TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 02:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Na obcej ziemi Ziemia Święta

Na obcej ziemi

Kolejne polecenie jakie otrzymał Eliasz znów zaskakiwało. Miał udać się i zamieszkać na ziemi pogan. Bóg skierował go do fenickiego miasta Sarepty położonego nieopodal Sydonu.

Kazał Eliaszowi iść na północ i przebywać pośród ludzi nieczystych i szukać wśród nich schronienia. Więcej, Bóg oznajmił, iż poganka, a do tego wdowa będzie go żywić. Wszystko to zdawało się być nielogiczne: pośród klęski głodu uboga kobieta będzie karmić obcego proroka. Jednak Eliasz nie zadawał żadnych pytań, nie wypowiedział jakiegokolwiek słowa. Odpowiedział czynem. W nim wyraził swą wiarę. Wstał i poszedł tam, gdzie kazał mu Bóg.


Prośba o chleb i wodę
I rzeczywiście w bramie miasta Eliasz spotkał wdowę. Zbierała drwa na opał. Poprosił ją o wodę. Poszła, by zaczerpnąć i napoić spragnionego. Nic dziwnego, że wędrowiec prosi o wodę, szczególne w czasie panującej suszy. Tego się nie odmawia. Jednak za chwilę zatrzymało ją wołanie przybysza. Prośba wprawiła ją w zdumienie. Chciał jeszcze, by dała mu chleb. Nie miała by nic przeciw temu, tylko skąd miała go wziąć? Woda jeszcze była w studni. Może zaczerpnąć i usłużyć wędrowcowi. Ale jak dać mu chleb, skoro kończą się jej zapasy. Ma ledwie garść mąki i odrobinę oliwy. Nie ma za co kupić, a zresztą i skąd. Dziś jej, jak i jej jedynemu synowi w oczy zajrzała śmierć. Jedyne na co jeszcze mieli nadzieję, to zjeść ostatni posiłek. Potem już było tylko widmo głodu oznaczające kres życia Ledwie starczy dla nich dwojga. Jak ma więc nakarmić wędrowca? Nie gniewała się na jego prośbę. Przecież jej nie znał, ale nie była w stanie uczynić dlań nic więcej niż podać kubek wody. Ponadto jeśli nakarmi tego człowieka, skaże siebie i swego syna na bolesną śmierć. Eliasz jednak nie ustąpił. Wierzył w obietnice Boga. Był pewien, że skoro spełnia się pierwsza część tego, co usłyszał, skoro pierwszą osobą jaką spotkał w Sarepcie była wspomniana przez Boga wdowa, to i dalsze słowa Boga staną się faktem. Dlatego wezwał ową kobietę, by wyzbyła się lęku o swe życie. Niech przygotuje posiłek sobie i synowi. Nie ma zamiaru odbierać im strawy od ust. Nie po to przyszedł. Jemu wystarczy mały podpłomyk. Ten, którym sprawdza się, czy piec jest już dobrze rozgrzany. Niech da go mu za strawę, a potem przygotuje posiłek sobie i synowi.


Obietnica Eliasza
Eliasz dał jej też obietnicę, iż jeśli będzie mu posłuszna, doświadczy niezwykłych rzeczy: w jej domu nie wyczerpie się mąka w dzbanie ani oliwa w baryłce. Widząc zdumienie w oczach kobiety dodał, że to nie jest jego obietnica, a też Boga, w imię którego przychodzi. I będzie tak, dopóki nie spadnie deszcz na ziemię. Kobieta słuchała go zdumiona. Ten, który jeszcze przed chwilą prosił ją o odrobinę wody, obcy wędrowiec przychodzący z ziemi Izraela, obiecywał jej teraz niezwykły i nieprawdopodobny dar dający możliwość przeżycia najtrudniejszego czasu. Ratunek, życie tak jej, jak i jej syna. Czy posłuchać owego przybysza? Stanąć na krawędzi życia i śmierci własnej i swego dziecka? Przekroczyła barierę lęku. Zaryzykowała. Zrobiła tak jak prosił. Nakarmiła Eliasza, a potem jadła ona i jej syn. Gdy mrok nocy okrył miasto nie miała żadnej pewności, co przyniesie następny dzień. Jedyną rzeczą, której się trzymała była obietnica dana przez proroka nieznanego jej Boga. Z nią zasnęła. Świt przyniósł światło, a z nim spełnienie obietnicy. Zdarzyło się to, co wydawało się niemożliwe. Puste naczynia znów były pełne. Groza śmierci rozpierzchła się, jak mrok wygnany światłem wschodzącego słońca. Kolejny dzień przyniósł dar życia. Będzie trwało. Wpierw nie była jeszcze wszystkiego pewna. Może to zdarzyło się jeden raz, tylko w jeden dzień. Może ów przybysz miał gdzieś schowane zapasy. Zwodził ją w jakim o nieznanym celu. Jednak kolejne dni i tygodnie zaprzeczyły tym obawom. Niezwykłe wydarzenie powtarzało się. Zapowiedź dana przez Eliasza nie byłą mrzonką, czczą obietnicą, lecz prawdą. Obietnica jaką złożył w imieniu Boga, w którego wierzył spełniała się. Dzięki wierze w nią wszyscy troje ocalili swe życie. Życie zdawało się układać w sposób pewny i spokojny. Jak nigdy. Tak pewny, że w głębi matczynego serca zaczął budzić się niepokój. Jak długo tak będzie to wszystko trwać?


Obawy ubogiej wdowy
Do tej pory życie uczyło ją czegoś innego. Śmierć męża, codzienny trud, bieda, obawa o przyszłość wbijały w pamięć jedno zdanie: zbyt długo dobrze być nie może. I przyszedł dzień, który zdał się potwierdzać jej obawy. Jej jedyny syn zachorował. Stan jego zdrowia pogarszał się z dnia na dzień. Jedyne co widziała to to, że jest z nim coraz gorzej. Czyżby znów to czego doświadczyła było okrutną drwiną losu? Wpierw zostali ocaleni, a teraz ona pełna sił ma patrzeć na śmierć syna, który miał być głową całej rodziny? Czy jedynym, co jej pozostanie będzie opłakiwanie jego śmierci, zaprawione gorzkim wspomnieniem dobrych dni, które bezpowrotnie minęły? Jeśli tak, to po co to wszystko. Może lepiej, by ów prorok nigdy się nie pojawił, by w dniu, w którym poprosił ją o wodę zmarła wraz ze swym synem z głodu. Przed jej oczyma stanęły wspomnienia. Pytała się o swe życie, o to co w nim uczyniła, czym zasłużyła sobie na taki los. Może prorok przyszedł, by wskazać jej na popełnione zło. Może i tak, ale nie umiała tego zła nazwać. Nie wiedziała, co złego uczyniła, że ów nieznany Bóg odbiera życie jej jedynemu dziecku. Zostało jej tylko jedno. Wszystko, co niepokoiło jej serce wypowiedziała przed Eliaszem. Nie oskarżała, ale pytała, a wręcz żądała, by powiedział jej wprost, wyjaśnił o co w tym, co się wokół niej dzieje, chodzi. Nie może to być, by to czego doświadczyła w spotkaniu z owym prorokiem było jedynie bezlitosnym kaprysem nieznanych sił. Bo jeśli tak, to po co ów dzban z mąką, po co ta baryłka oliwy? By przydać cierpienia, by bardziej bolało? Ów tajemniczy Bóg Eliasza byłby jedynie okrutnym sędzią, bezwzględnym egzekutorem win chwytającym w pułapkę swe ofiary? Nie znała odpowiedzi na cisnące się pytana. Nie rozumiała. Ale z tym wszystkim stanęła przed prorokiem. Jeśli nim rzeczywiście jest, niech da jej odpowiedź. Niech wydobędzie ją z ciemności i mroku. Bo inaczej po co ocalił jej życie, a ona po co dawała mu chleb.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!