TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 03:44
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Otwórzcie drzwi Chrystusowi

Otwórzcie drzwi Chrystusowi

,,Już sześć lat minęło od dnia, w którym zebraliśmy się na tym Placu, aby celebrować pogrzeb papieża Jana Pawła II. Ból utraty był głęboki, ale jeszcze większe było poczucie jakiejś ogromnej łaski, która otaczała Rzym i cały świat: łaski, która była owocem całego życia mojego umiłowanego Poprzednika, a szczególnie jego świadectwa w cierpieniu. Już tamtego dnia czuliśmy unosząca się woń świętości, a lud Boży na różne sposoby okazywał swoją cześć dla Jana Pawła II”.

 

Pod tymi słowami Benedykta XVI z jego homilii na Placu św. Piotra, wypowiedzianych 1 maja mogłoby się podpisać wielu pielgrzymów, którzy podjęli trud dotarcia do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Unosząca się woń świętości Ojca Świętego przyprowadziła tam podobno nawet półtora miliona osób. Kiedy kierowali się rzymskimi ulicami na Plac beatyfikacyjny w ich sercach na pewno było oczekiwanie i radość. Ale te uczucia mieszały się, może to niektórych zaskoczy, z pewnymi obawami.

 

Oczekiwanie i cierpienie

W sobotę Rzym rozbrzmiewał językiem polskim. Na każdym kroku można było spotkać Polaków. Przywieźli ze sobą biało - czerwone flagi, transparenty, wszystko dla niego – Jana Pawła II.  Oczywiście w oczy, i nie tylko, rzucali się Hiszpanie, jak ci, których spotkałam przy Fontannie di Trevi albo w rzymskim metrze. Nie potrzeba było słów, z daleka widać było ich radość z beatyfikacji. Do tego jeszcze Francuzi, Niemcy i oczywiście Włosi. Nie sposób wymienić wszystkich. Jeszcze w drodze rozmawiam z tymi, którzy żegnali Jana Pawła II sześć lat temu.
- Byłyśmy w Rzymie na pogrzebie Papieża. Obiecałyśmy mu wtedy, że przyjedziemy na beatyfikację - opowiadają uczestniczki naszej grupy pielgrzymkowej, która wyjechała do Wiecznego Miasta sprzed ostrowskiej konkatedry. Pielgrzymuje z nami ks. Stanisław obecny na Placu św. Piotra w dniu zamachu na Papieża. Czy teraz mogłoby go tam zabraknąć? Zaraz po przyjeździe w sobotę, wielu udaje się w stronę Placu św. Piotra, ale tam czeka już wielki tłum, który coraz bardziej gęstnieje i nie można nawet usiąść, trzeba stać kilka godzin. Są też ci, którym udało się dotrzeć w sobotę wieczorem na czuwanie do starożytnego Circo Massimo. Małżeństwo, szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie skąd, opowiada mi, że słuchali tam wspomnień osób bliskich Papieżowi, a Różaniec choć prowadzony po włosku, rozbrzmiewał głównie w języku polskim.

W końcu wszyscy kierują się w stronę alei via della Conciliazione. Między 2, a 2.30 Włosi zaczynają wpuszczać. Wejścia okazują się zbyt wąskie, napływający w stronę alei z trzech kierunków tłum napiera coraz bardziej. Nawet ci, którzy nie chcą, muszą poddać się fali. W tłumie stała pani Maria. - Uratowało mnie to, że byłam akurat przy barierce. Kiedy się przewróciłam karabinierzy od razu mi pomogli, ale musieli mnie wyciągać górą. Nie było innej możliwości. Uratował mnie Jan Paweł II – wspominała podkreślając, że nie żałuje decyzji przyjazdu do Rzymu, a także o tym, jak ważna jest znajomość języków obcych, by móc się porozumieć. Zamiast na Mszę  beatyfikacyjną trafiła do rzymskiego szpitala. Do intencji, które przywiozła dołożyła cierpienie. Niestety nie ona jedna, co jakiś czas w okolicach placu słychać było syreny karetek pogotowia. One też jakby włączyły się w oczekiwanie na beatyfikację. Część z tych, którym udało się wejść na aleję wiodącą w stronę Bazyliki św. Piotra pozostała w miejscu. Chcą, by ominął ich napierający tłum. Pod jednym z telebimów spotykam głównie Polaków, ale w ciemności rozpoznaję też Brazylijczyków. Oczekujący nie zwracają uwagi na chłód nocy, ale gdzie tylko to możliwe, na kawałeczkach chodnika rozkładają karimaty, by na chwilę przymknąć oczy i odpocząć. Do godziny 10. jeszcze daleko. Niespodziewanie, Włosi otwierają ponownie Plac. Dla wielu wydaje się to wręcz niemożliwe, ale właśnie znaleźli się na Piazza San Pietro, a wokół ulice były pełne ludzi.

 

Błękit, biel i czerwień

Nawet na Placu wielu widzi ołtarz tylko na telebimie, nie szkodzi. Polacy próbują łapać fale radiowe z tłumaczeniem. „Naszą władzą apostolską zezwalamy, by czcigodny sługa Boży Jan Paweł II,
papież, od tej pory nazywany był błogosławionym” – słowa wywołują burzę oklasków. Wszędzie na błękitnym niebie powiewają transparenty i flagi państw z różnych stron świata. Ale naszej bieli i czerwieni jest najwięcej. W tym czasie oczom pielgrzymów ukazuje się odsłaniany na Bazylice św. Piotra uśmiechnięty Jan Paweł II, jakby mówił do nas: „dobrze, że przyszliście do mnie”. Potem na telebimie zauważamy siostrę Marie Simone – Pierre, uzdrowioną za przyczyną Jana Pawła II, która z siostrą Tobianą niesie do ołtarza relikwiarz. Jest w nim krew Papieża pobrana kiedyś do ewentualnej transfuzji. W tym momencie wzruszenie widać nawet na twarzy Benedykta XVI.

Na Placu zaskakuje jeszcze jeden fakt, gdy pada prośba o zwinięcie flag i transparentów, wszyscy posłusznie to robią. Nawet przez ten drobiazg Ojciec Święty uczy nas pokory i posłuszeństwa. W homilii Benedykt XVI po polsku przypomina, co jeszcze ofiarował nam Jan Paweł II:
„Swoim świadectwem wiary, miłości i odwagi apostolskiej, pełnym ludzkiej wrażliwości, ten znakomity Syn narodu polskiego, pomógł chrześcijanom na całym świecie, by nie lękali się być chrześcijanami, należeć do Kościoła, głosić Ewangelię. Jednym słowem: pomógł nam nie lękać się prawdy, gdyż prawda jest gwarancją wolności. Jeszcze dosadniej: przywrócił na siłę wiary w Chrystusa, gdyż jest On Redemptor hominis, Odkupicielem człowieka, co stało się tematem jego pierwszej encykliki i przewodnim wątkiem pozostałych”. Potem prosimy jeszcze z Papieżem - „Błogosławiony jesteś umiłowany Janie Pawle II, ponieważ uwierzyłeś. Prosimy, byś nadal umacniał z nieba wiarę ludu Bożego”.

Renata Jurowicz

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!