TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 03:18
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Niezłomny Jezuita cz 2

Niezłomny Jezuita cz 2

Aresztowanie ks. Gurgacza w nocy z 2 na 3 lipca 1949 roku, stało się dla władz komunistycznych pretekstem
do rozpoczęcia jednego z wielu tzw. pokazowych procesów sądowych, który prasa reżimowa okrzyknęła „Procesem bandy Gurgacza” i który posłużył władzom za pretekst do rozpętania w kraju nagonki na Kościół katolicki.

By posmakować tamtej narracji warto przytoczyć tekst ilustrujący relację z procesu zawartą w ówczesnej „Polskiej Kronice Filmowej”. „W Krakowie zakończył się proces ks. Gurgacza i pięciu innych członków bandy mającej na sumieniu szereg morderstw i rabunków - relacjonuje głos młodego Andrzeja Łapickiego. - Olejek święty, Komunikanty, brewiarz, stuła i rewolwer, z którego padł nie jeden śmiertelny strzał. Było coś symbolicznego w tym zestawieniu przedmiotów jakie znaleziono przy księdzu w chwili aresztowania. Jezuita, ks. Gurgacz, stwierdzający z całym cynizmem, że mordowanie bezbronnych jest zgodne z pojęciem etyki katolickiej, to nie tylko zbrodniarz, ale i siewca zbrodni, truciciel serc i umysłów, tragiczne widmo polityki uprawianej przez reakcyjny odłam kleru. Rejonowy Sąd Wojskowy w Krakowie skazał Gurgacza oraz dwóch innych członków jego bandy na karę śmierci”.
Wyrok zapadł 14 sierpnia 1949 roku. Skazanych osadzono w tzw. bloku śmierci Centralnego Więzienia Montelupich w Krakowie. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, o którą zresztą ks. Gurgacz nie prosił. Wyrok wykonano 14 września 1949 roku na podwórku więzienia przy ul. Montelupich. Według relacji naocznego świadka egzekucji, wykonano ją „strzałem katyńskim”, w tył głowy.

Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć?
W trakcie procesu ks. Gurgacz starał się pomagać współoskarżonym i bronić ich przed stawianymi zarzutami. Bronił również misji Polskiej Podziemnej Armii Niepodległosciowej mając świadomość, że prowokuje tym samym władze reżimu do podjęcia decyzji o wysokim wymiarze kary. Ks. Gurgacz mówił: „Ocenę polityczną, którą podałem, podtrzymuję nadal, a słowo organizacja istnieje dla mnie nadal, ponieważ nie tworzyliśmy bandy”. Dodawał też: „Słyszałem, że wybory (z 19 stycznia 1947 roku - przyp. autorki) nie były po myśli całego narodu i uważam, że spełniała się ta zasada vox populi, vox Dei. Kościół jest obojętny na uznawanie systemu politycznego, byleby był oparty na etyce chrześcijańskiej”.
Ks. Gurgacz musiał ostro walczyć na sali rozpraw, skoro zmusił komunistów do sfałszowania protokołu rozprawy głównej. 13 sierpnia 1949 roku, w ostatnim dniu procesu, po wystąpieniu prokuratora żądającego kary śmierci m.in. dla ks. Gurgacza, kapłan wygłosił ostatnie słowo. W protokole rozprawy zapisano: „Oskarżony ks. Gurgacz Władysław - nie oświadcza się». Jednakże biografka kapelana PPAN, Danuta Suchorowska, na podstawie relacji osób obecnych na procesie streściła niezwykle mocne ostatnie słowo księdza. Ponadto odnalezione niedawno zapiski anonimowego funkcjonariusza pionu śledczego bezpieki, potwierdzają zgromadzone przez Suchorowską relacje. Funkcjonariusz zapisał: „Ostatnie słowo Gurgacz - do oddziału nie należał z przyczyn politycznych, jest niewinny jako kapłan, zakonnik i Polak. Niewinny dlatego - bo działał w dobrej wierze. Niewinny wobec Kościoła. Do lasu został zabrany - przymus fizyczny i moralny. Zrobił błąd. Nie tylko może, lecz i powinien udać się do lasu, aby przeciwdziałać większemu złu. Zamienił sutannę na mundur polskiego żołnierza. Przeciwdziałał rozwojowi organizacji (gdyby nie on, byłoby nie 20, a cały batalion, całe Podhale). On chłopców umoralniał. Uważa, że wyraża przekonania większości narodu. Nie uznaje władz obecnych. Uważa się za przedstawiciela 24 milionów Polaków, którzy nie zgadzają się z obecną rzeczywistością i modlą się o wolność”.
Według relacji zebranych przez Danutę Suchorowską, ks. Gurgacz miał w ostatnim słowie wypowiedzieć jeszcze kilka, niezwykle istotnych zdań, a w tym m.in. to: „Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny! Nie żałuję tego, co czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków, tych Polaków, o których obecnym losie zadecydowały bagnety NKWD. Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć? Wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę”.


Nie zawahał się pójść tą drogą do końca
Ks. Władysław Gurgacz został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, jednak dokładne miejsce jego wiecznego spoczynku miało pozostać nieznane. Na szczęście ktoś je odszukał i oznaczył mogiłę, a w latach 60. XX wieku dotarli do niej były kleryk Michał Żak (skazany wraz z ks. Gurgaczem, któremu później złagodzono wyrok) i jezuita ks. Stanisław Szymański, który stał się też pierwszym biografem swego współbrata.
Dopiero po 1989 roku możliwe stało się przypomnienie losów bohaterskiego kapelana PPAN, któremu poświęcono kilka tablic pamiątkowych, a w Krakowie i Krynicy jego imieniem nazwano ulice. W 2008 roku prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie ks. Gurgacza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Uroczystość przekazania orderu odbyła się 14 czerwca 2008 roku w kościele jezuickim w Nowym Sączu, a order trafił ostatecznie do muzeum jezuitów w Starej Wsi. W okolicznościowym liście Lech Kaczyński napisał m.in.: „Ojciec Gurgacz wiedział, że przystępując do Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, zamyka przed sobą wszelkie możliwości powrotu do normalnego życia. W imię miłości Boga i Ojczyzny wybrał los ludzi wyklętych przez komunistyczną propagandę i wyjętych spod prawa, nieustannie tropionych przez aparat bezpieczeństwa, zaciekle zwalczanych, a w razie aresztowania okrutnie torturowanych i skazywanych na śmierć. I nie zawahał się pójść tą drogą aż do samego końca”.

Aleksandra Polewska - Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!