Nad brzegiem Jeziora Galilejskiego
Sanktuarium dedykowane św. Piotrowi prowadzi nas nad brzeg Jeziora Galilejskiego. To jezioro jest największym naturalnym zbiornikiem wody w Ziemi Świętej. Tak było również w czasach Starego i Nowego Testamentu. Otoczone ze wszystkich stron górami, znajduje się w znacznej depresji. Powierzchnia lustra wody położona jest 213,8 m poniżej poziomu Morza Śródziemnego.
Zaznaczyć jednak trzeba, iż ta liczba dotyczy bieżącego roku, gdyż poziom wody zmienia się w poszczególnych latach. Wszystko zależy od ilości wód dostarczanych przez rzekę Jordan, przepływającą przez jezioro. Obecnie jest ich coraz mniej. Stąd dzisiejszy poziom jeziora należy do najniższych w jego historii.
Zgodnie z tradycją biblijną jezioro to, jak każdy większy zbiornik wodny, nazywane jest morzem. Geografowie określą je jako jezioro przepływowe, gdyż od północy wpływa do niego rzeka Jordan, by na południu wypłynąć i poprzez kręte koryto ujść do Morza Martwego. Owo jezioro, czy też morze, ma kilka dalszych określeń. Nazywane jest Tyberiadzkim, od miasta położonego na jego południowo - zachodnim brzegu. Inni mówią o nim Galilejskie – znajduje się przecież na terenie Galilei. W języku hebrajskim nosi nazwę Kinneret. Nazwa ta pochodzi od słowa kin nor, jakim określa się harfę. Zarys jeziora przypomniana bowiem kształt tego instrumentu. Wreszcie nazwa Genezaret, pochodząca od żyznej równiny, położonej na północno - zachodnim brzegu. Te cztery (a właściwe osiem) nazwy są najczęściej spotykane. Warto je zapamiętać, byśmy czytając teksty biblijne wiedzieli, iż określają one to samo miejsce, a jest ono szczególnie związane z osobą Jezusa Chrystusa. Tutaj bowiem rozegrało się kilka ważnych epizodów związanych z Jego publiczną działalnością.
Rozmiary jeziora są imponujące: liczy ono 28 km długości i 21 km szerokości. Jest głębokie na 48 m. Dla ludzi starożytnych, żyjących na obrzeżach pustyń, widok tak wielkiej przestrzeni wypełnionej wodą był zjawiskiem niezwykłym, wręcz cudownym. Wrażenie wzmacniały obszary pokryte zielonymi trawami, pełne drzew i krzewów. Nic dziwnego, iż chciano się w tym miejscu doszukiwać biblijnego raju. Najcenniejszy skarb, jakim jest woda, niezbędna dla ludzkiego życia, dostarczał jeszcze jednego bogactwa dla tutejszych mieszkańców: wielu gatunków ryb, żyjących w Jeziorze Galilejskim. Stąd na jego brzegach rozwijały się liczne osady rybackie. Miały one charakter spółek, tworzonych przez ludzi posiadających kilka łodzi, sieci, trudniących się przetwórstwem złowionych ryb. Z tych osad – portów rybacy wypływali na nocne połowy. Tak jest i dziś, choć łodzie wypływają już nie z małych wiosek, ale z okolicznych kibuców – wspólnotowych gospodarstw rolnych. W jednym z nich znajduje się cenne znalezisko: łódź z czasów Chrystusa. Odkryto ją w roku 1986. Wtedy znacznie obniżył się poziom jeziora. Dwóch rybaków zauważyło nietypowy kształt zagrzebanego w mule przedmiotu o znacznych rozmiarach. Zawiadomieni archeolodzy zidentyfikowali go jako starożytną łódź. Przy ich pomocy wydobyto ją na brzeg i poddano konserwacji. Jej wiek oceniono na 2000 lat. Poddano ją żmudnym zabiegom renowacyjnym. Można ją dziś oglądać w muzeum kibucu Ginosar. Łódź miała niewysoką burtę – około 1,2 m. Liczyła 8,2 m długości i 2,3 m szerokości. Zaopatrzona była w dwie, lub trzy pary wioseł, ster i żagiel. Jej załogę stanowiło pięciu mężczyzn. Do jej budowy użyto dwunastu gatunków drewna. Jako ciekawostkę warto dodać, iż jej replika znajduje się w Polsce nad Jeziorem Lednickim. Zwiedzającym daje doskonałe wyobrażenie łodzi, na jakich pływali galilejscy rybacy, a wśród nich św. Piotr i jego towarzysze. Może właśnie z takiej łodzi nauczał Jezus tłumy zgromadzone na brzegu jeziora?
Jezioro Galilejskie było świadkiem wielu wydarzeń związanych z nauczaniem Jezusa i znakami, jakich dokonał wobec swoich uczniów. To nad jego brzegiem dokonało się jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu św. Piotra. Na polecenie Jezusa wypłynął na wody jeziora i zarzucił sieć, mimo iż wraz ze swymi towarzyszami trudził się wcześniej całą noc i nic nie złowił. Mimo swego doświadczenia rybaka, które wskazywało, iż należy wyciągnąć łodzie na brzeg, posłuchał nieznanego mu Nauczyciela z Nazaretu. Połów okazał się tak obfity, iż napełniona rybami łódź zaczynała tonąć. Trzeba było szybko przywołać wspólników, by nie stracić złowionych ryb i nie zatopić łodzi. Ów połów musiał być niezwykły, skoro wzbudził zdumienie u Piotra i innych rybaków. Przecież znali na wskroś bogactwo Jeziora Galilejskiego. Nie jeden raz wyciągali pełne sieci ryb. Pewnie była też i niejedna noc, gdy wracali do domu z niczym. O szczególnym charakterze tego połowu świadczy reakcja
św. Piotra, który powiedział wtedy do Jezusa: „Panie odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny”. W odpowiedzi usłyszał: „odtąd będziesz łowić ludzi. Pójdź za mną”. Zostawił wtedy łódź na brzegu i ruszył za swym Mistrzem w nieznaną drogę, podobnie, jak kiedyś jego przodek Abraham. Ta droga doprowadziła go jeszcze raz nad brzeg jeziora. Tu rozegrała się w jego życiu jeszcze raz podobna scena cudownego połowu, tym razem prowadząca do spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym.
Dziś pochylamy się nad taflą jeziora, wsłuchujemy w szum fal, by usłyszeć echo tamtych wydarzeń. Sięgamy do kart Ewangelii, ale nie tylko po to, by wspomnieć to, co wydarzyło się dwa tysiące lat temu w Galilei, lecz by stać się kolejnym pokoleniem uczestników tych wydarzeń. To nad brzegiem naszego życia zatrzymuje się Chrystus. Nam, utrudzonym codziennymi zmaganiami o chleb, nakazuje zarzucić sieć, to znaczy żyć według Jego słowa i obiecuje obfity połów: życie wieczne.
Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!