TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 04:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Mój problem z Maryją

Mój problem z Maryją

Chciałbym wam dzisiaj się zwierzyć, że mam naprawdę poważny problem z Maryją. Żeby to lepiej wyjaśnić przypomnę, jak kilkanaście miesięcy temu pojawiły się kontrowersje wokół książki Kecharitomene, którą ks. Dominik Chmielewski napisał o Matce Bożej. Zarzucano mu (i to tęgie teologiczne głowy) maryjny maksymalizm, bo jak napisali w pewnym bardzo mądrym raporcie: „według ks. Chmielewskiego Maryja przyspiesza zjednoczenie człowieka z Bogiem, umie skracać czas naszego dojrzewania duchowego, gdyż zjednoczenie z Bogiem dokonuje się tylko i wyłącznie w Niej. Ponadto ks. Dominik uważa, że zjednoczenie z Bogiem i powrót do przyjaźni z Nim dokonuje się w Maryi”. Jednak ja nie z tym mam problem (trochę mam, bo myślę podobnie jak ks. Dominik, ale głośno tego nie mówię) i nie o tym chcę dzisiaj pisać, ale wówczas wypowiedział się również ks. prof. Robert Skrzypczak, który stwierdził, że z wielką przyjemnością przeczytał tę książkę napisaną przez kapłana zakochanego w Matce Bożej. I tutaj mnie ruszyło, a konkretnie poczułem pewną zazdrość, że ktoś nazwał ks. Dominika kapłanem zakochanym w Matce Bożej. Jak ja bym chciał, żeby mnie ktoś tak nazwał! Jak ja bym chciał, żeby w moim kapłańskim posługiwaniu było widać, że jestem zakochany w Maryi, że jestem nieracjonalny w tej miłości, że jakkolwiek wiem i nauczam, że w wierze, tak jak w miłości, muszą się równoważyć i wzajemnie na siebie wpływać uczucia, wola i rozum, to jednak w mojej maryjności mi się to nie udaje i przepraszam, że nie potrafię tego żałować. 

Skoro już jesteśmy przy mojej zazdrości to idźmy dalej: kolejny kapłan, którego bardzo cenię, mój długoletni spowiednik, któremu zawdzięczam moje pierwsze pielgrzymki na Jasną Górę, śp. ks. Stanisław Orzechowski, powiedział kiedyś takie słowa; „Nigdy wam tego nie mówiłem, ale wymyśliłem legendę o moim powołaniu. Maryja rozmawia z Panem Jezusem i prosi, żebym został księdzem. On odpowiada: „Matko, to jest zły pomysł”. Ale Ona tak naciska, że w końcu Syn się zgadza. I staje za mną, żebym dał radę. Byłem maryjny, najpełniej, jak umiałem...” Te słowa Orzecha zostały umieszczone na pamiątkowym obrazku rozdawanym w dniu jego pogrzebu i kiedy je zobaczyłem dwa lata temu (a zmarł, jakże by inaczej, w maju) znowu poczułem, że te słowa mogłyby być moimi, tylko ja się muszę jeszcze mocno postarać, aby być „maryjny” choć w przybliżeniu tak, jak był nim Orzech. No i co istotne, tak naprawdę nie muszę wymyślać żadnej legendy o swoim powołaniu, bo rola w nim Maryi jest dla mnie niepodważalna.

Mógłbym tak jeszcze długo, ale chyba już rozumiecie, na czym polega mój problem: jestem zakochany w Maryi i nieracjonalny w tej miłości. Bardzo bym chciał tą miłością zarażać wszystkich, a mam takie szczęście, że odkąd jestem kapłanem posługuję zawsze w parafiach, gdzie o Matkę Bożą można się wręcz potknąć, gdyby Jej ktoś nie zauważył. Ale za chwilę mamy maj i nawet w parafiach, gdzie są inne patronaty i charyzmaty nie da się Maryi nie zauważyć i to jest najlepszy czas, żeby wreszcie wziąć przykład ze św. Jana, który „od tej godziny wziął Ją do siebie” (J 9, 27). To jest właśnie ta godzina. Weźcie Ją „do siebie”, do swojego wnętrza, do swojego życia, do swojego domu, do swojego środowiska. Niech będzie z wami. I wtedy nasze życie będzie zgodne z formułą: „z Maryją przez Jezusa do Ojca w Duchu Świętym”. A jak już będziecie Ją mieli „u siebie” to Jej śpiewajcie! Pięknie się śpiewa tym, których się kocha. Możecie użyć naszego śpiewnika majowego ;) Zapewniam was, że nie pożałujecie i żaden teolog się nie przyczepi.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!