Na obcej ziemi
Klęska wygnania nie zakończyła dramatu Jerozolimy i jej mieszkańców. Gdy zakończono kolejne deportacje Babilończycy mianowali zarządcą Judy Godoliasza, który nie mógł zamieszkać w stolicy.
Zarządca nie zamieszkał w zrujnowanej stolicy nie tylko dlatego, iż nie było ku temu warunków. Najeźdźcy zależało na zdeprecjonowaniu roli Jerozolimy. Miała stać się niewielką osadą. Dlatego na centrum regionu wyznaczono znajdującą się w pobliżu miejscowość zwaną Mispa.
Ucieczka do Egiptu
Nowy zarządca nie był wrogo nastawiony do Judejczyków. Zachęcał ich by nie obawiali się tak jego, jak i samych Babilończyków. Namawiał do wierności i pracy na rzecz Nabuchodonozora. Taka postawa miała zapewnić Hebrajczykom bezpieczeństwo. Jednak nie wszyscy dali wiarę jego słowom. Niejaki Ismael związał spisek i zamordował Godoliasza. Był to jawny bunt. Nie miał on jednak jakiejkolwiek szansy na zwycięstwo. Dlatego po dokonaniu tego czynu zdecydowano się na ucieczkę. Na miejsce schronienia wybrano Egipt. Tam udali się pozostali przy życiu dostojnicy, jak i prości ludzie.
Wraz z uciekinierami zabrano proroka Jeremiasza. Uczyniono to wbrew jego woli. On przecież przestrzegał zarówno przed buntem, jak i szukaniem ratunku na ziemi egipskiej. Jednak i tym razem nie posłuchano jego głosu. Judejczycy trwali w swym uporze. Ogłosili proroka kłamcą. Poszli by osiedlić się w kraju, z którego niegdyś wyprowadził ich Mojżesz; w ziemi, na której Jakub i jego synowie szukali schronienia podczas głodu w kraju Kanaanu, ziemi, która wtedy z czasem miejsca schronienia stała się krajem grożącym zagładą. Tym razem jednak sprawy potoczyły się nieco inaczej. Kraj zwany darem Nilu stał się miejscem, gdzie Hebrajczycy zamieszkali na długi czas. Stworzyli tu znaczną diasporę. Służyli w egipskim wojsku. Założyli znaczną i silną kolonię na wyspie zwanej Elefantyna, a dwa wieki później w nowej stolicy nazwanej Aleksandrią rozpoczęli dzieło przekładu ksiąg Biblii Hebrajskiej na język grecki. W ten sposób przygotowali drogę, na której Słowo Boże mogło dotrzeć do wszystkich narodów, drogę stanowiącą ważny etap dla spisania powstałych później ksiąg Nowego Testamentu. Nie było to jedyne dzieło tych ludzi. Diaspora w Aleksandrii poszła jeszcze krok dalej. Zbudowała własną świątynię dedykowaną Bogu Izraela. To stało się kością niezgody, gdyż owo dzieło było dokonane w sprzeczności z drogą nakreśloną przez reformę Jozjasza. Dlatego spotkało się z potępieniem Żydów z Jerozolimy. Te rzeczy wydarzyły się jednak już na pograniczu epok. W chwili ucieczki z Judy nawet o nich nie myślano. Chciano jedynie ocalić własne życie.
Nadzieja na wyzwolenie
Inaczej toczył się los Żydów wygnanych do Babilonu. Ludzi sprowadzonych do owego kraju osiedlono w rejonach zaniedbanych lub zniszczonych miast, czy też zrujnowanych kanałów. Polecono, by podjęli się pracy nad ich odbudową. Nadano im ziemię. Przydzielono domy. Nie pozwolono natomiast na powrót do własnej ojczyzny. Wszyscy na najdalsze pokolenia mieli stać się poddanymi władców babilońskich. Tym, którzy zostali zesłani jako pierwsi było najtrudniej. Wszystko było całkowicie nowe i inne. Babilon przypominał tygiel, przez który przesuwały się sznury różnych ludów i języków. Nad szerokimi ulicami królowały wieże świątyń pogańskich bóstw. Niektórzy dotknięci klęską popadali w wątpliwości, czy były one silniejsze od Boga Izraela? A może On był niesprawiedliwy pozwalając, by w niewoli poszli jednakowo niegodziwi, jak i sprawiedliwi?
Te pytania pogłębiały ból pobytu na obczyźnie, który wydawał się być niekończącym. Dopiero w chwili, gdy napotkali swych rodaków wygnanych z Państwa Północnego przez Asyryjczyków, przyszła pierwsza ulga. Nie byli sami, zdani jedynie na łaskę i niełaskę wroga. Ich rodacy przebywający tu już dłuższy czas przyszli im z pomocą. Podpowiedzieli jak funkcjonować w nowej rzeczywistości. Spotkania dawały również szansę do wspólnej modlitwy. Wspominano przy tej okazji obietnice Boga, dzieje narodu i zapowiedzi proroków. Starano się też nawiązywać kontakty z tymi, którzy pozostali w Jerozolimie. Ponieważ nie można było składać ofiar, gdyż nie było ołtarza ani świątyni, to zaczęto zwracać większą uwagę na szabat. Przecież powstrzymać się od pracy, przebywać ze swymi bliskimi i poświęcać czas na modlitwę i rozpamiętywanie słowa Boga było możliwe zawsze i wszędzie. Nikt jednak nie wiedział jak długo potrwa wygnanie. Czy jest jakakolwiek nadzieja na powrót do Ziemi Ojców? Po pierwszym ciosie przyszły kolejne. Ci, którzy znaleźli się nad rzekami Babilonu wraz z pierwszymi wygnańcami usłyszeli o zniszczeniu świątyni. Złe wieści przynieśli kolejni deportowani. Wszystko zdawało się zwiastować długi czas pobytu na obczyźnie i nikłe możliwości na powrót. Dlatego postanowiono skrzętnie zgromadzić wszystko, co składało się na tradycję wiary Izraela. Nie uronić niczego. Wpisać w ludzką pamięć, zapełnić słowami karty ksiąg. Ufano, że obietnice Boże prędzej czy później się spełnią. Dlatego nie wolno o nich zapomnieć, nawet jeśli świadkami wypełnienia miałyby być bardzo odlegle pokolenia. Z wielką nadzieją zaczęto też sprawować w domach rodzinnych Paschę. Przeżywano ją jako zapowiedź chwili, w której pękną łańcuchy niewoli i otworzy się możliwość powrotu. Jednocześnie podejmowano swoisty rachunek sumienia. Z pomocą przyszli prorocy. Oni wskazali na przyczynę nieszczęścia – grzech człowieka. Podkreślali, iż każdy odpowiada za swe własne postępowanie. Jednocześnie dawali nadzieję zmiłowania Boga i powrotu oraz wspominali o rzeczy nowej i nieoczekiwanej: Postaci Sprawiedliwego, cierpiącego za winy innych. Słysząc te słowa stawiano sobie pytanie, o kim mowa? Czy o sprawiedliwych, którzy poszli w niewolę czy o kimś innym, kto weźmie na siebie winy narodu? A może o Mesjaszu? Pojawiły się także pierwsze, niejasne jeszcze myśli o pośmiertnej odpłacie za ludzi czyny.
Ważną podstawę nadziei przyniosła wiadomość z dworu królewskiego. Oto nowy władca babiloński Ewil-Merodak po wstąpieniu na tron dokonał aktu łaski. Wypuścił z więzienia króla Jojakina i pozwolił mu zasiadać przy swoim stole. Ten gest wielu Izraelitów odebrało jako znak stanowiący zapowiedź wyzwolenia. Nie wygasła dynastia Dawida. Bóg ukarał swój lud, ale nie cofnął obietnicy. Przyjdzie zatem czas powrotu i odbudowy tego, co zostało zniszczone. Jeśli trwa dynastia, to pojawi się ten w którego rękach spocznie berło i laska pasterska, a to zwiastuje, że Bóg sprowadzi swój lud do utraconej ziemi Abrahama.
Ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!