Miałkości mówimy: nie!
W Wielki Post w tym roku wchodzę z doświadczeniem pewnego, jakby to powiedzieć, „wypłaszczenia”. Spróbuję wytłumaczyć, o co mi chodzi. Wiem, że to zabrzmi dość śmiesznie, ale można by to streścić słowami: „kiedyś, jak się pościło, to się pościło”. I to nie tylko dlatego, że było biedniej, więc wyrzekanie się czegoś było naprawdę trudne. Po prostu wiele rzeczy było znacznie lepiej wyakcentowanych, a to sprawiało, że głębiej się je przeżywało.
Weźmy choćby taką praktykę Suchych Dni, czyli zwyczaju poszczenia w środę, piątek i sobotę na rozpoczęcie czterech pór roku, która początkami sięgała czasów Ojców Kościoła. Gdyby jeszcze istniała, to właśnie byśmy przeżywali Wiosenne Suche Dni, które zresztą zostały wprowadzone jako ostatnie i pokrywały się z Wielkim Postem. Środa Suchych Dni Wiosennych poświęcona była Najświętszej Maryi Pannie nazywanej Świątynią, w której Bóg stał się kapłanem. Piątek, podobnie jak wszystkie piątki Wielkiego Postu i roku, był dniem pokuty, umartwienia i błagania Boga o zmiłowanie nad ludem. No i trzeci dzień to była sobota. Niegdyś w Rzymie liturgia sobotnia Suchych Dni trwała całą noc, aż do rana w niedzielę, podczas której udzielano święceń kapłańskich. Bazylika św. Piotra była miejscem, gdzie celebrował Ojciec Święty. Suche Dni obchodziło się w całym Kościele aż do lat 60. ubiegłego wieku. Papież Paweł VI, podczas prac nad nowym kalendarzem liturgicznym, kwestię Suchych Dni pozostawił do decyzji episkopatów krajowych. W Polsce usunięto Suche Dni wprowadzając w ich miejsce kwartalne dni modlitw i nazywa się je, przynajmniej te wiosenne, kwartalnymi dniami modlitw o ducha pokuty
i przypadają one od Środy Popielcowej do I Niedzieli Wielkiego Postu, czyli jest to środa, czwartek, piątek i sobota. Nie za bardzo mają coś wspólnego z dawnymi Suchymi Dniami, ale też mam wrażenie, że bardzo niewielu ludzi ma świadomość, że coś takiego istnieje. Nie wydaje mi się, że sobie „poprawiliśmy” sytuację tą zmianą. A to tylko jeden przykład.
Weźmy inny. Spotkanie kapłańskie, próba ustalenia kolejnego terminu, w jedną z kolejnych niedziel Wielkiego Postu. Jeden kolega nie może, bo akurat w tę niedzielę wyjątkowo mają Drogę krzyżową. „W niedzielę?” - dziwi się ktoś. „Tak, taki mamy zwyczaj, więcej ludzi uczestniczy”. To nie jest pewnie odosobniony przypadek. Tylko potem się dziwimy, że tak trudno nam zachować postny charakter piątków, nawet tych w Wielkim Poście. Proszę zauważyć, że jedna z największych debat, która się przetacza ostatnio w polskim Kościele, jest związana ze zmianą brzmienia przykazań kościelnych i dylematem, jak to w końcu jest z tymi piątkami, wolno się bawić, czy nie? Rozmywanie postnego charakteru dnia męki i śmierci Pana Jezusa postępuje i jak kiedyś kojarzył się on bardzo mocno z tym faktem, tak teraz coraz częściej jest po prostu piątkiem, piąteczkiem, piątuniem, czyli rozpoczęciem weekendu.
Nieodparte jest wrażenie, że postny charakter niektórych okresów roku liturgicznego z osobistego głębokiego przeżywania przy wsparciu wspólnoty parafialnej i liturgii Kościoła przerzuciliśmy na zewnętrzny wystrój naszych kościołów z banerami (często szkaradnymi, a nawet jeśli i estetycznie akceptowalnymi to pasującymi jak pięść do oka w pięknych na przykład gotyckich świątyniach) i dekoracjami przy ołtarzu. Może jest to nieuprawnione uogólnienie, ale tak mi się wydaje, że kiedyś dekoracji było mniej, a pościło się bardziej autentycznie.
Rozumiem, że takie mamy czasy, że wszystko się „wypłaszcza”. Kiedyś były dni roboty i dni wypoczynku, ubranie codzienne i „kościołowe”, post i karnawał, a teraz jest wszystko naraz i wszystko jest jednakowe. Dni się od siebie nie różnią, telewizor gra na okrągło (albo komputer czy smartfon) tak w tygodniu, jak i w niedzielę, wyrzeczenie się mięsa w piątek nie ma najmniejszego sensu, bo to żaden frykas, serduszka WOŚP mamy na każdej kurtce i czapce, więc i sumienie spokojne, do kina nie trzeba chodzić, bo Netflix czy HBO daje mi kino na okrągło bez wychodzenia z domu. W sumie marność nad marnościami, wszystko marność. Albo miałkość nad miałkościami, wszystko miałkość... Czy nie macie już dość tego „wypłaszczenia”?
Ks Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!