TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 02 Sierpnia 2025, 08:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O pielgrzymach z Mayflower

O pielgrzymach z Mayflower

ny

Gdyby wyruszyli do Polski, też znaleźliby wolność religijną i na pewno więcej
by ich przeżyło, ale wybrali Amerykę.

O wybraniu się do Plymouth Rock myślałem już w ubiegłym roku, ale ostatecznie wówczas do tego nie doszło. Kiedy więc na krótko po moim przybyciu do Nowego Jorku diakon Marcin, który ostatnie tygodnie przed święceniami kapłańskimi spędza w tej samej parafii, w której ja goszczę (kiedy przeczytacie te słowa Marcin jest już księdzem), wyraził chęć odwiedzenia Bostonu, w którym jeszcze nigdy nie był, zaproponowałem, że chętnie mu potowarzyszę i abyśmy po drodze odwiedzili słynne miejsce przybycia Pielgrzymów z Europy, którzy szukali nie tyle chleba, co wolności religijnej, czyli właśnie Plymouth Rock. Nawet słowa znajomej z Japonii, która na moją wzmiankę, że wybieram się do Plymouth, natychmiast zajrzała do japońskiej wersji Wikipedii i ostrzegła mnie, że najważniejszym wrażeniem turystów, jakie jest tam opisane, jest stwierdzenie i zarazem rozczarowanie, że „tam nie ma absolutnie nic oprócz kamienia”, nie zniechęciły mnie. Choć, muszę przyznać, opinie Japończyków nie były dalekie od prawdy. Ale po kolei.

Mayflower i Pielgrzymi
Musimy cofnąć się do roku 1620, a konkretnie do 16 września. Z portu Plymouth w Anglii wypływa drewniany trójmasztowy galeon „Mayflower”, na którego pokładzie, oprócz około 30-osobowej załogi, znajduje się 102 pasażerów zwanych później „Pielgrzymami”, głównie purytan i separatystów. Kilkanaście lat wcześniej założyli oni kongregację, która nie uznawała zwierzchności kościoła anglikańskiego, w związku z czym na jej przełożonych nałożono kary pieniężne i pozbawienia wolności. Po kilkuletnich poszukiwaniach miejsca, w którym ich kongregacja mogłaby się rozwijać w wolności decydują się na emigrację do Nowego Świata, czyli Ameryki Północnej. 21 listopada przypływają do brzegu Ameryki. Ich podróż stała się niemal legendą, również dlatego, że statek był już mocno wysłużony. Podczas podróży dwie osoby poniosły śmierć, ale była to tylko przygrywka do tego, co miało się zdarzyć tuż po przybyciu do Ameryki, gdzie niemal połowie Pielgrzymów nie udało się przeżyć pierwszej zimy. Rzeczywistym celem podróży była Kolonia Virginia, ale niesprzyjające wiatry sprawiły, że ostatecznie wylądowali znacznie bardziej na północ w zatoce utworzonej przez mierzeję zwaną dzisiaj Cape Cod. Po zarzuceniu kotwicy, zanim jeszcze zeszli na ląd, niektórzy osadnicy - 41 mężczyzn podpisali specjalny dokument Mayflower Compact, w którym zobowiązali się do wspólnego, sprawiedliwego działania na rzecz dobra wspólnego kolonii. Praktycznie wyrzekli się własności prywatnej na rzecz wspólnoty. I choć po kilku latach, w związku z powszechnym nieposzanowaniem własności wspólnej, słabą wydajnością pracy i w konsekwencji z zaglądającym w oczy głodem zmienili pierwotne ustalenia, to jednak Mayflower Compact uchodzi za pierwowzór amerykańskiej samoorganizacji i podstawę późniejszej konstytucji.
Ale wracamy na statek. Po kilku dniach wyrusza wyprawa na mniejszej szalupie w poszukiwaniu  miejsca do zasiedlenia. Panująca zima, znacznie cięższa od tych, które znali z Europy, sprawia, że część z nich już nie wraca na pokład Mayflower. Po różnych próbach znalezienia właściwego miejsca, a także po kradzieży kukurydzy ze składów poczynionych przez miejscową ludność indiańską (tak utrzymuje choćby Nathaniel Philbrick, który pisze również o bezczeszczeniu grobów Indian) ostatecznie Pielgrzymi pozostają na statku przez całą zimę. Kiedy zima się kończy już tylko 53 z nich żyje. Ci którzy przeżyli opuścili definitywnie Mayflower 31 marca 1621 roku. Jednakże wcześniej, w lutym, przetransportowali na wzgórze wznoszące się nad ich przyszłą kolonią sześć żelaznych armat czyniąc w pewnym sensie ze swojej wioski prawdziwą fortecę. Kogo się bali? Oczywiście miejscowych Indian z plemienia Nauset (albo Wampanoag, którzy również żyli na tym terenie i podporządkowali sobie Nausetów), którzy nie byli zbyt szczęśliwi, że ktoś obcy bezcześci ich groby, kradnie kukurydzę, która miała być pokarmem dla zmarłych przodków i osiedla się na terenach, które od zawsze do nich należały.
Galeon Mayflower, ze zdziesiątkowaną załogą i z kamieniami z amerykańskiego wybrzeża jako balastem wypłynął w drogę powrotną do Anglii 15 kwietnia i dotarł do celu w czasie o ponad połowę krótszym niż trwała wyprawa do Nowego Świata. Dwa lata później został wycofany z użytku, a jego koniec nie jest znany.

Coś jednak można zobaczyć w Plymouth Rock
Tym co się najpierw rzuca w oczy po przybyciu do uroczego dzisiaj nadmorskiego miasteczka Plymouth jest zacumowany przy molo piękny trzymasztowy... Mayflower. A właściwie Mayflower II, czyli wierna replika słynnego galeonu zbudowana w latach 1955-56, która w 1957 roku przypłynęła do Stanów Zjednoczonych. Zaledwie dwa lata temu Mayflower II wrócił z gruntownego remontu, który przygotował go do świętowania zbliżającego się 400-lecia przybycia Pielgrzymów do Nowej Anglii. Zanim dotrzemy do symbolicznego kamienia z datą 1620, który oznacza miejsce zejścia na ląd osadników Pielgrzymów, najpierw dostrzegam wzniesiony na wzgórzu wielki posąg Indianina patrzącego ze smutkiem w kierunku morza. I ten posąg daje wiele do myślenia. Bo ta ziemia, na której Pielgrzymi odnaleźli swoją religijną wolność i nową Ojczyznę (choć pamiętamy, że nie było wcale łatwo, rzeczywiście tuż obok Indianina wznosi się pomnik upamiętniający tych wszystkich, którzy nie przetrwali pierwszej zimy w Nowym Świecie), to przecież była to czyjaś ziemia. I przybycie osadników z Europy dla jej pierwotnych mieszkańców przyniosło tylko i wyłącznie kłopoty: choroby, niewolę i śmierć. Kiedy wdrapuję się pod górkę, aby zobaczyć z bliska posąg, takie właśnie myśli biegną mi przez głowę. Jednakże okazuje się, choć na pewno konsekwencje dla Indian były takie, jak napisałem, że akurat ten pomnik został postawiony ku czci Massasoita, wielkiego wodza plemienia Wampanoag, obrońcy Pielgrzymów! Jak się później doczytałem, dzięki temu wodzowi, koloniści nie umarli z głodu w pierwszych latach życia na nowej ziemi. Massasoit pozostał również neutralny kiedy w 1636 roku Pielgrzymi stoczyli zwycięską walkę z plemieniem Pequotów. Pomnik został postawiony w 1921 roku,  300 lat po podpisaniu pokoju między kolonistami i Massasoitem. Po obejrzeniu z bliska Indianina i pomnika kolonistów, którzy nie przetrwali pierwszej zimy schodzimy do słynnego kamienia, wokół którego postawiono coś na kształt mauzoleum, jak to Amerykanie lubią, w stylu klasycznym. Kamyczek taki sobie i to pewnie on tak rozczarował Japończyków. Rzeczywiście, muszę przyznać, ciężko mu zrobić dobre zdjęcie.
Parę kroków od „greckiego” mauzoleum znajduje się jeszcze pomnik Williama Bradforda, jak jest napisane, Gubernatora i Historyka Kolonii Plymouth. Bradford przypłynął na Mayflower, był jednym z sygnatariuszy Mayflower Compact i po śmierci pierwszego gubernatora Johna Carvera został wybrany na jego następcę i tak było przez pięć kolejnych kadencji! Bradford zmarł w 1657 roku, ale pozostawił po sobie dziennik „Of Plymouth Plantation” pisany w latach 1620-1647, który zawiera bezcenne wiadomości na temat pierwszych osadników, nawet jeśli fakty są w nim wymieszane z interpretacją, a ta była nieco stylizowana na historię narodu wybranego.
Dla zainteresowanych, także dla Japończyków informacja, że w Plymouth znajduje się również piękne muzeum z odtworzoną w szczegółach pierwszą osadą Pielgrzymów i z indiańskimi wigwamami... Ja tam niestety nie dotarłem, bo wybór był: albo tam, albo na obiad z owocami morza. Ja może bym poszedł do muzeum, ale diakon Marcin, kawał chłopa, potrzebuje zjeść...

***

Podsumowując, Plymouth Rock to bardzo przyjemne dzisiaj miejsce (nie wiem jak jest zimą), ważne dla historii kolonizacji Ameryki (nawet jeśli niektórzy, jak Bill Bryson utrzymują, że z pewnością Pielgrzymi nie postawili swoich stóp w tym miejscu, bo morze o tej porze roku na to nie pozwalało), a dla mnie również przypomnienie, że przez wieki w Europie z różnych państw ludzie uciekali nawet do Ameryki w poszukiwaniu wolności religijnej, podczas gdy w moim kraju obowiązywał Akt Konfederacji Warszawskiej z 1573 roku, który gwarantował pokój między różnowiercami i wolność religijną. Wiem, wiem, zaraz ktoś wyskoczy i zacznie marudzić, że nie było tak różowo, itd. Ostrzegam! Pogonię psami. Jakby nie spojrzeć, Mayflower wypłynął z Plymouth w Anglii, a nie z Gdańska.

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!