Odnalezienie zagubionego daru
Król Jozjasz postanowił odnowić świątynię w Jerozolimie. Chciał, by stała się jedynym miejscem, gdzie będzie sprawowany kult i formowana wiara. Tak pragnął zapewnić prawowierność ludu Izraela.
Jednocześnie król chciał wzmocnić jedność swego narodu. Hebrajczycy mieli gromadzić się w Jerozolimie wokół jednego sanktuarium, gdyż jeden jest Bóg, który objawił się Izraelowi. Podjęto zatem intensywne działania, by naprawić zniszczenia świątyni i przywrócić jej dawną świetność. Pracy było wiele, gdyż budowla była mocno zaniedbana. Wiązało się to również ze sporymi kosztami. Nie mniej Jozjasz nie żałował funduszy na ten cel, gdyż pragnął by jak najszybciej został on zrealizowany. Nie chciał nawet sprawozdań z wydatków z nią związanych, gdyż ufał pracującym przy odnowie świątyni i był przekonany, że ludzie, którzy dotykają rzeczy najświętszych odznaczają się wiernością Bogu, a tym samym są uczciwi.
Zagubiona Księga Prawa
Przełom w pracach nad świątynią wyznaczył dzień, w którym król posłał pisarza Szafana do arcykapłana Chilkiasza z poleceniem, by ten przekazał kierownikom robót zgromadzone w skarbonie datki, składane przez lud na świątynię. Miano je przeznaczyć na potrzebne materiały i wypłaty dla robotników. Gdy doszło do spotkania wysłannika królewskiego z arcykapłanem Chilkiaszem usłyszał od niego zaskakującą wiadomość.
Podczas prowadzonych prac znaleziono Księgę Prawa. Jej treść budziła niepokój, gdyż zapisane w niej przepisy religijne nie były przestrzegane w życiu codziennym. To budziło grozę, gdyż było złamaniem Przymierza zawartego Bogiem, co groziło przekleństwem i licznymi nieszczęściami. Czyżby tym samym Królestwo Judy miało spotkać los równy Samarii? W tej sytuacji czym prędzej przyniesiono Księgę Prawa, by odczytać ją królowi.
Gdy władca usłyszał jej słowa rozdarł swe szaty. Teraz bowiem w pełni zdał sobie sprawę jak daleko zaszło odstępstwo od wiary, którego dopuścili się jego przodkowie zasiadający na tonie oraz cały naród, nad którym królowali. Kolejne wersety ukazywały popełnione grzechy i niewierności. Symbolem wszystkiego było zagubienie owej księgi. Przez to nie odczytywano jej słów, a tym samym nie wypełniano w codziennym życiu woli Boga. Jeśli zapomniano o samej księdze, to także zapomniano o Bogu, który mówił przez jej słowa. To wszystko zapowiadało gniew Boga, gdyż nie pozostawał On obojętny wobec czynionego zła. Wprawdzie nie zawsze reagował natychmiast, ale prędzej czy później stawił mu tamę. Jozjasz czuł się osobiście odpowiedzialny za zaistniałą sytuację. Wstępując na tron przyjmował nie tylko przywileje, ale i brał na siebie konsekwencje swoich przodków, tych, którzy byli odpowiedzialni za los ludu i wierność Przymierzu. Zastanawiał się co powinien w tej sytuacji uczynić, lecz nie znajdywał odpowiedzi.
Wobec przeczytanych słów czuł w sercu niepokój zarówno o własny los, jaki i los swego ludu i królestwa. W tej sytuacji postanowił szukać pomocy u Boga. Wysłał kapłanów oraz pisarza Szafana i urzędnika królewskiego Asajasza, by udali się do proroków i przez nich prosili Boga o słowo wyjaśniające królowi zaistniałą sytuację. Ci skierowali swe kroki do prorokini Chuldy mieszkającej w Jerozolimie.
Pokuta króla
Słowa prorokini nie niosły pocieszenia, gdyż przez jej usta Bóg zapowiadał zagładę. Odnaleziona księga stanowiła uzasadnienie wyroku Bożego. Izrael otrzymał Boże przykazania. Wiedział, co należy czynić, ale porzucił Bożą drogę. Skierował swe serce ku nieprawości. Zdradził Boga. Teraz nadchodzi czas, w którym będzie zbierał owoce tego, co zasiał. Zbliżała się zagłada. Na Świętej Ziemi nie może bowiem żyć lud, który oddał swe serce bałwochwalstwu i wzgardził Bożymi drogami. Czara goryczy się przebrała. Wyrok zapadł, a jego wykonanie stanowiło już tylko kwestię czasu. Jedynie pokuta Jozjasza odroczyła jego natychmiastowe wykonanie. Pobożność króla sprawiła, że gniew Boga nie spadnie na lud Judy za jego życia. Król zaś spocznie w grobach swoich przodków w Jerozolimie i nie będzie świadkiem dramatycznych wydarzeń.
Taka wyrocznia nie budziła optymizmu. Mimo to Jozjasz nakazał zgromadzić cały lud, by wraz z nim odnowić obietnice Przymierza. I nie chodziło mu jedynie o ocalenie jednego pokolenia. Godził się z zapowiedzianym dramatem, ale jednocześnie ufał w miłosierdzie Boga. Swym czynem chciał wskazać przyszłym pokoleniom Izraelitów drogę dla odnowienia narodu. Wierzył bardzo mocno, iż Bóg nie odwoła obietnicy zbawienia, a po czasie gniewu przyjdzie czas łaski. Po odnowieniu Przymierza wydał polecenie, aby zwołać zgromadzenie i świętować Paschę ku czci Pana tak, jak nawoływała do tego odnaleziona Księga Prawa.
Zgodnie z jej zarządzeniami w 14 dniu pierwszego miesiąca zwanego Nisan, który rozpoczynał się z wiosennym nowiem księżyca, ofiarowano baranka paschalnego. Następnie kapłani na polecenie króla wprowadzili Arkę Pana do świątyni, a lud ustawił się w porządku wyznaczonym przez rody, do których każdy przynależał. Z dóbr królewskich przygotowano baranki i koźlęta dla zgromadzonego ludu. Przygotowano także dobrowolne ofiary złożone przez naczelników rodów i przełożonych świątyni.
Pascha przez siedem dni
Gdy wszyscy byli na należnych im miejscach kapłani przystąpili do złożenia ofiary. Wpierw wylali krew zwierząt, a następnie z ofiarowanego mięsa oddzielili to, które przeznaczono na całopalenie od tego, które miał spożyć lud. Paschalny posiłek przypieczętowywał odnowione Przymierze. Całopalenie oznaczało dział przyjęty przez Boga, natomiast pożycie pozostałej części udział zgromadzonych ludzi w ofierze i je owocach. Krew – symbol życia była pieczęcią zawartego układu. Ceremonii towarzyszyła modlitwa zanoszona przez świątynnych śpiewaków. Całość odbywała się w należytym porządku, nad którym czuwali odźwierni.
Choć tak odprawiany rytuał zajmował wiele czasu to jednak nie przerywano go. Tym, którzy spełniali posługę donoszono posiłek, by nie osłabli w swej pracy. Sprawowana na polecenie króla uroczystość budziła podziw. W tak wspaniały i dostojny sposób nie obchodzono jej za rządów królów judzkich czy izraelskich. Lud Boga wracał do swych źródeł. Przypominał sobie swe korzenie. Odnajdywał Tego, któremu zawdzięczał ocalenie w ziemi egipskiej. Odnawiał w swym sercu wiarę zaszczepioną pośród przodków przez Mojżesza, zrodzoną z zaufania Abrahama. Tak piękną celebrację Paschy zwaną też przaśnikami obchodzono przez siedem dni.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!