TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 19:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Narastający sprzeciw

Narastający sprzeciw

Zamordowanie Oniasza wzbudziło powszechne oburzenie. Żydzi wierni Prawu Bożemu byli oburzeni podniesieniem ręki na arcykapłana. Wielu Greków protestowało zaś przeciw złamaniu prawa azylu obowiązującego w królestwie i zbrodni dokonanej na niewinnym człowieku.

Żydzi w tej kwestii mieli identyczne zdanie. Dlatego jako obywatele jednego państwa, nad którym rządy sprawował król Antioch, jedni i drudzy postanowili zwrócić się do władcy i zażądać, by Andronik poniósł konsekwencje swego zbrodniczego czynu. Upominano się o sprawiedliwy wyrok i poszanowanie praw obowiązujących w królestwie. Przecież niecny czyn otwierał drogę prowadzącą do jawnego bezprawia. Było to tym bardziej niebezpieczne, iż dokonał go człowiek, któremu król powierzył sprawowanie władzy w państwie na czas swojej nieobecności. Jeśli on pozostanie bezkarny, to od tej chwili nikt nie będzie pewny swego życia ani mienia. Dlatego udający się przed oblicze władcy domagając się ukarania winowajcy żądali, by prawo było prawem, a nie pustym słowem. Nie mniej oczekiwali również, by wymierzenie sprawiedliwości złoczyńcy naprawiło zaistniałą krzywdę i dało przestrogę tym, którzy chcieliby naśladować nieprawości Andronika.

Gniew Antiocha

Gdy sprawa została przedstawiona Antiochowi wywołała w jego sercu niepokój i smutek. Okazał go reagując płaczem na wiadomość o śmierci Oniasza. Jak szczere były to łzy pozostawmy ocenie Tego, który zna głębię ludzkich serc. Autor biblijnej księgi wspomina, iż takie zachowanie wynikało z łagodności i roztropności władcy. Wskazuje, iż umiał on współczuć tym, których spotkała krzywda, a jednocześnie zdawał sobie sprawę, iż milczenie oraz brak reakcji będzie kolejną niesprawiedliwością, a to w ostateczności może przynieść lawinę ludzkiego gniewu. Ten zaś w swych skutkach często jest nieprzewidywalny. Już przecież niejeden raz jego iskra obalała trony potężniejsze niż jego oraz siedzących na nich władców.

Ponadto postępowanie Andronika wzbudziło i w nim gniew. Człowiek, któremu powierzył sprawowanie władzy na czas, gdy sam udał się, by uspokoić bunt jaki wybuchł w Tarsie i Mallos, wywołał kolejną burzę. Ledwie Antiochowi udało się wyciszyć jedno zarzewie waśni, to już zastawał następne. Ten, któremu zaufał, zamiast pomóc stwarzał kolejne problemy. Do tego okazał się podatny na manipulację i był przekupny. A kto wie, czy nie miał jeszcze większych ambicji. Może w głębi serca pragnął tronu? Jeśli zabił żydowskiego arcykapłana, podstępnie wywabiając go z miejsca azylu, to kto wie, czy nie przyjdzie mu kiedyś do głowy zamordować i samego króla? W sercu Antiocha wzrastało oburzenie. Nie mniej niezależnie od niego dostrzegł, iż ma doskonałą okazję pozbyć się człowieka, który mógł stanowić zagrożenie dla jego władzy. Miał ku temu doskonały pretekst.

Znak i przestroga

Tym samym na decyzję króla nie trzeba było długo czekać. Wezwał natychmiast przed swoje oblicze Andronika. Czy ów spodziewał się swej klęski? Chyba nie. Przyszedł do króla odziany w insygnia danej mu władzy, jakimi był purpurowy płaszcz i dostojny strój. Gdy tylko wszedł Antioch polecił, by zdarto z niego purpurę, a potem resztę szat. W jednej chwili ów dumny i bezwzględny człowiek stał się nagi niczym niewolnik. Publicznie odsłonięto jego prawdziwe oblicze: kłamcy, chciwca i zabójcy. Odarto go ze znaków wzywających do szacunku okazywanego człowiekowi, jak i królewskiemu urzędnikowi, gdyż ten, kto złamał ojczyste prawa nie był go godny.

Następnie na rozkaz królewski poprowadzono go jako skazańca przez miasto na miejsce, gdzie dokonał bezbożnej zbrodni. Musiał iść na oczach wszystkich jako znak królewskiej sprawiedliwości i przestroga dla tych, w których sercach rodził się pokusa czynienia zła. Gdy dotarł tam, gdzie zamordował Oniasza, odebrano mu życie. Poganie widzieli w tej egzekucji sprawiedliwy wyrok ziemskiego władcy. Dla Żydów była to zasłużona kara wymierzona ręką człowieka przez Boga, który upomina się o życie ludzi sprawiedliwych i wiernych Jego Prawu.

Odkrycie

Śmierć Onasza przyniosła również przebudzenie w sercach wielu Żydów zamieszkujących Jerozolimę i Judeę. Chodziło nie tylko o mord. Dotarło do nich to, w jaki sposób Menelaos zapłacił Andronikowi za zabójstwo Oniasza. Zrozumieli, że ograbiony został skarbiec Świątyni. Zbrodnię poprzedziła kradzież, a ściślej świętokradztwo. Ten, kto tego dokonał, nie liczył się ani z ludźmi, ani z Bogiem, a jedyne co miał we czci, to własne ego i tkwiące w sercu pragnienie władzy. Dla jego zaspokojenia gotów był na wszystko. To zrodziło pośród Hebrajczyków oburzenie. Zaczęli uważnie patrzeć na ręce Lizymacha, któremu Menelaos w zastępstwie zlecił sprawowanie urzędu arcykapłana.

Gdy zaczęto sprawdzać stan skarbu świątynnego dostrzeżono, iż bardzo wiele cennych rzeczy zostało roztrwonionych. Zdeponowane złoto i złote naczynia, w jakiś tajemniczy sposób zaczęły znikać. Gdy Judejczycy to stwierdzili, zaczęli wiązać ze sobą poszczególne wydarzenia. Nikt nie był na tyle naiwny, by nie spostrzec, iż odpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest Lizymach. Jako arcykapłan - nawet pełniąc ten urząd w zastępstwie - powinien strzec zarówno przedmiotów związanych z kultem świątynnym, jak i złożonych tam depozytów. Tak było za czasów arcykapłana Oniasza. Tak pojęto, że zabójstwo Oniasza stanowiło element mający ułatwić grabież majątku świątynnego. Rzecz zatem nie sprowadzała się jedynie do walki o władzę. Ta była istotna, ale ważniejszą od niej była chciwość. A może lepiej powiedzieć, iż pragnienie władzy i złota splatały się ze sobą na jedną wielką linę nieprawości, oplatającą serca wielu ludzi zdradzających Boga, Jego lud i nadane na Synaju Przymierze.

Dokonane odkrycie zrodziło w ludziach bunt. Lizymach postanowił go za wszelką cenę stłumić. Lękał się, że straci to, co zdobył. Bał się też o swoje życie. Był gotów na wszystko i zdecydował się użyć siły przeciw swym rodakom. Uzbroić około trzech tysięcy ludzi. Nad nimi postawił niejakiego Auranosa. Choć miał on już swoje lata, jednak uchodził za głupca. Był mierny, ale wierny. Doskonale nadawał się do wykonania zadania użycia przemocy przeciw ludziom upominającym się o poszanowanie praw Boskich i ludzkich, gdyż nie myślał, ale posłusznie bił na wydany rozkaz. ■

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!