TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Listopada 2025, 11:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nieudany podstęp

Nieudany podstęp

To, co rozegrało się w Jafie nie pozostało bez echa.

Apoloniusz, zarządca Celesyrii mianowany przez Demetriusza natychmiast zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa utraty władzy przez jego zwierzchnika Demetriusza, a tym samym siebie samego. Nie mógł zatem pozwolić na bierność wobec sukcesu Jonatana. Jako wódz Apoloniusz wiedział, że w takiej sytuacji słowa nie mają znaczenia. Liczą się czyny. Dlatego zgromadził silne oddziały wojska składające się z konnicy i piechurów i wysłał je w kierunku Jafy.

Pogańska konnica

Namiestnik był przekonany o sile swych wojsk. Uważał, że jego konnica stanowi siłę nie mającą sobie równej. Niemniej swą przewagę postanowił wzmocnić przez podstęp. Trzon oddziałów skierował na drogę do Azotu, miasta położonego na południe od Jafy. Zadaniem maszerujących było ominięcie Jafy i udawanie, że nic ich nie obchodzi to, co rozegrało się nieopodal tego miasta. Jednak tak naprawdę swą obecnością mieli sprowokować Jonatana do ataku. Apoloniusz chciał, by niepozorna kolumna wojska roztoczyła przed nim obraz szybkiego i łatwego zwycięstwa. Zależało mu, by Machabeusz wyprowadził swe oddziały na równinę. Wtedy na walczących miała uderzyć pogańska konnica, która została ukryta w odpowiedniej odległości za maszerującymi i przeznaczona do niespodziewanego ataku. 

Faktycznie rzeczy potoczyły się zgodnie z przewidywaniem stratega. Żołnierze Jonatana wyszli z miasta i zaatakowali przemierzającego równinę przeciwnika. Gdy wojska zwarły się w walce konnica Apoloniusza otrzymała rozkaz ataku. W jednej chwili dla Jonatana stało się jasne, iż jego żołnierze znaleźli się w pułapce. Zostali otoczeni, a konni jeźdźcy bezustannie ostrzeliwali ich z łuków. Taka walka trwała do wieczora. Niemniej Jonatan dał rozkaz, by żołnierze nie opuszczali swego miejsca. Liczył na zmęczenie, ale nie tyle ludzi ile koni przeciwnika. Bez nich wojsko Apoloniusza straci przewagę. Jeśli zaś żołnierze machabejscy wytrwają do tej chwili to będą mieli szansę na wydostanie się z pułapki, a może nawet i na pokonanie wroga. Tak rzeczywiście się stało. Ów moment wykorzystał Szymon, by przejść do kontrnatarcia. Udało się rozproszyć osłabioną konnicę wroga i uderzyć na piechotę. Przeciwnicy zostali pobici. Jeszcze niedawno pewni swego triumfu, teraz rozbiegli się po równinie, by ratować swe życie.

W królewskiej rodzinie

Uciekający poganie skierowali się w stronę miasta Azot. Ono słynęło ze świątyni poświęconej bożkowi zboża Dagonowi. To w jej murach szukali schronienia i ratunku. Ale srodze się zawiedli, gdyż ścigający swych przeciwników Jonatan spalił tak Azot, jak i okoliczne miasta. Ofiarą ognia padła również świątynia Dagona. Tym samym klęska Apoloniusza i jego wojsk okazała się przeogromna i wieść o niej rozniosła się szybko. Nic zatem dziwnego, iż gdy Jonatan dotarł ze swymi żołnierzami do Aszkelonu to mieszkańcy tego miasta wyszli naprzeciw niego, by okazać mu szacunek i tak ocalić swe życie, domostwa oraz mienie. Tak Jonatan powracał do Jerozolimy w aurze zwycięstwa. Zarówno on, jak jego żołnierze nieśli ze sobą obfite łupy. Ta kampania znalazła również uznanie w oczach Aleksandra Balasa. Jonatan okazał się lojalnym i silnym sojusznikiem. Zadał znaczne ciosy tym, którzy sprzeciwiali się władzy Aleksandra. Dlatego ten uhonorował go nagrodą w postaci złotej sprzączki. Był to wielki zaszczyt, gdyż takie wyróżnienie otrzymywali jedynie królewscy krewni. Tym samym Jonatan został w owej chwili zaliczony do królewskiej rodziny.

Jednak odniesione zwycięstwa nie rozwiązywały problemów. Nowe pojawiły się szybciej niż oczekiwano. U ich podstaw była – jak zazwyczaj bywa –  żądza władzy. Ta wybuchła tym razem, mniej czy bardziej niespodziewanie, w sercu władcy egipskiego. Mimo że był on teściem Aleksandra Balasa to nagle zapragnął przyłączyć do Egiptu królestwo swego zięcia. A może takie zamiary, choć nigdy ich nie wypowiedział, miał od samego początku, a zaaranżowane małżeństwo było jedynie preludium do ich realizacji? Niezależnie od możliwej odpowiedzi, która pozostanie raczej w sferze domysłów, fakty ukazały prawdziwe oblicze Ptolemeusza VI, który zgromadził liczne wojska oraz flotę i ruszył w kierunku Syrii. Całość, niczym płaszczem, okrył kłamstwem: zapewniał bowiem o swych pokojowych zamiarach. Aleksander Balas uwierzył mu. Nie spodziewał się aneksji ze strony ojca swej żony. Dlatego nakazał mieszkańcom miast otwierać bramy i wychodzić naprzeciw wojskom egipskim prowadzonym przez Ptolemeusza oraz witać je jak przyjaciół. Egipcjanie zaś nie przejawiali wobec nikogo żadnej agresji, czy złości. Czynili tylko jedno: w każdym z odwiedzonych miast pozostawiali egipską załogę przejmującą kontrolę nad miastem i jego mieszkańcami.

Spalona świątynia Dagona

Podczas tego marszu Ptolemeusz dotarł do Azotu. Tu mieszkańcy miasta nie tylko powitali go, ale pokazali mu zniszczenia dokonane przez Jonatana. Najbardziej bolesną sprawą była kwestia spalenia świątyni Dagona i zabicia ludzi, którzy szukali w niej schronienia. Nie poprzestano jedynie na słowach. By wzmocnić oskarżenie, na drodze, którą przechodził król ,przygotowano makabryczne widowisko. Ułożono stosy z ciał ludzi poległych w walce. Pokazano też Ptolemeuszowi dalsze zniszczenia, dokonanie w innych miastach. Cel był jeden. Przedstawić Jonatana w najczarniejszych barwach. Nikt jednak ani słowem nie podejmował kwestii dotyczącej tego, kto zaczął ten zbrojny konflikt. Czy osiągnięto zamierzony efekt? Na to trudno odpowiedzieć. 

Autor Pierwszej Księgi Machabejskiej zaznaczył jedynie, że egipski władca cały czas milczał. Co to znaczyło? Czy było to odzwierciedlenie jego przeżyć na widok ludzkiej śmierci i cierpienia? To mało prawdopodobne, gdyż sam szedł naprzeciw Aleksandra z potężną armią i miał zamiar przejąć jego ziemie. Może więc owo milczenie było podkreśleniem przez autora księgi, że próba zniesławienia Jonatana nie przyniosła zamierzonego efektu? A może była to cisza zimnej, politycznej kalkulacji i rozważania, jakie stanowisko zająć wobec tak walecznego sojusznika Aleksandra, by w czasie podejmowanej kampanii nie uczynić sobie z niego niepotrzebnego wroga? Czego innego bowiem można szukać w sercu człowieka, który nie tylko łamał dane słowo i zawarty sojusz, ale był gotów posługiwać się kłamstwem jako narzędziem do osiągania zamierzonych przez siebie celów, a własną córkę traktował jako narzędzie do prowadzenia polityki? 

ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!