TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 20:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Niezwykłe ocalenie

Niezwykłe ocalenie 

W obliczu niebezpieczeństwa grożącego Świątyni w Jerozolimie i bezbożnych zamiarów Heliodora do modlitwy przystąpili nie tylko kapłani, ale i większość mieszkańców miasta. Licznie gromadzili się mężczyźni, by zanosić błagania ku niebu.

Kobiety wyszły na ulice przepasane worami pokutnymi. Nawet młode dziewczęta, choć zwyczaj nakazywał im przebywać w domach, opuściły swe miejsca, by udać się do bram miasta lub na jego mury. Te zaś, które pozostały w domach podeszły do okien. Wszystko to czyniono po to, by ubłagać Boga o ratunek przed świętokradczym czynem pogańskiego barbarzyńcy. Proszono Wszechmogącego o uszanowane prawa nienaruszalności depozytu złożonego w Świątyni. I nie chodziło tu tylko o to, by nie ograbiano ludzi z ich majętności, choć to było wielką niegodziwością. Niegodziwością większą niż inne, gdyż próbowano ich obrabować pod pozorem zachowania królewskich praw. Nie mniej istota zła była w tym, że ludzkie prawa przedkładano nad Prawa Boga. Tak łamano i niszczono fundament, na którym zbudowana była cała społeczność Izraela. To zaś było początkiem drogi do unicestwienia tego ludu.

Wizja

Mimo tego wszystkiego Heliodor, zgodnie z poleceniem syryjskiego władcy, przystąpił do rekwizycji depozytów złożonych w Świątyni. Wydawał się być głuchy i ślepy na wszystko to, co działo się w mieście. W głowie miał tylko jeden cel. Było nim zagarnięcie jak największego majątku. Za jaką cenę? To nie było ważne. A głos sumienia? Ten zdążył już dawno zagłuszyć. Modlitwy ludu? Sprawy wiary? One były dlań jedynie przedmiotem kpiny i szyderstwa. Zebrał swych żołnierzy i pod ich strażą udał się do skarbca Świątyni. Przekroczył wszelkie bariery. Za nic miał prawa zakazujące wstępu poganom na teren święty. Szedł pod osłoną siły wojska tam, gdzie wolno było wchodzić jedynie kapłanom. Czuł się panem i władcą sytuacji. Był pewien, iż za chwilę udowodni, iż siła jaką dysponuje jest jedyną racją i jedynym prawem, zaś ten, kto chciałby mu stanąć na drodze zostanie natychmiast z niej zmieciony. Teraz on raz na zawsze usunie wszelkie zabobony głoszone przez Hebrajczyków oraz pozbawi kapłanów ich pseudo-władzy. Podporządkuje wszystkich prawu królewskiemu. Pokaże, że tym, co jedynie ma kierować ludzkim postępowaniem jest wola władcy i podjęte przez niego decyzje, że powinnością poddanych jest bezwzględne podporządkowanie się woli króla, a jakiekolwiek inne prawa, choćby ogłaszano je w imię niewiadomo jakich bogów, nie mają żadnego znaczenia. Niech kapłani i mieszkańcy miasta krzyczą i wołają do niebios. On za chwilę udowodni im bezsens takiego zachowania. Nikt i nic nie ocali ich przed jego potęgą.

Dalsze wydarzenia rzeczywiście przyniosły klęskę. Jednak nie była to klęska Hebrajczyków, ale Heliodora i jego sług. Te wydarzenia opisane na kartach Drugiej Księgi Machabejskiej ukazują ją jako interwencję Boga. Podkreślają to, nazywając Go Tym, który włada zarówno światem duchów, jak i ziemskimi potęgami.  Wobec Niego ziemska siła okazała się jedynie drobnym i niezauważalnym pyłem. Sam majestat Boga wprawił w przerażenie chełpliwych agresorów. Stali się bezsilni i przerażeni. Wszystko, na czym opierali swą pewność, zawiodło. Szczegóły tego, co działo się dalej, zostały ukazane jako niezwykła wizja. Heliodor i jego słudzy wpierw ujrzeli potężnego rumaka. Siedział na nim jeździec budzący grozę. Spiął on konia ostrogami tak, iż ten stając dęba zawisł kopytami nad Heliodorem. Zdawał się, iż za chwilę roztrzaska nimi bluźniercę. Obok konia i jeźdźca w błyszczącej zbroi pojawili się dwaj młodzieńcy. Oni trzymali w rękach bicze. Zadawali nimi dotkliwe razy Heliodorowi. Po chwili ten padł na ziemię. Poczuł jak ogarniają go ciemności. Nie chodziło tu o kwestię wzroku. Było to raczej przeżycie związane z jego wnętrzem i duszą. Odsłoniła się ona w całej prawdzie. Heliodor zdał sobie sprawę z okropnej i przerażającej pustki połączonej z ogromem słabości. Wobec niej był bezradny. W jednej chwili zrozumiał, że jest nikim. Padł na ziemię. Nie potrafił się z niej podnieść. Dopiero jego słudzy podźwignęli go i zanieśli do lektyki. Bez nich ten, który jeszcze przed chwilą czuł się panem wszystkiego i wszystkich, nie potrafił uczynić nawet kroku. W jego upadku dostrzeżono objawienie się mocy Boga. I nawet jeśli zewnętrzne wydarzenia mogły przebiegać inaczej, to opisujący je zapisał je tak, by uwydatnić owo działanie Boga. Może też, pisząc niesiony mocą Bożego Ducha, widział to, co niedostrzegalne dla ludzkich oczu, szczególnie wtedy, gdy serce patrzącego nie dowierza lub pozbawione jest wiary.

Prośba Oniasza

Trudno się dziwić, że ta nagła zmiana sytuacji napełniła radością serca mieszkańców Jerozolimy. Bóg wysłuchał ich modlitw. Orędownictwo pobożnego arcykapłana Oniasza nie pozostało bez echa. Zwyciężyli, jak mówił niegdyś prorok nie swoją mocą, czy siłą, ale mocą Bożego Ducha. Ich wierność Prawu Boga stała się podstawą ocalenia. On nie pozostawił ich samym sobie. Nie pozwolił bluźniercom triumfować. Błogosławili swego Pana i Stwórcę. Wielbili Jego moc. Nieszczęście zostało od nich oddalone. Owo działanie Boga dostrzegli także słudzy Heliodora. Ci byli w strachu. Obawiali się nie tylko o życie swego pana, które zdawało się wisieć na włosku. Bardziej lękali się czego innego. Przecież król mógł ich oskarżyć o niedopełnienie obowiązków; o to, że nie ustrzegli i nie obronili Heliodora. Jak się z tego wytłumaczą? Kto im uwierzy, gdy będą mówić o interwencji Boga?

W tej sytuacji postanowili prosić o pomoc Oniasza. Za Heliodorem wstawiali się też jego niektórzy przyjaciele. Prosili o pomoc arcykapłana. Człowieka, którego Heliodor zlekceważył i uważał za bezsilnego. Wstawiali się za jego wrogiem. Teraz jego życie leżało w ręku Oniasza. Mógł odmówić. Przecież chodziło o nieprzyjaciela i bluźniercę. Ale mimo to arcykapłan zdecydował się pomóc. Mniej myślał o samym Heliodorze. Bardziej obawiał się gniewu króla przeciw Żydom. Przecież syryjski władca mógł pomyśleć, że to ludzie zaatakowali jego posła i chcieć mścić się na mieszkańcach Jerozolimy. Dlatego zdecydował się pomóc i złożył ofiarę na intencję uzdrowienia poganina. Jeszcze podczas jej składania Heliodorowi ukazali się ci sami młodzieńcy, którzy w skarbcu wymierzyli mu dotkliwą karę. Teraz oznajmili mu, iż to dzięki modlitwie Oniasza Bóg przywraca mu życie. Został przy nim zachowany na świadectwo o mocy Boga, Boga, któremu on w niczym nie jest w stanie zagrozić. ■

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!