Nie tylko jeden znak ostrzegawczy
W encyklice Redemtor hominis Jana Pawła II widać, że odpowiada on na wyzwania, które dostrzegamy wyraźnie obecnie. Wśród nich jest podważanie oczywistych prawd wiary w Kościele katolickim i to przez tych, którzy do niego należą.
Być może Jan Paweł II diagnozując położenie Kościoła w epoce po soborze zdawał sobie dobrze sprawę, jak ważne i niezbędne jest natarczywe uwypuklanie prymatu Chrystusa, gdyż już w tamtym okresie pojawiało się sporo prób ,,usamodzielniania”, a właściwie ,,wyemancypowania się” wielu katolików czy środowisk katolickich spod władzy jedynego Zbawiciela. Pojawiły się zakusy zmierzające do tego, aby niejako wydzierać z Jego rąk Kościół, pozbawiać Go Boskiego statusu i zbawczego znaczenia oraz urządzać Kościół bez Niego. Tym bardziej profetyczne okazują się wezwania papieża, jeśli spojrzeć na nie w świetle późniejszych doświadczeń, w perspektywie wszelkich tych usiłowań, które relatywizowały jedyność i konieczność Chrystusa oraz powszechność realizowanego przezeń w Kościele katolickim dzieła zbawienia, które pozbawiały Kościół specyfiki i oryginalności, a katolików rozpoznawalnej tożsamości. Jan Paweł II swoimi uroczyście, we wzniosłym tonie wypowiadanymi zdaniami przywracał utracony już przez wielu duchowy fundament. Jako Piotr właśnie spełniał swe podstawowe zadanie: utwierdzał braci w wierze. Ogłaszał: taka jest nasza wiara, jej wyznawanie jest nasza chlubą, nie zaś przyczyną zakłopotania!
Wierzymy w Trójcę
Przywołując wraz z imieniem Chrystusa również Ojca i Ducha Świętego Jan Paweł II przypominał jednocześnie: wierzymy w Najświętszą Trójcę, to czyni nas chrześcijanami, to nas wyróżnia, w Jej Imię zostaliśmy ochrzczeni, to decyduje, kim jesteśmy. Powracająca stale w encyklice obecność nie tylko Jezusa Chrystusa, ale także pozostałych Osób Boskich wydaje się świadomym przeciwstawieniem się wszelkim uproszczeniom i skłonnościom, by na podstawie rozmaitych motywacji (np. z uwagi na źle pojmowany dialog z religiami), osłabiać i wymazywać wiarę w Trójcę, uznawać ją za płynny, incydentalny symbol, maskę, grę słów, przejściową formę w drodze do innych postaci ujmowania Boskości.
Jan Paweł II chciał, aby dla chrześcijan ich wiara nadal była czymś realnym i w najwyższym stopniu zobowiązującym, gdyż tylko taka wiara otwiera drogę do zbawienia, wiara, która jest decydującą o życiu prawdą, nie zaś umownością nazw. Tak więc uroczyste proklamacje z Redemptor hominis nie stanowiły czczych zabiegów retorycznych, ale były głosem świadomego swoich powinności proroka i apostoła. To samo zresztą należy powiedzieć o całym zamyśle, składającym się na trylogię encyklik poświęconych trzem Osobom Boskim (Dives in misericordia o Bogu Ojcu, Dominum et Vivificantem o Duchu Świętym). Służyły one uwydatnieniu i umocnieniu wiary w Trójcę.
Boski wymiar Odkupienia
Jan Paweł II powtarza z niejakim upodobaniem soborową naukę z Gaudium et spes, według której ,,Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego Miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”. Tekst soborowy wywołuje wrażenie, że objawienie Boga zostaje podporządkowane zupełnie nowej, niespotykanej wcześniej kategorii ,,objawienia człowieka”. Od początku i zawsze Kościół nauczał, że objawienie, zawarte w szczególności w Piśmie Świętym, oparte na wydarzeniach historycznych i znajdujące swoją kulminację i pełnię w przyjściu Jezusa Chrystusa, Syna Bożego na ziemię, dotyczy Boga, jest ukazaniem Jego tajemnicy, chwały i wielkości. W odniesieniu do człowieka można mówić o odsłonięciu jego pochodzenia i przeznaczenia do wieczności, natomiast samego człowieka jako takiego trudno uznawać za przedmiot objawienia, ponieważ jego rzeczywistość jest dostępna bezpośredniemu poznaniu. Wypowiedź Gaudium et spes wydaje się redukować teologię do antropologii: Bóg objawił siebie, aby objawić człowieka. Tajemnica Słowa Wcielonego potrzebna była po to, aby ,,wyjaśnić tajemnicę człowieka”. Jan Paweł II podejmuje ten wątek, ale przywraca odpowiednie proporcje. Pisze: ,,rozważając na nowo te wspaniałe zdania nauki soborowej, nie zapominamy ani na chwilę, że Jezus Chrystus – Syn Boga żywego, stał się naszym pojednaniem u Ojca”. Chrystus uczynił zadość Ojcostwu Boga i Jego miłości wyrażonej w stworzeniu, a następnie w odkupieniu. Odkupienie było najpierw objawieniem Ojca i wylaniem Ducha Świętego.
To właśnie ukazanie się Boga Trójjedynego, Boga-Trójcy tłumaczy sens krzyża i śmierci Chrystusa. Objawienie i odkupienie w nim zawarte mają charakter trynitarny. Dokonały się w pierwszej kolejności ze względu na Boga samego, aby zadośćuczynić Jego tajemnicy, Jego ojcostwu i miłości. Trynitarna więc musi być dalej wiara chrześcijan. Ten punkt widzenia stanowi istotną korektę jeśli nie nauczania soborowego, to z całą pewnością jednostronnych i wypaczonych jego interpretacji. Objawienie Ojca i wylanie Ducha ,,wyciskają niezniszczalną pieczęć na Tajemnicy Odkupienia”. Innymi słowy i w uproszczeniu: najpierw Bóg, a potem człowiek. I to człowiek, a nie Bóg zostaje usprawiedliwiony w dziele odkupienia ,,w jednym ludzkim Sercu: w Sercu Jednorodzonego Syna, ażeby mogło ono stawać się sprawiedliwością serc tylu ludzi…”
Dlaczego tak ważne jest podkreślenie tej oczywistej wszakże prawdy, że to grzeszny człowiek potrzebował usprawiedliwienia przed najświętszym Bogiem, nie zaś odwrotnie: najświętszy Bóg przed grzesznym człowiekiem? Ponieważ przewrotna mentalność naszych czasów nawet tutaj dokonała bluźnierczego przeinaczenia. Jak zauważał Joseph Ratzinger - Benedykt XVI współczesna mentalność nie tylko chciałaby postawić Boga przed trybunałem człowieka, ale faktycznie dokonała owego szalonego w istocie, we własnym zaś mniemaniu naturalnego zabiegu: uznała, że męka i śmierć Zbawiciela istotnie były sądem pokrzywdzonego człowieka nad Bogiem, który musiał ,,wytłumaczyć się” przed człowiekiem za zło świata przyjmując (pojmowane po świecku raczej niż po Bożemu) krzyż i śmierć. I tylko taki ,,usprawiedliwiony” Bóg miałby jeszcze coś do powiedzenia człowiekowi. Kto tak właśnie myśli niech czym prędzej sięga po autentyczną naukę Kościoła, wynikającą z Objawienia i zawartą również w Redemptor hominis.
Sprawiedliwość i miłosierdzie
Rozważając ,,Boski wymiar Tajemnicy Odkupienia” Ojciec Święty reaktywował niejako zapoznaną po soborze, a w naszych czasach przekreślaną wprost naukę o Bożej sprawiedliwości jako motywie dzieła zbawienia. Bóg jest po pierwsze ,,wierny samemu sobie”, dalej ,,wierny swej miłości do człowieka i do świata, wyrażonej w dniu stworzenia”. Jego miłość zaś ,,nie cofa się przed niczym, czego w Nim Samym domaga się sprawiedliwość. I dlatego Synowi swojemu nie przepuścił, ale Go «dla nas grzechem uczynił»”. Te słowa oddalają zarzut wszystkich, którzy wzmianki o Bożej sprawiedliwości, wynagrodzonej przez Syna Bożego na krzyżu, przez Jego ofiarną śmierć, uważają za błędne mity o surowym i okrutnym Bogu czekającym na krew Syna, aby zostać skutecznie przebłaganym.
Pogląd o rzekomym Bożym okrucieństwie jest drastycznym błędem racjonalistycznej nowożytnej mentalności, która odrzuca prawdę objawioną i sprowadza jej treść do własnych, przyziemnych wyobrażeń, własnej zsekularyzowanej wrażliwości. Bóg jest też sprawiedliwy. Jest sprawiedliwy wydając w krzyżu Pana Jezusa wyrok na ludzki grzech i przyjmując Jego Ofiarę przebłagalną. Jest też oczywiście zarazem miłosierny, ratując przez mękę i śmierć Syna biednych grzeszników. Sprawiedliwość i miłość miłosierna Boga przeciwstawione są sobie tylko w uprzedzonej do wiary myśli wielu współczesnych jej krytyków. W Bogu są tajemniczą, ale pewną jednością. Bóg sprawiedliwy jest Miłością. Objawienie Bożej miłości ,,nazywa się również miłosierdziem. To objawienie miłości i miłosierdzia ma w dziejach człowieka jedną postać i jedno imię. Nazywa się: Jezus Chrystus”.
ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!