Następca Judy
Żołnierze Bakchidesa precyzyjnie ustawili swoje szyki. Byli niczym doskonale skonstruowana machina wojenna. Według opisu podczas bitwy, w której uczestniczyli, ziemia zadrżała od krzyku walczących.
Konnica została rozdzielona na dwie grupy i ustawiła się na bocznych skrzydłach. W pierwszym szeregu stanęli procarze i łucznicy. Idącą za nimi kolumnę piechurów otwierała najwaleczniejsza grupa żołnierzy. Całością dowodził osobiście znajdujący się na prawym skrzydle Bakchides. Wpierw po obu stronach zmierzających przeciw siebie wojsk zagrano na trąbach. Był to sygnał do walki.
Za chwilę tak powstańcy, jak i wojska Demetriusza, ruszyli do ataku. I choć dysproporcja sił opisanych przez biblijnego autora była ogromna – może on z bliskowschodnią przesadą chciał podkreślić dramatyczną sytuację Judy i jego żołnierzy – to walka toczyła się z niezwykłą zaciętością obu stron. Ukazuje to udramatyzowany opis bitwy. Mówi on o ziemi, która zadrżała od krzyku walczących i o bitwie rozpoczętej o poranku, a trwającej aż do wieczora. I choć może nie był to ścisły opis przebiegu walki, to może jego słowa oddawały to, co odczuwali w swych sercach ludzie, którzy znaleźli się pośrodku tego śmiertelnego zmagania.
Żałoba
Podczas walki Juda dostrzegł swego przeciwnika, Bakchidesa. W dalszym ciągu znajdował się on na prawym skrzydle swego wojsk. Zobaczyli go również powstańcy i ruszyli do ataku. Ich brawurowa odwaga przyniosła sukces. Prawe skrzydło zostało rozbite. Ruszono w pościg za uciekającymi. Jednak okazało się, że wycofanie się wojsk zgromadzonych przy Bakchidesie było manewrem mającym zwabić ich w pułapkę, bowiem za chwilę ustawieni na lewym skrzydle poganie ruszyli za Judą i jego żołnierzami. Tak machabejscy powstańcy znaleźli się w kleszczach i zostali otoczeni przez wroga. Ciężar bitwy zaczął narastać, a walka stawała się coraz bardziej intensywna. Upływający czas niósł zmęczenie, a przewaga wroga wzrastała. Po obu stronach poległo bardzo wielu żołnierzy. Na polu walki śmierć poniósł również Juda. W tej sytuacji pozostali przy życiu uciekli chcąc ratować swe życie. Powoli milkł bitewny krzyk, a okoliczną przestrzeń zaczęła wypełniać śmiertelna cisza.
Jonatan i Szymon słysząc o śmierci Judy nie chcieli, by ciało ich poległego brata pozostało na polu bitwy. Zabrali go i pochowali w grobach przodków. Nastał długi czas żałoby. Nie było nikogo pośród ludu Izraela, kto nie uroniłby nad poległym łzy. Wspominano go słowami, którymi Dawid wyrażał swój ból po śmierci pierwszego króla Izraela Saula oraz jego syna Jonatana. Juda, jak oni, był wybawcą Izraela. Jak więc mógł polec? Z tą myślą trudno było się pogodzić. Trudno było tę sytuację zrozumieć. Pozostał jedyne ból. Płakano po Judzie, jak po stracie kogoś bliskiego, przyjaciela; człowieka, w którym położono tak wielkie nadzieje na wybawienie Izraela. Równocześnie w ludzkiej pamięci pozostały jego czyny, a te budziły wolę dalszej walki, by dzieło, które on tak mężnie rozpoczął, zostało pomyślnie ukończone.
Przywódcy - zdrajcy
Niemniej śmierć Judy zasiała w ludzkich serca wątpliwości. Nadto znów odezwali się ludzie pogardzający wiarą i wszelkimi zasadami moralnymi. Oni uznali, że teraz mogą wrócić na arenę dziejów i narzucać innym zasady przez nich ustalone. Bieg wydarzeń zdawał się im sprzyjać, gdyż w tym czasie nastał wielki głód. Dotknięci nim ludzie odwracali się od Boga i łatwo dawali się zwodzić bezbożnym. Wykorzystując tę sytuację Bakchides wyznaczał zdrajców narodu i wiary na zwierzchników nad poszczególnymi regionami kraju. Doskonale zdawał sobie bowiem sprawę, że nie tylko będzie miał w nich oparcie, ale ci wiernie, a nawet gorliwiej niż trzeba, będą spełniać jego plany i nakazy. Dał im odrobinę władzy, a ta czyniła z tych małych ludzi posłuszne i bezwolne narzędzie w jego ręku. I nie pomylił się w swych przewidywaniach.
Ludzie wyniesieni przez niego do władzy, której na innej drodze nigdy by nie osiągnęli, nie tylko zaprowadzali gorliwie nowe porządki, ale stali się donosicielami, tropiącymi wytrwale wszystkich, których łączyły jakiekolwiek związki z Judą. Więzili ich i sprowadzali przed oblicze Bakchidesa. Ten mścił się na przyjaciołach Judy i wykorzystywał każdą okazję dla ich poniżenia i wyśmiania. Tak rozpętano kolejne prześladowanie. Jego skala była tak wielka, że mówiono, iż takiego nie było od czasów, gdy przestali się pojawiać prorocy w Izraelu.
Nowy dowódca
Wobec zaistniałej sytuacji ludzie wierni Bogu i zaprzyjaźnieni z Judą udali się do jego brata Jonatana. Juda poległ, a oni czuli się opuszczeni i bezradni. Oto nie ma nikogo pośród nich, kto byłby zdolny porwać ludzi do walki przeciwko prześladowcom. Jednak nie przyszli do Szymona, brata Judy, by płakać czy żalić się nad swym losem. Zebrali się u niego, by wzorem ojców obwołać go wodzem i przywódcą całego ludu. Wyrazili przed nim swą wolę, aby poprowadził ich do walki jako godny następca swego brata. Pokładali w nim całą swą nadzieję. I choć nie było proroka, który by w imieniu Boga wskazał na Szymona jako na wodza i namaścił go jak dawniej namaszczano królów, to byli przekonani, że w ich głosie wyraża nie tylko przekonanie wszystkich pobożnych Izraelitów, ale i wolę samego Boga, który pragnie, by Szymon kontynuował dzieło Judy i wziął w obronę prześladowany naród oraz przywrócił mu wolność. Ich słowa zostały przyjęte. Szymon objął dowództwo nad zgromadzonymi powstańcami i poprowadził ich do dalszej walki w obronie pokrzywdzonych i tego, co święte pośród ludu Izraela.
Wieść o decyzji Szymona obiegła Judeę lotem błyskawicy. Dotarła też do uszu zdrajców. Ci zaś błyskawicznie donieśli o sprawie Bakchidesowi. Ów nakazał, by jak najszybciej pojmano nowego przywódcę powstańców i natychmiast zamordowano. W tej sytuacji Szymon, Jonatan jego brat oraz zgromadzeni przy nich powstańcy zdecydowali się zbiec na pustynię w okolicę Tekoa. Schronienie znaleźli nieopodal cysterny Asfar. Zgromadzona w niej woda dawała im szansę przeżycia. Tu przypominał im się los Dawida chroniącego się przed nienawiścią Saula na pustyni. Bóg ocalił go i wprowadził na tron nad Izraelem. Ta okolica przypominała im też proroka Amosa niezłomnie walczącego o wiarę i sprawiedliwość pośród ludu Boga. Niezłomna postawa tych ludzi była teraz dla nich jasnym drogowskazem.
Ks. Krzysztof P. Kowalik
Na zdjęciu widok w stronę Pustyni Judzkiej.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!