tak różnią się od siebie, gdyż tamta ma inną formę, jeśli chodzi o dół. Tutaj zamysłem księdza Dariusza było, co udało się zrobić, by dół był krzewem winnym, w którym umieszczone jest tabernakulum jako serce. Bo Pan Jezus mówił: „Ja jestem krzewem winnym, a wy latoroślami”. Tak więc patrząc od dołu zobaczymy pnącza winorośli, tabernakulum i najważniejszą postać - postać Chrystusa, który ukazał się św. siostrze Faustynie, dlatego też u Jego stóp widzimy klęczącą św. Siostrę Faustynę. Kolejne przedstawienie św. Siostry znajduje się w kaplicy bocznej zwanej kaplicą Miłosierdzia. Tam również w drugim witrażu w postaci medalionu został umieszczony wizerunek św. Jana Pawła II, wielkiego orędownika Bożego Miłosierdzia. Wszystko to podkreśla tytuł świątyni, która nota bene wcześniej miała być pw. Opatrzności Bożej, ale został zmieniony na Miłosierdzia Bożego.
Na białej karcie
Rozglądając się po świątyni, która jest niczym jak biała karta, na której nie ma żadnych malowideł, w zabudowanym oknie znajdziemy, może zbyt cukierkową figurę Matki Bożej, ale jakże pięknie wpisującą się w tą przestrzeń. Figurę Maryi znalazł ks. Dariusz w szopie w parafii w Grębaninie, nie miała głowy, ani kończyn. Były porozrzucane. Pozbierał więc co się dało i oddał do naprawy. Figura wykonana jest z gipsu. Natomiast figurki aniołów, które stoją wysoko na cokołach, jak i stacje Drogi krzyżowej, wykonane są z masy żywicznej.
Na koniec zostawiłam sobie jeszcze jedną perełkę, a mianowicie chrzcielnicę, która została sprowadzana z Chin. Dlaczego z Chin? Otóż ks. Dariusz wymarzył sobie, by była ona również piękna w swej prostocie i stanowiła jednolitą całość. Niestety w Polsce nie znalazł nikogo kto, by zrobił mensę i czaszę z jednego kawałka kamienia. Nikt nie miał takich maszyn, a Chińczycy takie poosiadali, zarówno maszyny, jak i umiejętności. Natomiast przykrywa chrzcielnicy to odlew mosiężny przywieziony z warsztatu z Sanoka. Jako ciekawostkę dodam, że i żyrandole przywędrowały do świątyni aż z Czech, właściwie to materiał pochodzi z Włoch, ale wykonawca z Czech.
Tekst Arleta Wencwel-Plata
Zdjęcia: Monika Głąb
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!