TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 13:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Na bezdrożach Kenii czyli tam, gdzie dzieją się cuda

Na bezdrożach Kenii czyli tam, gdzie dzieją się cuda

kenia

Jeep Doctor uczył swoich małych kenijskich przyjaciół polskich piosenek ,,Panie Janie” i ,,Była sobie żabka mała”, które dzieci doskonale pamiętały po niemal roku jego nieobecności. 

W Kenii każdego dnia umiera wielu ludzi, w wypadkach drogowych, a jeszcze częściej z powodu malarii, niedożywienia i AIDS, można nawet powiedzieć, że mieszkańcom tego kraju śmierć spowszedniała. Obok tego kwitnie prostytucja nieletnich, a niechciane noworodki są sprzedawane do bogatszych krajów lub zabijane przez matki. W tym wszystkim i mimo wszystko warto leczyć i ratować każde ludzkie życie, szczególnie to bezbronne, małe, które co dopiero przyszło na świat, a już doznało wielu cierpień i samotności. Udowadnia to polski lekarz, pracujący tam kilka tygodni w roku, Remigiusz Dubik. Pogodny, energiczny człowiek, który pokazuje, jak trzymać się nadziei mimo wszystko.

W ramach programu Rotary Doctors Remigiusz Dubik na dwa miesiące w roku jedzie do Kenii, nad jezioro Wiktorii. Jako Jeep Doctor (od pojazdu, którym porusza się zespół składający się z lekarza, pięlegniarki i doradcy ds. HIV/AIDS) udziela pomocy medycznej w afrykańskich wioskach. Najpierw trzeba zaimprowizować przychodnię, którą na jeden dzień w tygodniu staje się budynek miejscowej szkoły lub kościoła. Zwykle jest to lepianka kryta trzciną lub blachą, czasami bez drzwi, z często wchodzącymi do środka domowymi zwierzętami. Za wizytę miejscowi mieszkańcy płacą symboliczną sumę odpowiadającą naszym 2 zł. Dlaczego ta pomoc nie jest darmowa? - Chodzi o to, żeby ludzie nie wykorzystywali sytuacji, żebyśmy mogli pomagać w pierwszej kolejności naprawdę potrzebującym, żeby też na przykład nie sprzedawali leków na targu. Tak mogą zrobić, jeśli dostaną leki za darmo – wyjaśnia doktor Remi. 

Zielone jezioro i komary

Miasteczko Homa Bay (w tłumaczeniu na polski ,,zatoka gorączki”), w którym mieszka Remigiusz Dubik, gdy pracuje w Kenii, jest położone nad Jeziorem Wiktorii, w południowo-zachodniej części kraju, niedaleko granicy z Tanzanią i Ugandą. Jezioro jest dla wielu tubylców źródłem pożywienia i utrzymania. - Niestety ktoś kiedyś wpadł na pomysł, żeby w jeziorze zasadzić piękną lilię wodną z Ameryki Południowej. Ta rozrosła się i rozprzestrzeniła zarastając jezioro i uniemożliwiając poruszanie się po nim łódką. Karczowanie nie przynosi efektów, po pewnym czasie lilia znów odrasta – opowiada. Na zdjęciach, które można zobaczyć choćby na blogu lekarza, Jezioro Wiktorii wygląda jak łąka. To znacznie utrudnia życie tych, którzy mieszkają nad jego brzegami. 

Wielką plagą wielu afrykańskich miast i miasteczek są komary roznoszące malarię. Nie reagują na wiele środków owadobójczych, a najskuteczniejszą ochroną przed nimi jest spanie pod zawieszoną nad łóżkiem moskitierą. Niestety zawsze przynajmniej kilka owadów dostaje się pod nią, kiedy ktoś kładzie się spać. Te trzeba szybko zabić, własnoręcznie lub skutecznym środkiem. To właśnie malaria obok niedożywienia i AIDS jest najczęstszą przyczyną śmierci tak dzieci, jak i dorosłych w tej części kraju. O ile z malarią w porę leczoną, sprawa nie jest przegrana, o tyle gorzej jest z niedożywieniem i AIDS. Jedynym ratunkiem dla najbardziej zagłodzonych dzieci jest leczenie szpitalne, najpierw dożylne kroplówki i dokarmianie przez sondę żołądkową, a dopiero później stopniowe przyzwyczajanie do stałego pożywienia. Leczenie jest skuteczne niestety tylko w 50 procentach przypadków. 

Nosicielstwo wirusa HIV i chorowanie na AIDS jest w Kenii napiętnowane społecznie, dlatego nie wszyscy są chętni do poddania się testowi wykrywającemu wirusa. Dużą zachorowalność powoduje przede wszystkim wielożeństwo, niewierność, prostytucja nieletnich i wiele tradycyjnych rytuałów. - Pewna 70-letnia wdowa, która nie podporządkowała się tradycji rytualnego oczyszczenia przez współżycie z kilkoma przypadkowymi mężczyznami, została przez wioskę wyrzucona z domu i musiała spać pod gołym niebem. Pisały o tym gazety. Szczęśliwie znaleźli się ludzie, którzy pomogli tej kobiecie – opowiada Jeep Doctor.

Bezbronna dziewczynka 

Pewnego wieczoru pod opiekę doktora Remigiusza i siostry Karoliny (dominikanki, urodzonej w Kenii opiekującej się osieroconymi dziećmi w okolicznych miejscowościach) trafiła czterotygodniowa dziewczynka ocalona przez policję z rąk przemytników. - W Kenii kwitnie handel dziećmi, niechcianymi często przez matki. Czasami maleństwa są też porywane wbrew woli rodziców – mówi Remigiusz Dubik. Okazało się, że dziewczynka miała zapalenie płuc, więc lekarz zrobił wszystko, by wyzdrowiała. Potem wyjechał do innej części Kenii. Jednak okazało się, że choroba wróciła ze zdwojoną siłą i dziecko musiało znaleźć się w szpitalu. - Siostra informowała mnie o jej stanie smsami, a ja zapewniałem o modlitwie. Prośbę o modlitwę wysyłałem też do moich przyjaciół w Polsce i Szwecji. Wierzyłem, że Bóg może ją ocalić i niedługo potem stał się cud. Dostałem od siostry wiadomość, że mała wraca do zdrowia i samodzielnie oddycha. Siostra Karolina podziękowała mi za modlitwę i wiarę – opowiada lekarz. Dziewczynka dostała też po nim imię Remi, a on sam postanowił, że będzie ją wspierał, jak tylko będzie to możliwe. W Kenii samotnej dziewczynie dobre życie może zapewnić tylko pełne wykształcenie, dlatego obiecał on dołożyć wszelkich starań, by Remi je zdobyła. 

Sześcioletni Filip

Kolejnym takim cudem, zresztą jednym z wielu jest sześcioletni dziś chłopiec. Jego, być może bardzo młoda, mama chciała się go pozbyć zaraz po porodzie i wrzuciła do... latryny. - Tutaj trzeba zaznaczyć, że tamtejsze ,,toalety” niczym nie przypominają naszych wiejskich ,,wychodków” sprzed lat. Są to małe budki z betonową podłogą mającą mały otwór, a pod nim kłębią się roje wielkich, tłustych robaków, które pokrywają nieczystości – wyjaśnia lekarz. Do takiego miejsca właśnie został wyrzucony pewnego dnia ten noworodek i tylko cud sprawił, że nie umarł od razu. Jego płacz usłyszał chłopiec, który przyszedł załatwić swoją potrzebę. Natychmiast pobiegł powiedzieć o tym swojej rodzinie, a oni wraz z innymi podkopali się z boku do latryny i udało im się wydobyć noworodka, który cudem przeżył kilka godzin w fekaliach. Dzisiaj chłopiec ma sześć lat. Mimo tragedii przeżytej w pierwszych chwilach życia, jest bardzo mądrym i normalnie rozwijającym się chłopcem – to kolejny cud. - Wtedy przypomniał mi się Psalm 113, w którym Bóg dosłownie ,,podnosi nędzarza z prochu, a dźwiga z gnoju ubogiego”, a tutaj przez łańcuszek ludzi uratował to dziecko. Niesamowita jest też siła życia człowieka i wola przetrwania – mówi Remigiusz. Historii uratowanych pacjentów jest wiele, najwięcej emocji budzą te dotyczące dzieci, choćby trzyletniego chłopca wyleczonego z malarii mózgowej (ciężkiego rodzaju tej choroby).

Kuba i moskitiery

Podczas pierwszego pobytu w Kenii doktor Remi każdy trudny przypadek bardzo przeżywał, szczególnie jeśli kogoś nie udało się uratować, nie ukrywał swoich uczuć. Jednak zawsze miał obok siebie doświadczoną pielęgniarkę, która widziała takich przypadków dużo więcej i była dużym wsparciem. Choć dzisiaj Remigiusz nadal przeżywa chorobę każdego swojego pacjenta, to nie reaguje już tak emocjonalnie i wie, że czasami lepiej podać leki i poczekać, niż od razu jechać z pacjentem do szpitala.

Swoimi doświadczeniami i przeżyciami lekarz podzielił się z rodziną Marciniaków, która przyjechała do Szwecji (gdzie obecnie pracuje Remigiusz) na wakacje. Spotkali się i polubili na konferencji w kościele. Marciniakowie mieszkają w Kaliszu i to oni zorganizowali spotkanie z Remigiuszem w Cafe Calisia, gdzie i ja mogłam posłuchać jego budującego świadectwa. Syn państwa Marciniaków – Kuba tak przejął się losem afrykańskich dzieci, że bardzo chciał im pomóc. - Postanowił oszczędzać, pomogła mu rodzina i za 100 zł, które udało się zebrać Kubie można było kupić moskitiery nad łóżeczka ponad 60 osieroconych dzieci - mówi doktor Remi. Teraz dzieci są bezpieczne podczas snu i nie muszą obawiać się malarii.

***

Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele mamy szczęścia żyjąc w takim, a nie innym kraju, w takich, a nie innych warunkach. Większość naszych chorób (tzn. krajów Europy i Ameryki) to właśnie skutki dobrobytu, w jakim żyjemy. Tymczasem w Afryce jest odwrotnie - większość chorób to skutki skrajnego ubóstwa i niedożywienia. W zetknięciu z problemami mieszkańców Kenii możemy zdać sobie sprawę, jak wielka niesprawiedliwość panuje na świecie. Z jednej strony ludzie zamożni, wyrzucający tony jedzenia (ile razy my wyrzucamy żywność?), z drugiej strony dzieci każdego dnia umierające z głodu. Jeśli jednak ogarnia nas bezradność i brak nadziei, że sami niczego nie zmienimy, to Remigiusz Dubik i jego działalność jest dowodem na to, że warto pomagać, że warto wierzyć w cuda, że warto mieć nadzieję, że każde ocalone życie jest bezcenne. My także możemy pomóc niekoniecznie wyjeżdżając do Kenii, bo Fundacja Księdza Orione ,,Czyńmy Dobro” organizuje wiele dzieł, które możemy wesprzeć (www.czynmydobro.pl).

Anika Djoniziak

Najwięksi zabójcy dzieci do 5 roku życia w Afryce:

zapalenie płuc, malaria, niedożywienie, biegunka, odra

Kenia: 

650 tys. dzieci w Kenii  jest sierotami lub półsierotami, dlatego, że ich rodzice zmarli z powodu AIDS

co piąta osoba w południowo -zachodniej Kenii jest nosicielem wirusa HIV (statystyka dla całej Kenii, gdzie mieszka ok. 38 mln ludzi, ok. co 20 osoba jest nosicielem HIV)

Każdego roku 500 tys. dzieci w Afryce choruje na  malarię mózgowa (najcięższa postać malarii) - bez leczenia: umieralność 100%, szybkie i właściwe leczenie powoduje całkowite wyzdrowienie w 93%

Ze 100 poważnie niedożywionych dzieci poddanych leczeniu szpitalnemu tylko 50 przeżyje

Globalnie (cały świat):

21 tysięcy dzieci umiera codziennie z powodu najczęstszych chorób,  które można łatwo i tanio leczyć lub zapobiegać ( prawdziwym powodem 8000 z tych zgonów jest zagłodzenie)



Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!