TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 12:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Niespodziewane ocalenie

Niespodziewane ocalenie

Prorok umocniony przez Boga na widok nadchodzących Aramejczyków zaczął modlić się. Prosił, by Wszechmogący dotknął jego wrogów ślepotą. Jego modlitwa została wysłuchana. Wtedy Elizeusz użył podstępu broniąc swego życia.

Prorok powiedział żołnierzom że idą błędną drogą i dotarli do niewłaściwego miasta oraz zaproponował, że doprowadzi ich do człowieka, którego szukają. Gdy przystali na tę propozycję zaprowadził ich aż do Samarii.

Rada proroka
W Samarii prorok poprosił Boga, by przywrócił im wzrok. Następnie oddał ich w ręce króla izraelskiego. Ten zapytał proroka o to, co ma z nimi zrobić, a ściślej mówiąc, czy ma ich zabić? Ten zabronił mu. Przypomniał iż owi ludzie są jeńcami, a zabijać pojmanych władca izraelski nie miał w zwyczaju. Poradził mu, by dał im chleba i wody, a następnie odprawił do Aramu. Tak okazał miłosierdzie wrogom, którzy chcieli go pojmać i sprowadzić na niego śmierć. Sam doświadczył ocalenia z ręki Boga, dlatego nie chciał zadawać śmierci innym. Postępując tak pokazał im, że Bóg Izraela jest potężniejszy niż moce ludzkie i chroni tych, którzy pokładają w Nim ufność. I choć wielu dyskutuje czy owa ślepota była jedynie chwilową utratą wzroku, czy niezwykłym wydarzeniem lub sytuacją ludzi, którzy nie znali kraju, do którego się wyprawili ani człowieka, którego szukali, a przez to dali się mu wyprowadzić w pole. Jedno jest pewne: w tym wszystkim odczytano znak Bożej Opatrzności chroniącej człowieka, któremu Bóg zlecił swą misję.

Głód i kanibalizm
Owo wydarzenie, mimo że zażegnało wyprawy pojedynczych oddziałów aramejskich na ziemię Izraela, nie położyło tamy wojnom. Nie minęło bowiem wiele czasu, gdy król Aramu Ben-Hadad zebrał swe wojska i rozpoczął oblężenie Samarii. Sytuacja miasta stała się dramatyczna, nastał głód. Z braku pożywienia dochodziło do kanibalizmu. Świadkiem tego dramatu był król.
Pewna kobieta prosiła go o sprawiedliwość. To, co usłyszał było przerażające. Oto dwie matki, by przeżyć postanowiły uśmiercić i zjeść swych synów. W jednym dniu syna pierwszej matki, w drugim syna drugiej. Skarżąca się kobieta tak postąpiła. Zabiła swoje dziecko i obie przyrządziły z jego ciała posiłek. Jednak następnego dnia druga matka ukryła swego syna chcąc ratować jego życie. W obliczu tych słów władca rozdarł swoje szaty. Był pełen zgrozy i przerażenia. Widział jak zdesperowany był głodujący lud. Ponieważ Elizeusz wzywał do obrony przed wrogiem, obiecując pomoc Boga postanowił, iż tego dnia odbierze mu życie.

Obietnica Boga
Prorok przeczuł grożące mu niebezpieczeństwo. Gdy posłaniec królewski przybył do jego domu zebrała się tam akurat cała starszyzna. Zanim sługa króla wszedł do środka oznajmił zgromadzonym królewskie zamiary. Przypomniał też zbrodnie, jakie popełnił ojciec władcy. Następnie polecił, aby królewskiego wysłannika zatrzymano w drzwiach domu i nie wpuszczono do wnętrza. Spodziewał się bowiem, że zaraz za nim przyjdzie władca. Tak też się stało. Król wchodząc, zapytał Elizeusza o jedno: w imię czego ma ufać Panu. Przecież On zesłał tak wielkie nieszczęście, jakim było oblężenie miasta, sprowadził na ludzi głód i cierpienie.
Król prosił o pomoc i pokutował nosząc wór pokutny na swoim ciele. Tymczasem wszystkie wydarzenia zdawały się układać wbrew jego modlitwom. Po co zatem słuchać proroka wzywającego do obrony miasta, zapewniającego o pomocy Boga. Czy nie lepiej zaoszczędzić ludziom cierpienia i poddać się? Czyż niewola lub śmierć z ręki wroga nie jest lepsza niż powolne konanie z głodu?
Elizeusz rozumiał jego ból. Współczuł również cierpieniu ludzkiemu. Dlatego oznajmił władcy słowo Pańskie niosące nadzieję. Zapowiedział, że następnego dnia w mieście będzie obfitość mąki. Będzie jej tyle, że będzie bardzo tania. Obietnica ta wydawała się nieprawdopodobna. Jeden ze sług królewskich potraktował ją jako blef, którym Elizeusz chce ratować swe życie. Nie wierzył obietnicy Boga ani prorokowi. Wyraził to bardzo dobitnie kpiąc, że nawet gdyby Bóg zrobił okna w niebiosach nie jest w stanie spełnić swej obietnicy. W odpowiedzi Elizeusz stwierdził jedno: ów człowiek następnego dnia sam przekona się o prawdziwości Bożych słów, jednak z powodu swej niewiary nie spożyje nic z daru Boga.

Obóz pełen żywności
Spełnienie słów proroka przyszło w zaskakujący sposób. Czterech trędowatych siedziało w bramie miasta. W rozmowie doszli do wniosku, że jedyną szansą ocalenia jest udanie się do aramejskiego obozu. Może tam ulituje się ktoś nad nimi i da im jeść. Jeśli zaś zabiją ich to spotka ich jedynie taki los, jaki spotkałby ich, gdyby pozostali w mieście.
Gdy weszli do obozu byli zdumieni. Zastali namioty, żywność, wszelkie zdobyczne bogactwa, ale nie było nikogo z ludzi. Aramejczycy uciekli. Tej nocy bowiem usłyszeli dziwny łoskot. Myśleli, że to rydwany. Byli przekonani, iż król Izraela otrzymał pomoc od Chittytów i Egipcjan. Nie wiedzieli, że to, co usłyszeli nie było odgłosem rydwanów, a dźwiękiem w ich uszach, który sprawił Bóg.

Nieść dobrą nowinę
Gdy trędowaci zrozumieli, że obóz jest pusty, wpierw zaspokoili swój głód, a następnie zabrali tyle rzeczy, ile mogli i ukryli je. Jednak po chwili obudziło się w nich sumienie. Nie mogą myśleć tylko o sobie. Nie wolno trzymać w tajemnicy tak niezwykłego wydarzenia i nie powiadomić o nim mieszkańców miasta. Trzeba im zanieść dobrą nowinę o ocaleniu. Początkowo spotkali się z niedowierzaniem. Czy przypadkiem nie jest to zasadzka? Czy Aramejczycy nie ukryli się w polu, czekając aż mieszkańcy Samarii wyjdą poza obręb murów, by gdy wejdą do pustego obozu zaatakować ich? Wtedy jeden ze sług króla zaproponował wysłanie zwiadu. Niech sprawdzą jak wygląda sytuacja. Tak też zrobiono.
Wysłannicy potwierdzili wiadomość: wróg uciekł, pozostawiając wszystko co miał ze sobą. Tak spełniły się słowa powiedziane przez Elizeusza. Bóg nakarmił i ocalił swój lud. Zapanowała radość. Jedynie dla człowieka, który podważył moc Boga i prorockiego słowa ten dzień był smutny, gdyż zginął w bramie miasta. Śmierć nie spotkała go z ręki wroga. Został zadeptany przez tłum biegnący w stronę obozu aramejskiego. Ale czy rzeczywiście umarł w tym dniu, czy też w chwili gdy bluźnił Bogu?

Ks. Krzysztof Piotr Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!