Państwo i Kościół
Chciałbym przypomnieć kilka zdań ze słynnego przemówienia Johna F. Kennediego z roku 1960, kiedy ubiegał się on o prezydenturę Stanów Zjednoczonych. Był katolikiem, a przed nim żaden katolik nie został wybrany na ten urząd, katolicy byli mocno dyskryminowani. Kennedy musiał przekonać swoich oponentów, aby nie bali się katolickiego prezydenta, a jednocześnie przekonać, że jeśli nie zostałby wybrany tylko z powodu chrztu przyjętego w wierze katolickiej, to byłaby to wielka porażka Ameryki. Powiedział wtedy między innymi: „Wierzę w Amerykę, w której nastąpił rozdział Kościoła od państwa - w której żaden katolicki hierarcha nie powie prezydentowi (nawet katolikowi), co ma robić, a żaden protestancki pastor nie powie parafianom, na kogo mają głosować”.
Trzeba przyznać, że w Ameryce ten rozdział Kościoła od państwa jest mocno przestrzegany, zwłaszcza jeżeli chodzi o Kościół katolicki, biskupi muszą być bardzo ostrożni co i jak mówią. Sam byłem natomiast świadkiem jak pastor bardzo wpływowego Kościoła Abisyńskiego (jedna ze wspólnot protestanckich) w Nowym Jorku bez najmniejszej żenady, otwarcie podczas niedzielnej liturgii agitował za wyborem Baracka Obamy. Nie spotkało to się z żadnymi reperkusjami w prasie. Mogę tylko sobie wyobrazić jaki raban podniósłby choćby New York Times, jeśli analogiczna sytuacja miałaby miejsce w katolickiej katedrze św. Patryka. Ale nie o tym chciałem dzisiaj pisać. Kennedy w swojej słynnej przemowie dodał jeszcze: „Wbrew gazetowym opiniom nie jestem katolickim kandydatem na prezydenta. Jestem kandydatem Partii Demokratycznej, który, tak się składa, jest katolikiem. W kwestiach publicznych nie przemawiam głosem mojego Kościoła ani on nie przemawia za mnie”.
Wróćmy na nasze krajowe podwórko. Podczas kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudę próbowano pokazać jako niebezpiecznego radykała i radykalnego katolika, wierząc oczywiście, że to uniemożliwi mu wygranie wyborów. Mimo wszystko Andrzej Duda wygrał. Po wyborze ogłosił, że zawiesi swoje członkostwo w partii, bo chce być Prezydentem wszystkich Polaków. I słusznie. Natomiast żaden człowiek autentycznie wierzący nie może „zawiesić” swoich przekonań religijnych. I nie chodzi tutaj o przemawianie głosem Kościoła, ale o życiową koherencję. Dlatego mogę powiedzieć, że jestem bardzo dumny z Prezydenta Elekta i jego zachowania podczas Mszy Świętej w Święto Dziękczynienia, kiedy to wiatr, a może Wiatr, zmiótł Hostię z ołtarza i skierował ją akurat w jego kierunku, a pan Andrzej Duda z wielkim szacunkiem ją podniósł i przekazał na ręce kardynała Nycza. Jestem dumny i nic sobie nie robię z szyderstw tych, którzy wcześniej wytykali katolickość, a teraz się dziwią, że ktoś zachował się jak katolik. Moja dzisiejsza duma i radość nie sprawią bynajmniej, że wobec Prezydenta nie będę krytyczny. Będę, nawet bardziej niż dotychczas.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!