Los zwiastujący śmierć
Estera szybko swą urodą zwróciła na siebie uwagę Hegaja, opiekuna królewskich żon. Co więcej, swym zachowaniem zaskarbiła sobie jego życzliwość. I choć wszystko to nie miało żadnych znamion nadzwyczajności widoczna była w tym ręka Boga i Jego zamiar.
Estera dzięki życzliwości Hagaja otrzymała na służbę siedem dziewcząt, potrzebne kosmetyki oraz lepsze miejsce w królewskim domu. Nikomu nie zdradzała swego pochodzenia ani swej religii. Tak polecił jej Mardocheusz. Życie na obczyźnie nauczyło go bowiem roztropnego milczenia. I dlatego nie chciał by jego bratanica niepotrzebnie się narażała. Nie chciał też by znalazła się w sytuacji, w której mogłaby utracić wszystko, co udało się jej osiągnąć. Zdawał sobie również sprawę, że dzięki zdobytej pozycji na dworze królewskim Estera będzie mogła być pomocna dla swego ludu. Jednocześnie starał się dyskretnie czuwać nad jej losem. Nie chciał, by czuła się opuszczona. Ciągle czuł się za nią odpowiedzialny, a niepokój o los podopiecznej trapił jego serce. Przecież dwór królewski niósł wiele zagrożeń, a większość ludzi na nim żyjących bezwzględnie rywalizowała o względy władcy.
Korona na głowie Estery
Dni Estery upływały na oczekiwaniu. Kobiety mieszkające w domu przeznaczonym dla królewskich żon pojawiały się bowiem przed obliczem władcy w wyznaczonej im kolejności. Przychodziły do niego tylko raz, by o poranku wrócić pod opieką stróża królewskich nałożnic do haremu. Natomiast same ze swej woli nie wracały do pałacu władcy, chyba, że zostały tam przez niego wezwane. Przed wyjściem zazwyczaj same decydowały, co mają otrzymać na drogę do domu królewskiego.
Jednak Estera uczyniła inaczej. Wzięła tylko to, co polecił jej Hegaj. Tym zyskała przychylność całego otoczenia. Dopełnieniem tego była życzliwość jaką znalazła w oczach króla. W efekcie to na jej głowie spoczęła królewska korona należąca przedtem do odtrąconej królowej Waszti. Następnie na cześć Estery wyprawiono wielką ucztę. Jej szczęściu przyglądał się z oddali Mardocheusz przebywając w bramie królewskiego pałacu. Wtedy usłyszał o nowym spisku przeciw królowi. Planowali go dwaj eunuchowie niezadowoleni z rządów Aswerusa. O ich zamiarach Mardocheusz opowiedział królowej Esterze. Ta przestrzegła przed niebezpieczeństwem swego małżonka. W ten sposób udało się zapobiec kolejnemu nieszczęściu.
Brak hołdu
Niedługo potem Aswerus wyniósł do najwyższej godności niejakiego Hammana. Uzyskanie tytułu stawiającego go ponad książętami z królewskiego dworu wbiło serce tego człowieka w pychę. Na jego widok bowiem klękano i oddawano mu pokłon. Taki był królewski rozkaz. W owej chwili Hamman czuł się niczym Bóg. Jednocześnie uważnie obserwował, czy wszyscy gorliwie oddają mu cześć. I dostrzegł, że wśród hołdowników brakuje Mardocheusza. On nie przyklękał przed Hammanem, gdyż wiara zabraniała mu oddawać czci człowiekowi niczym Bogu. Nie chciał lekceważyć ani urzędu Hammana, ani dekretu królewskiego, ale ten nakaz był nie do pogodzenia z prawami Bożymi. A te ostatnie były dla Mardocheusza najważniejsze. Uznawał je za fundament życia i dlatego przedkładał je nade wszystko i chciał być im wierny za każdą ceną. Stąd, mimo rad współsług, by zmienił swe postępowanie i przyklęknął przed Hammanem, pozostał nieugięty w swej decyzji.
Mimo, że Mardocheusz nikogo nie namawiał do podobnej postawy, ani nikogo nie podburzał przeciw Hammanowi czy królowi, jego zachowanie było solą w oku Hammana. W sercu dopiero co wywyższonego urzędnika zakiełkował gniew. Nie mógł pogodzić się z tym, że Mardocheusz nie oddawał mu czci. Dlatego postanowił się zemścić. Zdawał sobie jednak sprawę, że walka z samym Mardocheuszem zrównywałaby ich obu. Tego chciał uniknąć za wszelką cenę. Wobec tego w jego głowie powstał szatański plan. Zrodził się w chwili, gdy posłyszał o narodowości Mardocheusza. Uznał, że należy wyniszczyć cały naród, z którego pochodził jego przeciwnik. Teraz szukał jedynie pretekstu, by namówić króla do decyzji zgodnej z jego wolą.
Naród skazany na śmierć
Do realizacji swego zamiaru Hamman wybrał czas, gdy rzucano losy zwane Pur. Miały one pozwalać odczytywać przebieg wydarzeń tak w życiu poszczególnych ludzi, całego królestwa czy zamieszkujących je narodów. Haman udając zatroskanego o królestwo i jego władcę wskazał Aswerusowi na Izraelitów jako na naród żyjący odrębnymi zwyczajami i prawami oraz lekceważący dekrety królewskie. Powiedział też, iż jeśli król nic nie uczyni, to takie zachowanie może przyczynić się do rozpadu państwa. Umiejętnie mieszał prawdę i kłamstwo, tak by oczernić Hebrajczyków przed królem. Ani słowem nie zająknął się o prawdziwej przyczynie, czyli o swej niechęci do Mardocheusza i jego rodaków. Zasugerował ponadto, że jedynym rozwiązaniem jest wymordowanie wszystkich Izraelitów. Zadeklarował gotowość do wykonania takiego dekretu. Jednocześnie zaznaczył, że w przypadku wydania przez króla odpowiedniego prawa gotów jest wpłacić do skarbca królewskiego sumę dziesięciu tysięcy talentów srebra. Tym samym zasugerował nie tylko pokrycie kosztów nikczemnego przedsięwzięcia, ale i możliwość czerpania z niego zysków. Kto wie, czy i sam nie miał nadziei na odniesienie korzyści z planowanej zagłady.
Jego słowa spotkały się z przychylnością króla. Zdjął on ze swej ręki sygnet i przekazał Hammanowi dając mu tym samym prawo pieczętowania nim odpowiednich dekretów. Tak piekielna maszyna śmierci została wprawiona w ruch. Powstały listy nakazujące wymordowanie Hebrajczyków od starca do dziecka. Po ich napisaniu i przypieczętowaniu rozesłano je przez gońców po całym królestwie. Poddani słysząc treść zarządzenia byli w szoku. Usłyszeli bowiem, że ich władca wyznacza los śmierci jednemu z narodów zamieszkujących królestwo Persów. Został bowiem ten lud oskarżony przez drugiego człowieka w państwie, czyli Hamana o lekceważenie królewskich praw. Oskarżenie wydawało się wszystkim niewiarygodne. Jeszcze bardziej nieprawdopodobną zdawała się kara. Dotyczyła bowiem nie pojedynczych osób, ale nakładała zbiorową odpowiedzialność na cały naród. Lęk i konsternacja zamykały usta mieszkańcom stolicy. Tymczasem z zamku królewskiego słychać było odgłosy uczty, w której uczestniczyli tak Hamman, jak i król Aswerus. Domyślano się, że kolejne puchary wina odbierały im trzeźwość myślenia. Nie wiedziano jednak, że groźniejszy od tego był jad gniewu, który z zatrutego nim serca Hammana przedostał się do umysłu króla.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!