TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Sierpnia 2025, 19:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O uwalnianiu

O uwalnianiu

Nie przepadam za filmami science fiction, ale ponieważ generalnie kocham kino i oglądanie filmów  mnie relaksuje, więc kiedy nie znajdę nic ciekawszego, decyduję się również na coś z tego gatunku. Zawsze to lepsze od kina skandynawskiego, czy hiszpańskiej awangardy spod znaku Almodóvara, że o polskim „ambitnym” filmie nie wspomnę. I tak któregoś wieczoru przytrafił mi się „Dawca pamięci”. Już po obejrzeniu doczytałem, że film jest oparty na bestsellerowej powieści „Dawca” Lois Lovry i że grający w nim jedną z głównych ról aktor Jeff Bridges, już na krótko po ukazaniu się książki, chciał ją ekranizować, ale nie znalazł sponsorów. Znalazł ich może trochę za późno, bo film wyszedł nieszczególnie. W każdym razie akcja toczy się w odizolowanej od świata społeczności. Jest to można powiedzieć, „nowy wspaniały świat”, bez przemocy, niesprawiedliwości, wojen, bez religii, a nawet uczuć i przede wszystkim bez pamięci o tym, czym był świat kiedyś i jak wyglądał. Jest za to bezpieczne i wygodne życie. Prawie nikomu nie przeszkadza, że ceną za nie jest bezustanna inwigilacja, a nawet brak kolorów (świat jest widziany jako czarno-biały). Zresztą, trudno ich za to winić, bo innego świata nie znają: w całej społeczności jedynie tytułowy Dawca, czyli Jeff Bridges posiada pamięć, jaki był świat prawdziwy, kolorowy, oparty na wierze, nadziei i miłości, choć nie wolny od przemocy i całego zła, które człowiek jest w stanie wyprodukować (w kooperacji z Tym-który-nie-przepuszcza-żadnej-okazji – dodajmy). Film opowiada o tym, jak Dawca przekazuje swoją wiedzę i pamięć swojemu następcy. Film mnie nie zachwycił, poza bardzo dobrą grą Bridgesa i niezłą Meryl Streep, mało w nim powodów do zachwytu. Ale jedna rzecz sprawiła, że dzisiaj o nim piszę. Otóż w tym filmowym „wspaniałym, nowym świecie”, dokonuje się selekcji niemowląt (oczywiście wychowywanych nie w rodzinach, a w „komórkach rodzinnych”), wystarczy kilka gramów albo centymetr za mało i dziecko jest „uwalniane”. Tak się to właśnie nazywa. Zastrzyk w główkę, dziecko do pudełka i do zsypu na śmieci. Podobnie dorośli, którzy sprawiają problemy są „uwalniani”. Nawet im się robi specjalną ceremonię. Młody mężczyzna, który przejmuje pamięć od dawcy, zdaje sobie sprawę, że chodzi o zabijanie. Dla innych to po prostu humanitarne „uwalnianie”. 

Czasami powiem szczerze, zastanawiam się, czy powinniśmy często pisać o mordowaniu nienarodzonych dzieci, zamiast używać słowa „aborcja”, czy o zabijaniu starców (eutanazja), ale ten film utwierdził mnie w słuszności tej walki nie tylko o życie, o normalność, ale i o słowa. Jeśli przegramy tę walkę, jeśli pozwolimy sobie narzucić eufemistyczną terminologię, to prędzej czy później, skończymy gorzej niż ci idioci z filmowego wspaniałego świata. Bo to był film, science-fiction, a wokół nas to już się dzieje naprawdę. A wydaje się, że jeszcze mamy pamięć. Mamy?    

ks. Andrzej Antoni Klimek


Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!