TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Sierpnia 2025, 00:50
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Na dworze perskim

Na dworze perskim

Nie wszyscy wygnańcy ruszyli w drogę powrotną. Niektórzy z nich pozostali na obcej ziemi. Tam ułożyli swoje życie.

Uprowadzeni przez najeźdźców z własnej ojczyzny przywykli do ziemi wygnania i postanowili na niej pozostać. Stała się ich drugą ojczyzną. Ich i ich potomstwa. Jedną z takich osób był Mardocheusz zamieszkujący Suzę, stolicę państwa Persów. Był człowiekiem o wielu zdolnościach i możliwościach. Dostrzeżono je na dworze władcy, powierzając mu coraz bardziej odpowiedzialne zadania. On zaś służąc królowi zdawał sobie sprawę, że ma jednocześnie możliwość wspierania swych rodaków. Zarówno tych, którzy powrócili do Jerozolimy, jak i tych którzy pozostali na dawnych ziemiach Babilonu. Czy był w tym wszystkim jedynie zamysł człowieka czy też wszystko to mieściło się w Bożych planach? Wydarzenia, w których przyszło uczestniczyć Mardocheuszowi oraz jego bliskim, jasno wskazały na to drugie rozwiązanie. Sprawy, które wielu ludziom wydawały się jedynie ludzkim pomysłem, w istocie wydarzyły się z woli Boga. A może jeszcze dokładniej stały się okazją do jej wypełnienia przez człowieka.

Moc Boga na pogańskiej ziemi

Ziemia perska naznaczona była pogańskimi świątyniami. Nie było tu świątyni Boga Izraela. Ta znajdowała  się w Jerozolimie. Na ulicach Suzy nie dało się także słyszeć głosu proroków. Oni przemawiali na ziemi Izraela. Głosząc tam Boże słowo w swych orędziach coraz częściej odwoływali się do wizji i tajemniczych snów, przez które Bóg wyjawiał im swoje plany i zamiary. Prorocy powoływali się na nie, by podkreślić transcendencję Boga i nadprzyrodzone pochodzenie danego im słowa. Sen bowiem starożytni traktowali jako czas, w którym Bóg może wkroczyć w ludzkie życie, a widzenia senne traktowano jako Jego orędzie, choć te oczywiście wymagały odpowiedniej interpretacji. Ziemia Święta jako miejsce objawienia Boga była w tej mierze uprzywilejowana. Jednak Jego działanie nie ograniczało się tylko do jej obszaru. Przecież wiele ważnych wydarzeń, jak choćby powołanie Abrahama czy Mojżesza, dokonały się na obczyźnie. Bóg Izraela w przeciwieństwie do bożków pogańskich nie był niczym ograniczony w swym działaniu, gdyż cała ziemia stanowiła Jego własność. Był jej Stwórcą.

O mocy Boga dokonującego dzieł zbawienia na pogańskiej ziemi przekonał się Mardocheusz. Co więcej, zobaczył, że Bóg otacza troskliwą opieką wszystkich potomków Abrahama, niezależnie od tego, gdzie przyszło im żyć. To ważne doświadczenie opowiadano przez kolejne pokolenia Hebrajczyków. Zarówno te żyjące na ziemi Izraela, jaki te i na obczyźnie. Nieco inne elementy podkreślali Żydzi z diaspory, a nico inne ci z Judei. Stąd, gdy przyszło te opowieści spisać na papirusach i pergaminach powstały dwie wersje owej historii. Jedna nieco dłuższa, spisana po grecku, a druga krótsza, utrwalona słowami hebrajskimi. Czy są sobie przeciwne? Raczej wzajemie się uzupełniają. Wczytajmy się zatem w obie opowieści.

Sen Mardocheusza

U początku są słowa, które Bóg skierował do Mardocheusza za pośrednictwem snu. W nim Mardocheusz ujrzał dwa groźne smoki. Zapragnęły one zniszczyć ludzi sprawiedliwych. Szykowały na nich ogrom zła i zagłady. Sprowadziły na ziemię mrok. Ludzie sprawiedliwi czuli się bezradni wobec nich i zaczęli wołać do Boga. Ich błagania nie pozostały bez odpowiedzi. Przyniosły niezwykły efekt. Oto wpierw pojawiło się małe źródło. Wobec potęgi przeciwnika było bardzo niepozorne, lecz w niedługim czasie wyłoniła się z niego wielka i potężna rzeka. Wraz z nią rozbłysło potężne światło słońca. Jego blask rozproszył mrok zła. Ono wobec światłości okazało się bezradne. Natychmiast znikło. Jednocześnie nastał czas wywyższenia wszystkich poniżonych oraz strącenia z piedestału pychy ludzi wyniosłych i dumnych.

W tym momencie sen Mardocheusza zakończył się. Jego kres nie wiązał się ze świtem słońca. Wręcz przeciwnie Mardocheusz zbudził się pośród nocy. Nie rozumiał swego snu. Nie wiedział, dlaczego mu się przyśnił. Długo zastanawiał się nad tym wszystkim. Otrzymane widzenie nie dawało mu ponownie zasnąć. Odebrany mu został czas odpoczynku. Zdawał sobie sprawę, że Bóg chce przez widzenie senne coś mu  oznajmić. Nie wiedział jednak dokładnie co zostało mu przekazane i dlaczego. Czy rzecz dotyczy jego osobistego życia, czy wiąże się z losem władcy któremu służył? Czy może odnosić się do ludów pośród których żył, czy też losu jego własnego narodu? Choć cały czas nocy upłynął na poszukiwaniu odpowiedzi tej nie znalazł. Pozostał sam ze wszystkimi swymi pytaniami. Dana mu wyrocznia póki co stanowiła dlań tajemnicę. 

Spisek na życie króla

Wyjaśnienie tajemnicy, a raczej jego początek, pojawiło się w sposób niespodziewany. Nie wiązało się ono wcale z jakimś wewnętrznym czy nadzwyczajnym olśnieniem. Podstawą była rozmowa usłyszana przez Mardocheusza podczas odpoczynku na dziedzińcu pałacowym. Owego miejsca strzegło dwóch królewskich eunuchów. I oni zdawali się odpoczywać. Jednak był to tylko pozór. Prowadzili bowiem w ukryciu ożywioną rozmowę. Jej temat był przerażający. Planowali morderstwo. Ich celem był król Persów. Czy sami chcieli przejąć władzę lub też ktoś ich wynajął to owego niecnego czynu? Odpowiedź była mało istotna, gdyż ich plany wiązały się z rozlewem krwi wielu niewinnych ludzi. Zabójstwo władcy nigdy nie kończyło się na śmierci jednej osoby. Wobec wielkiego niebezpieczeństwa Mardocheusz nie pozostał bezczynny. Teraz zrozumiał po co otrzymał od Boga senne widzenie. Przez niego Bóg chce dać ratunek ludziom pragnącym żyć w pokoju. Dlatego natychmiast zawiadomił króla o grożącym mu niebezpieczeństwie. Ten polecił, by sprowadzono spiskowców. Oni podczas przesłuchania szybko przyznali się do winy.

Wyrok mógł być tylko jeden: śmierć. To wydarzenie zapisano w kronikach królewskich. Utrwalił je również w swych wspomnieniach Mardocheusz. Jego czyn nie obył się bez nagrody. Król powierzył mu pieczę nad dziedzińcem swego pałacu. Ponadto obdarował wieloma darami. Jednak jak zawsze w takiej sytuacji, tak i teraz pojawili się ludzie o zazdrosnym sercu. Jednym z nich był Haman. On na awansie Mardocheusza tracił. Dlatego postanowił szkodzić mu ze wszystkich sił. Chciał również pomścić wspomnianych spiskowców, z którymi był związany.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!