TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 10:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Obyś żył w ciekawych czasach. W oczekiwaniu na beatyfikacje

Obyś żył w ciekawych czasach

Szybkimi krokami zbliża się dzień beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia i mam nadzieję, że tym razem dojdzie ona do skutku, choć z drugiej strony żałuję, że odbędzie się ona przy tak nikłym udziale wiernych. Swoją drogą to wielki paradoks, że na uroczystościach beatyfikacyjnych człowieka, któremu zarzucano (i nadal się zarzuca), że promował katolicyzm ludowy i niepogłębiony (co jest oczywiście bzdurą) akurat ludu zabraknie.

Przypomniałem sobie, jak kilka lat temu, kiedy w naszej diecezji miało miejsce nawiedzenie kopii Ikony Jasnogórskiej, zostałem poproszony przez znajomych księży, abym w ich parafiach poprowadził misje przed Nawiedzeniem. Choć nie jestem oczywiście zakonnikiem, i nie miałem takiego doświadczenia, jak choćby ojcowie paulini w prowadzeniu takich misji, chętnie przyjąłem te zaproszenia, traktując je jako swoiste spłacenie długu wdzięczności wobec Matki Bożej, której jak myślę, zawdzięczam swoje powołanie. I właśnie podczas tych misji w programie umieściłem też projekcję dwóch filmów. Były to fabularyzowane produkcje polskie „Prymas w Komańczy” i „Złodziej w sutannie”. Dla tych, którzy może tych filmów nie widzieli przypomnę, że pierwszy opowiada o internowaniu księdza kardynała Wyszyńskiego w Komańczy, gdzie powstał tekst Ślubów Jasnogórskich, natomiast drugi to słynna historia brawurowej akcji „uwolnienia” kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i niezwykłej postaci ks. Józefa Wójcika, który wykradł ją z klasztoru na Jasnej Górze, aby mogła powrócić na trasę Nawiedzenia.
Za każdym razem kiedy wraz z uczestnikami misji oglądałem te filmy odczuwałem pewien trudny do wyrażania żal, że jako ksiądz nie miałem możliwości uczestniczyć w takich niesamowitych wydarzeniach. Ja wiem, że to może brzmi nieco infantylnie, bo to przecież były bardzo trudne czasy, przelewana była krew i wielu ludzi straciło życie, ale oglądając sceny z filmów, podziwiając bohaterstwo Prymasa, ks. Wójcika, paulinów, którzy byli w ciągłym kontakcie z Kardynałem i z nim konspirowali, czy sióstr zakonnych, które nyską przewoziły „wykradziony” obraz, żałowałem, że nie żyłem w takich trudnych czasach, ale gdzie przynajmniej w miarę jasnym było, kto wróg, a kto swój, choć „szpicli” przecież nie brakowało. Kiedy o tym myślałem wówczas, nie miałem pojęcia, że na Kościół i na cały świat przyjdą tak trudne czasy, w jakich żyjemy obecnie. Wiedziałem, że wyzwania przed Kościołem będą coraz większe, ale nie spodziewałem się, że dożyjemy chwili, kiedy jedną decyzją administracyjną rządu potwierdzoną przez księży biskupów, będzie można do facto zamknąć posługę liturgiczną Kościoła w każdym państwie. My tu się trochę oburzaliśmy na nasz Episkopat, ale trzeba pamiętać, że w innych krajach było jeszcze gorzej.
Właśnie czytamy, że biskupi irlandzcy dopiero teraz zbuntowali się przeciw decyzji premiera, który podtrzymał zakaz urządzania liturgii Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania. Sam miałem już kilka takich ceremonii dla dzieci, które z rodzicami mieszkają na stałe w innych krajach i za zgodą swoich miejscowych duszpasterzy do Pierwszej Komunii przystąpili u nas, bo rodzice już mieli dość czekania. I właściwie o niczym innym się nie mówi, tylko o kolejnej fali zakażeń, która ma przyjść. I w tym wszystkim mamy w Kościele stanowczą postawę papieża Franciszka i Episkopatów narodowych, zgodną z zarządzeniami rządów, ale mamy też coraz częstsze wystąpienia ludzi w Kościele szanowanych, którzy mówią o tzw. herezji covidziańskiej, czyli - upraszczając - o nieuzasadnionym i wręcz niedopuszczalnym prymacie obostrzeń sanitarnych nad sacrum.
Pewien czytelnik napisał do nas list, w którym zadał takie m.in. pytania: „Chciałbym zapytać księdza czy nie boli go zanikanie sacrum w Kościele, czy nie boli go kiedy wierni mówią, że czują posmak płynu dezynfekcyjnego po przyjęciu Ciała Pańskiego, czy nie boli go los małych dzieci, które patrzą na zamaskowanych ludzi  w kościele (co będzie miało swoje konsekwencje psychiczne i duchowe), czy nie boli go kiedy pewien ksiądz straszył wiernego (emeryta), że jak jeszcze raz nie założy maski w kościele to zadzwoni po policję?” Odpowiadam, że mnie to wszystko bardzo boli, ale tak jak w czasach Księdza Prymasa Tysiąclecia słusznym było opowiedzenie się po jego stronie, tak dzisiaj nie widzę innej możliwości jak trwanie przy papieżu Franciszku.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!