TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 23:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Miałkości mówimy: nie!

Miałkości mówimy: nie!

W Wielki Post w tym roku wchodzę z doświadczeniem pewnego, jakby to powiedzieć, „wypłaszczenia”. Spróbuję wytłumaczyć, o co mi chodzi. Wiem, że to zabrzmi dość śmiesznie, ale można by to streścić słowami: „kiedyś, jak się pościło, to się pościło”. I to nie tylko dlatego, że było biedniej, więc wyrzekanie się czegoś było naprawdę trudne. Po prostu wiele rzeczy było znacznie lepiej wyakcentowanych, a to sprawiało, że głębiej się je przeżywało.

Weźmy choćby taką praktykę Suchych Dni, czyli zwyczaju poszczenia w środę, piątek i sobotę na rozpoczęcie czterech pór roku, która początkami sięgała czasów Ojców Kościoła. Gdyby jeszcze istniała, to właśnie byśmy przeżywali Wiosenne Suche Dni, które zresztą zostały wprowadzone jako ostatnie i pokrywały się z Wielkim Postem. Środa Suchych Dni Wiosennych poświęcona była Najświętszej Maryi Pannie nazywanej Świątynią, w której Bóg stał się kapłanem. Piątek, podobnie jak wszystkie piątki Wielkiego Postu i roku, był dniem pokuty, umartwienia i błagania Boga o zmiłowanie nad ludem. No i trzeci dzień to była sobota. Niegdyś w Rzymie liturgia sobotnia Suchych Dni trwała całą noc, aż do rana w niedzielę, podczas której udzielano święceń kapłańskich. Bazylika św. Piotra była miejscem, gdzie celebrował Ojciec Święty. Suche Dni obchodziło się w całym Kościele aż do lat 60. ubiegłego wieku. Papież Paweł VI, podczas prac nad nowym kalendarzem liturgicznym, kwestię Suchych Dni pozostawił do decyzji episkopatów krajowych. W Polsce usunięto Suche Dni wprowadzając w ich miejsce kwartalne dni modlitw i nazywa się je, przynajmniej te wiosenne, kwartalnymi dniami modlitw o ducha pokuty
i przypadają one od Środy Popielcowej do I Niedzieli Wielkiego Postu, czyli jest to środa, czwartek, piątek i sobota. Nie za bardzo mają coś wspólnego z dawnymi Suchymi Dniami, ale też mam wrażenie, że bardzo niewielu ludzi ma świadomość, że coś takiego istnieje. Nie wydaje mi się, że sobie „poprawiliśmy” sytuację tą zmianą. A to tylko jeden przykład.

Weźmy inny. Spotkanie kapłańskie, próba ustalenia kolejnego terminu, w jedną z kolejnych niedziel Wielkiego Postu. Jeden kolega nie może, bo akurat w tę niedzielę wyjątkowo mają Drogę krzyżową. „W niedzielę?” - dziwi się ktoś. „Tak, taki mamy zwyczaj, więcej ludzi uczestniczy”. To nie jest pewnie odosobniony przypadek. Tylko potem się dziwimy, że tak trudno nam zachować postny charakter piątków, nawet tych w Wielkim Poście. Proszę zauważyć, że jedna z największych debat, która się przetacza ostatnio w polskim Kościele, jest związana ze zmianą brzmienia przykazań kościelnych i dylematem, jak to w końcu jest z tymi piątkami, wolno się bawić, czy nie? Rozmywanie postnego charakteru dnia męki i śmierci Pana Jezusa postępuje i jak kiedyś kojarzył się on bardzo mocno z tym faktem, tak teraz coraz częściej jest po prostu piątkiem, piąteczkiem, piątuniem, czyli rozpoczęciem weekendu.

Nieodparte jest wrażenie, że postny charakter niektórych okresów roku liturgicznego z osobistego głębokiego przeżywania przy wsparciu wspólnoty parafialnej i liturgii Kościoła przerzuciliśmy na zewnętrzny wystrój naszych kościołów z banerami (często szkaradnymi, a nawet jeśli i estetycznie akceptowalnymi to pasującymi jak pięść do oka w pięknych na przykład gotyckich świątyniach) i dekoracjami przy ołtarzu. Może jest to nieuprawnione uogólnienie, ale tak mi się wydaje, że kiedyś dekoracji było mniej, a pościło się bardziej autentycznie.

Rozumiem, że takie mamy czasy, że wszystko się „wypłaszcza”. Kiedyś były dni roboty i dni wypoczynku, ubranie codzienne i „kościołowe”, post i karnawał, a teraz jest wszystko naraz i wszystko jest jednakowe. Dni się od siebie nie różnią, telewizor gra na okrągło (albo komputer czy smartfon) tak w tygodniu, jak i w niedzielę, wyrzeczenie się mięsa w piątek nie ma najmniejszego sensu, bo to żaden frykas, serduszka WOŚP mamy na każdej kurtce i czapce, więc i sumienie spokojne, do kina nie trzeba chodzić, bo Netflix czy HBO daje mi kino na okrągło bez wychodzenia z domu. W sumie marność nad marnościami, wszystko marność. Albo miałkość nad miałkościami, wszystko miałkość... Czy nie macie już dość tego „wypłaszczenia”?

Ks Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!