TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 20:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Niezwykłe rozstanie

Niezwykłe rozstanie 

Spotkanie w rodzinnym domu Tobiasza przerodziło się w wesele. Tego zresztą należało się spodziewać. Przecież tak rodzice, jak krewni i sąsiedzi zamieszkali w Niniwie nie mogli przybyć do domu panny młodej. Dlatego Tobiasz zgodnie z tradycją przyprowadzając ją do swego domu wyprawił wesele. 

Cieszono się, radowano i bawiono przez wiele dni. Czas smutku i lamentu poszedł w niepamięć, a w ich miejsce zagościł taniec i śpiew. Dni postu zastąpiło ucztowanie. Potem przyszła codzienność. Nie mniej młody Tobiasz nawet wtedy nie zapomniał o towarzyszu swej podróży. Wiedział jak wiele mu zawdzięcza. To on przeprowadził go bezpiecznie przez cała drogę. Uwolnił od złego ducha Sarę. Pomógł mu w odzyskaniu jego rodowego majątku. A gdy powrócili dzięki niemu jego ojciec odzyskał wzrok. To prawda, że konkretne czyny związane z tymi wydarzeniami zostały dokonane przez samego Tobiasza, ale gdyby Rafał nie wskazał mu co ma czynić, gdyby nie wpierał go i nie towarzyszył mu, Tobiasz wobec wszystkich tych trudności byłby bezradny. 


Nagroda dla Rafała
Chciał wynagrodzić swego dobroczyńcę. Wiedział, że same słowa to zbyt mało. Zastanawiał się nad nagrodą godną człowieka, dzięki któremu stał się nie tylko bogaty, ale jego i jego rodziców spotkało prawdziwe szczęście. Takie rzeczy są bezcenne. Jednak potrzeba jakiejś miary, by wyrazić swą wdzięczność. Zdecydował potraktować go tak jak brata i obdarować połową swego majątku. Zanim jednak przeszedł do realizacji swego postanowienia zdecydował zasięgnąć rady swego ojca. Ten uważnie wysłuchał słów syna, a następnie pochwalił go. To sprawiedliwa decyzja. Połowa sprowadzonego majątku należna jest człowiekowi, który podjął się towarzyszyć i pomóc młodemu Tobiaszowi. Przecież on nie tylko ofiarował swój czas, ale ryzykował swe życie dla sprawy Tobiasza. Ponadto podjął się i dokonał rzeczy, o których wcześniej wcale nie rozmawiali. Z własnej woli okazał wielką pomoc i życzliwość. Kim obaj byliby bez niego? Tak, niewątpliwie należy go wynagrodzić i ofiarować mu połowę sprowadzonego majątku. 

Po podjęciu tej decyzji poprosili Rafała, by przyszedł porozmawiać z nimi. Chcieli oznajmić mu o swym postanowieniu i przystąpić do jego realizacji. Jednak to, co wtedy wydarzyło się było kolejnym zaskoczeniem. Przewodnik Tobiasza słysząc o ich propozycji poprosił, by odeszli z nim na bok. Czyżby powiedzieli coś niestosownego? Czy może zaoferowali zbyt mało? Chyba nie. Dlaczego zatem chciał rozmawiać z nimi na osobności? Gdy Rafał przemówił do nich wszystko się rozjaśniło. Ukazał im bowiem swą tajemnicę. Dał im poznać kim jest i jaka była jego misja. Nie, to nie jemu mają dziękować, lecz samemu Bogu. Bowiem wszystko co posiadają i co stało się ich udziałem zawdzięczają Jemu. Niech sławią Boga i niech rozgłaszają wszystkim to, czego dokonał w ich życiu. Niech budzą w ludzkich serca nadzieję na miłosierdzie Boga i ukazują Jego opatrzność. Następie Rafał zachęcał ich do dobrego i uczciwego życia. Jeśli mają bogactwo niech czynią jałmużną. Ona jest cenniejsza od gromadzenia majątku, gdyż uwalnia z grzechów i pozwala doświadczyć prawdziwego smaku życia. Przestrzegał ich też przed nieprawością. Ten, kto popełnia zło działa przeciw sobie. Nic nie usprawiedliwia grzechu, nawet gdyby miał on przynosić na ziemi potężne zyski. Bowiem każdy zły czyn sprowadza śmierć na tego, kto oddaje mu swe serce.


Misja anioła
Obaj, ojciec i syn, słuchali uważnie tych słów. Było w nich wiele mądrości. Nie raz podobne wezwania słyszeli w synagodze. Zgadzali się z nimi całym sercem. Nieustannie je rozważali w swych myślach. Dążyli do tego, by realizować je w swym życiu. Ale dlaczego teraz Rafał mówił o tym wszystkim? Zrozumieli to, gdy dopełnił on swej mowy. To co usłyszeli stanowiło jedynie wstęp. Oto teraz przeszedł do sedna. Ujawnił im niezwykła tajemnicę, która ukrywał do tej pory przed nimi. Mówił o rzeczach niedostępnych oczom śmiertelników, sprawach rozgrywających się przed majestatem samego Boga. Oto on wstawiał się za nimi, gdy zanosili swe modlitwy do Boga. Słowa wypowiedziane ludzkimi ustami na ziemi zanosił przed majestat Wszechmogącego. To, jak żyli Tobiasz i jego przyszła synowa Sara było znane Bogu. On widział miłosierdzie okazywane przez Tobiasza zmarłym, gdy z wielkim poświęceniem, a nawet narażaniem swego życia grzebał ich ciała. Prześladowanie i choroba były próbą szczerości jego serca i wytrwałości w obranej drodze życia. Stanowiły wstęp do misji Rafała polegającej na uwolnieniu tak Tobiasza, jak i Sary z opresji które ich spotkały. 

Tych słów Tobiasz ojciec i  syn słuchali z coraz większym zdziwieniem. Rafał mógł znać pewne sprawy z rozmów, które wspólnie prowadzili. Ale przecież tak oni, jaki i Sara nie mówili mu o wszystkim. Skąd zatem mógł znać tak wiele szczegółów? Szczególnie tych związanych z modlitwami zanoszonymi do Boga? To przecież było ich sprawą osobistą i stanowiło tajemnicę. Wszystko wyjaśniło się, gdy Rafał powiedział im kim jest naprawdę. Tak, postrzegali go jako człowieka. Taką postać przybrał przed nimi. Jak inaczej mogli by się komunikować. Nie mniej nie jest człowiekiem, ale jednym z siedmiu aniołów stojących przed majestatem Boga, mających spełniać szczególne zadania, które On im powierza. Takim zadaniem była misja, którą wypełnił na ziemi dla nich. Słysząc te słowa Tobiasz młodszy i starszy padli na twarz. Ich serca przepełnił lęk. Byli przecież jedynie słabymi ludźmi, a ukazał im się anioł Boga. Co teraz będzie z nimi? Rafał zachęcił ich by porzucili wszelkie obawy i niepokój. On wnosi w ich życie błogosławieństwo Boga czyli pokój. I to nie jemu, Rafałowi mają być wdzięczni, ale samemu Bogu. Wszystko bowiem, co stało się ich udziałem wynikało nie tyle z decyzji anioła, czy z jego szczególnej mocy, ale z woli Boga. To co usłyszeli wydawało się im nieprawdopodobne. Przecież widzieli jego zachowanie. Jadł z nimi, wędrował razem, odpoczywał. Okazało się, że to były jedyne pozory. Tak postrzegały Rafała ich oczy. Rzeczywistość była inna, duchowa. On zaś zniknął z ich oczu przypominając im, by wielbili Boga za okazane im dobro. ■

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!