Nie mógł mieć lepszych referencji
Dla wielu Kalisz jest przystankiem
w drodze na Jasną Górę,
ale bywa też odwrotnie
Dokładnie cztery miesiące temu opublikowałem w „Opiekunie” wstępniak zatytułowany „Czekając na biskupa pomocniczego”. Cieszyłem się wówczas, że nasz biskup Edward podzielił się z nami informacją o staraniach o nowego biskupa, bo w ten sposób stworzył nam okazję do modlitwy, również osobistej, aby papież Franciszek, wsparty wiedzą i doświadczeniem swoich współpracowników z watykańskiej Kongregacji do spraw Biskupów, wyznaczył nam właściwego człowieka. Przypomniałem wówczas również kryteria, którymi zdaniem Papieża należy się kierować przy wyborze, a może lepiej byłoby powiedzieć przy rozeznaniu woli Bożej odnośnie kandydatów na biskupa. Nie będziemy wracać do tych kryteriów, zainteresowanych odsyłam do tamtego tekstu, ale co najważniejsze, Papież przysłał nam tego człowieka. Jest nim ojciec Łukasz Buzun, paulin z Częstochowy.
Co ciekawe, my już w marcu modliliśmy się, jak się okazuje o biskupa nominata Łukasza, a on zdążył jeszcze w kwietniu zostać wybranym na przeora klasztoru na Jasnej Górze! I ja myślę, że to bynajmniej nie jest bez znaczenia, że właśnie prosto z takiego stanowiska do nas przybędzie, nawet jeśli pełnił je zaledwie przez kilka miesięcy. Prosto od Matki Bożej tak cennej dla każdego Polaka, do Kalisza, który lubimy nazywać polskim Nazaretem, bo tutaj św. Józef uczy nas wszystkiego. Ta nominacja idealnie nadaje się do różnego rodzaju interpretacji, jak choćby tej, w której ziemia kaliska zrodziła ojca Kordeckiego słynnego obrońcę Jasnej Góry, a teraz Jasna Góra oddała nam swojego przeora. Wcześniej otrzymaliśmy papieża jezuitę, a teraz mamy biskupa pomocniczego paulina. Oczywiście nie jest to pierwszy biskup spośród ojców paulinów, bo choćby w 2009 roku współbrat ojca Rafała został biskupem w RPA, a w prześwietnej historii zakonu znajdziemy również kardynała męczennika w osobie ojca Jerzego Martinucjusza z Chorwacji z przełomu XV i XVI wieku. Ale ja myślę, że jest jeszcze coś. Wszyscy pamiętamy ostatnie nawiedzenie Matki Bożej w cudownym Wizerunku Jasnogórskim w naszej diecezji i każdy, kto w ciszy serca szeptał przed Jej obliczem swoje troski i prośby pamięta, o co się modlił. Czy to nie w odpowiedzi na te modlitwy przychodzi do nas człowiek, w którego życiorysie czytamy, że ostatnią część swojej formacji poświęcił kierownictwu duchowemu oraz pomocy rodzinom i małżeństwom? To wszystko pokaże czas, ale już dzisiaj jestem przekonany, ktoś może to spokojnie nazwać tradycyjnym polskim skrzywieniem maryjnym, ja się wcale nie obrażę, że człowiek przysłany w pewnym sensie przez Maryję, nie może mieć innych, mocniejszych referencji. Dziękujemy więc papieżowi Franciszkowi, ale z kwiatami pójdziemy do Maryi.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!