Kruche obietnice
Propozycja rozejmu wydała się Judejczykom rozsądna. Gwarantowała im wolność religijną i prawo do stanowienia o swym losie. Dlatego przystali na przedłożone im warunki. Rychło jednak okazało się, że słowa o pokoju były czczą obietnicą, a wręcz kłamstwem.
Po przyjęciu przez obrońców Syjonu posłów i zawarciu proponowanego paktu oraz złożeniu przysięgi, Hebrajczycy wyszli z ufortyfikowanych miejsc. Wtedy władca syryjski przybył na wzgórze Syjonu. Zobaczył, że jest ono ufortyfikowane i stanowi miejsce dogodne do obrony. Wtedy w jednej chwili złamał dane słowo. Może nigdy nie miał zamiaru go dotrzymać, a propozycja rozejmu była jedynie kwestią koniunktury i strachu przed utratą tronu w Antiochii? Na jego polecenie Syryjczycy zburzyli obronne mury. Tak oszukano Hebrajczyków ufających zawartej ugodzie. Następnie władca wraz ze swą armią opuścił Judeę i ruszył do Antiochii, by podjąć walkę z Filipem i pozbawić go władzy nad syryjską stolicą. Podjęto bratobójczą wojnę, gdyż dla obu stron liczyło się jedynie zdobycie władzy. Prawda, zawierane sojusze, dobro ludzi nie miało zaś dla nich żadnego znaczenia. Składane deklaracje służyły im jedynie niczym miecze lub tarcze dla walki, zwodzenia przeciwników i osiągania zamierzonego celu. Obietnice traktowali jedynie jako coś, co w każdej chwili można odwołać lub zmienić. Wydarzenia w Judei stały się tego najlepszym dowodem, a starcia w Antiochii pokazały prawdę o ludziach gotowych na wojnę, nawet we własnej ojczyźnie. I w niej nie zawahali się użyć siły, czy przelać bratnią krew byle rządzić. Tak zdobyto Antiochię pozbawiając Filipa władzy nad miastem.
Niegodziwe plany Lizjasza
Warto w tym miejscu dodać, że nieco inny przebieg wydarzeń, a właściwie inny ich aspekt, ukazuje autor Drugiej Księgi Machabejskiej. Dla niego sprawy przebiegu walk schodzą na drugi plan, choć ich nie pomija. On zwraca uwagę na duchowy aspekt tych wydarzeń. Dlatego wpierw wskazuje na niegodziwość zamiarów Lizjasza, gdyż motorem jego działania była chciwość. Nie liczył się z tym, co święte. Świątyni w Jerozolimie nie traktował jako Domu Boga. Patrzył na nią tylko przez pryzmat złota. Traktował ją jako dochodowe miejsce. Dlatego też zdecydował, by obłożyć ją podatkiem tak, jak zrobił to z pogańskimi świątyniami. Nadto postanowił, że po zdobyciu władzy sam będzie wyznaczał osoby mające pełnić funkcję arcykapłana. Jako punkt wyjścia dla tej decyzji widział prostą zasadę: ten, kto zapłaci więcej zostanie wprowadzony we wspomniany urząd na rok. Potem nastąpi kolejny przetarg. Tak chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zapewnić sobie coroczny dodatkowy dochód i posłuszeństwo ludzi na stanowisku arcykapłana. Według jego planu mieli oni być niczym marionetki czy kukiełki poruszane jego ręką. Chciał przez to poszerzyć swą władzę o rząd nad ludzkimi sumieniami i duszami. To jednak stanowiło wielkie zło, gdyż stawiał siebie ponad Boga i Jego Prawo. Dlatego w swym sercu stał się świętokradcą.
W obliczu niegodziwych planów Lizjasza i zbrojnego ataku jego wojska Juda, usłyszawszy błagania swych rodaków o ratunek, zdecydował się ruszyć do walki. Wezwał ludzi do walki. Ci byli pełni zapału i odwagi. Wzmocniły je niezwykłe wydarzenia w Jerozolimie, a właściwe wizja jaka rozegrała się przed ich oczyma. Oto zobaczyli jeźdźca odzianego w białą szatę. Trzymał on w ręku złotą broń. Kim był? To pozostało tajemnicą. Żołnierze Judy zobaczyli jedynie, że staje on na ich czele. Jego szaty i broń wskazywały na jego nadprzyrodzone pochodzenie. Wtedy zrozumieli, iż ów jeździec jest znakiem Bożego zmiłowania. Pojęli, że sam Bóg wspiera ich w walce, gdyż podejmują ją przeciw złu i ludzkiej niegodziwości, stając w obronie Prawa Bożego; broniąc tego, co święte. Przez taki obraz natchniony autor wskazywał źródło ich zwycięstwa i powód zawarcia rozejmu, gdyż według niego sam Lizjasz zrozumiał, że jedynym źródłem niezwykłej waleczności Hebrajczyków jest sam Bóg. Pisząc zaś o zawartym porozumieniu podkreślił zgodę Judy na roztropne propozycje Lizjasza oraz zaakceptowanie przez króla petycji Machabeusza w sprawie Żydów.
Trzy listy
Czy powyższy obraz miał służyć wyjaśnieniu decyzji Machabeusza o zawarciu porozumienia i podkreślić roztropność tego wodza? Niewątpliwie tak. Ale nie tylko. Biblijny autor wprowadza do swej narracji teksty trzech listów: Lizjasza i króla piszącego wpierw do Lizjasza, a potem do Hebrajczyków. Uzupełnia je listem napisanym przez Rzymian. Pierwszy zachęca do wzajemnej życzliwości. Mówi też o gotowości Lizjasza do współdziałania dla dobra Żydów, gdyż przyzwolił on na dalsze rokowania. List królewski sugeruje Lizjaszowi oddanie Żydom Świątyni i zgodę na to, by żyli oni według swych zwyczajów. To ma zagwarantować ustanie buntów i powstań. Natomiast Żydom król pozwala na życie według własnych obyczajów i zachęca do powrotu do domów, sugerując zakończenie powstańczych walk. Nie mniej w słowach tego listu znajdujemy niepokojący ton. Król nie zwraca się tu do Judy jako przywódcy ludu, ale wskazuje na Menelaosa, który ma doprowadzić do rozejmu. Ten zaś człowiek był posłany przez niego i delegowany na urząd arcykapłana. W świetle tego widać, że Żydzi osiągnęli swobodę religijną, ale musieli uznać zależność polityczną od władcy Syryjskiego.
Tym samym dwa różne obrazy zawarte w przekazie Ksiąg Machabejskich ukazują na swój sposób ten sam aspekt walk: zdobyto wolność religijną i uznanie przykazań regulujących codzienne życie Żydów, ale musiano zaakceptować zależność administracyjną i polityczną od Antiochii w sprawach nominacji ludzi odgrywających wśród Żydów decydującą rolę, a do takich należał arcykapłan skupiający w swym ręku władzę religijną i polityczną. On bowiem pod nieobecność na tronie króla pretendował do funkcji przywódcy całego ludu. Dodajmy jeszcze, że wspomniana pierwsza wzmianka o Rzymianach wskazuje, iż lud ten zaczynał odgrywać coraz istotniejszą rolę w obszarze Bliskiego Wschodu, gdyż z treści listu wynika, iż podejmuje się on roli rozjemcy i gwaranta podpisanych porozumień. Z przedstawionych słów wynika, iż Rzymianie przedstawiają się jako życzliwi Żydom i gotowi są stanąć po ich stronie. Tak przedstawione listy, niezależnie od ich pochodzenia i czasu napisania, próbują ukazać sposób, w jaki mogliby funkcjonować Żydzi w obrębie państwa hellenistycznego. Ich tekst jest również świadectwem początku zainteresowania Rzymian tym regionem. Ono w późniejszych latach pójdzie w innym kierunku niż przewidywany przez autorów księgi. Natomiast najbliższe wydarzenia pokażą, że zawarty pokój był bardzo nietrwały. ■
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!