Królewskie miasto z tunelem
Za kości zwierząt prehistorycznych na międzynarodowym rynku kolekcjonerzy płacą majątek, za który podobno można kupić średniej klasy mercedesa. My możemy je zobaczyć w Muzeum Regionalnym w Pyzdrach, w pofranciszkańskim klasztorze ufundowanym przez Bolesława Pobożnego. Miasto kryje jeszcze sporo innych tajemnic, jak choćby tunel, którym książę uciekał przed Krzyżakami i mające średniowieczne korzenie kościoły.
- Nigdy nie słyszałam o Pyzdrach - mówiła Kasia w redakcji gazety, w której pracowała jako dziennikarka.
- Pojedziesz tam i przygotujesz materiał, który połączy fikcyjną historię z tym, co tam zobaczysz i czego się dowiesz - tłumaczył redaktor naczelny. - Ona musi rozgrywać się w realnych miejscach w Pyzdrach.
Kasia spojrzała na niego zastanawiając się , czy szef ma jeszcze w zanadrzu jakieś zaskakujące pomysły.
- Oczywiście czytelnicy będą o tym wiedzieli - podkreślił naczelny widząc jej zaskoczenie. Na te słowa odetchnęła z ulgą. Wtedy jeszcze nie spodziewała się, że w Pyzdrach trafi na trop mamutów, tajemnic królewskich i nie tylko.
***
W torebce Kasi zadzwoniła komórka i na wyświetlaczu pojawił się numer dawno nie słyszanej przyjaciółki - Ani. Dla nich kilka tygodni bez rozmowy, to była wieczność.
- Cześć! - usłyszała w telefonie podekscytowany głos przyjaciółki.
- Wreszcie przypomniałaś sobie o mnie - powiedziała z wyrzutem Kasia.
- Wiem, już dawno miałam się odezwać, ale zachorowała moja babcia i musiałam do niej pojechać na jakiś czas - tłumaczyła Ania. - U niej odkryłam, że babcia tak naprawdę wcale nie nazywa się z domu Kowalska.
- Jak to: nie nazywa się Kowalska? - Kasia pamiętała z opowiadań Ani babcię Marię i jej nazwisko.
- Przeglądałyśmy stare zdjęcia i na jednym z nich zobaczyłam kilkuletnią dziewczynkę z grzywką, stała z kimś przed jakimś kościołem. Babcia wyjaśniła mi, że to ona z rodzicami. Tylko, że tydzień po zrobieniu tej fotografii jej rodzice zginęli w wypadku i trafiła do sierocińca. Na szczęście na krótko, bo adoptowała ją bardzo daleka rodzina. Przeprowadziła się do nich, do Poznania i odtąd nazywa się Kowalska. To zdjęcie, to jej jedyna pamiątka po rodzicach - mówiła podekscytowana Ania.
- A pamięta swoje pierwsze nazwisko i gdzie zostało zrobione zdjęcie? - pytała Kasia rozumiejąc zachowanie przyjaciółki.
- Rodzice, którzy ją wychowali nigdy nie ukrywali tego przed nią, że jest adoptowana. Nazywała się Skórzewska. Niestety nie pamięta, gdzie zostało zrobione zdjęcie. Teraz, po latach chętnie by odwiedziła tę miejscowość. Może ktoś tam pamięta jej rodziców, chociaż to było jakieś 70 albo więcej lat temu - tłumaczyła przyjaciółka.
- Niesamowite to wszystko, ale muszę kończyć, jestem w pracy. Na dodatek niedługo wyjeżdżam do Pyzdr zbierać materiały do artykułu. Odezwę się, pa - skończyła Kasia.
Dwa dni później, kiedy Kasia dojechała na Rynek w Pyzdrach pochmurne niebo zapowiadało deszcz, dosłownie wydawało się, że za chwilę lunie. Tu wśród wysokich drzew łatwo znalazła pomnik poświęcony założycielowi Pyzdr, o których mieszkańcy i nie tylko, mówią: „królewskie miasto”. Podeszła bliżej i przyjrzała się Bolesławowi Pobożnemu na koniu. Ten książę kaliski i wielkopolski żył w XIII wieku. Za jego czasów w pierwszych wiekach państwa polskiego Pyzdry, stolica powiatu, otrzymały prawo niemieckie, czyli stały się gminą miejską opartą na prawie magdeburskim. Andreas advokatus de Pyzdr (Andrzej wójt Pyzdr) występuje w dokumentach z 1257 roku. Miasta na prawie niemieckim miały własną władzę ustawodawczą w radach miejskich. Dla przykładu Poznań otrzymał prawo niemieckie w 1253 roku, Kraków w 1257 roku, Kalisz w 1282 roku, a Warszawa dopiero w 1609 roku. Książęta i królowie polscy troszczyli się o rozwój i obronę Pyzdr. Wspominany Bolesław Pobożny sprowadził w 1277 roku franciszkanów i osiedlił ich w Pyzdrach, wybudował im konwent oraz kościół. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy miasta w 700. rocznicę jego powstania w 1957 roku postawili mu pomnik i to w miejscu, gdzie najczęściej budowany jest ratusz. Tu nie było po nim nawet śladu. Tylko Rynek ze starymi drzewami i jeszcze pomnik upamiętniający tych, którzy polegli w latach 1918 - 1920, 1939 - 1945, zostali zamordowani w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Z Rynku widać było kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przy ulicy Farnej.
- Może pani wejść do kościoła, ale właśnie przeprowadzany jest remont, chyba wymieniane są okna - wyjaśnił jeden z mieszkańców zapytany o świątynię. - To fara, jesteśmy z niej dumni, przypomina o dawnej świetności miasta, w którym pobyt książąt i królów nie należał do rzadkości. To świadectwo pobożności i przywiązania mieszkańców do Kościoła i wiary ojców - powiedział. Starszy pan, historyk, okazał się kopalnią wiedzy na temat świątyni i parafii, która powstała tu w połowie XIII wieku. - Kościół stanął w 1265 roku i był miejscem konsekracji biskupa poznańskiego Falenty. W swojej długiej historii przechodził napady, rabunki, pożary i profanacje przez wrogów. W czasie najazdu na Wielkopolskę w 1331 roku Krzyżacy spalili Pyzdry. Ocalał wtedy tylko kościół parafialny, ale został ze wszystkiego obrabowany. Słynący cudami obraz Najświętszej Maryi Panny nigdy już nie wrócił do miasta - pan Jan opowiadał dalej o kolejnych pożarach kościoła w 1768 i 1807 roku i o tym, jak mieszczanie przez wieki opiekowali się świątynią. Po każdym zniszczeniu ją odbudowywali i zdobili na nowo. Gruntowna restauracja fary rozpoczęła się w 1866 roku, a w końcu XIX wieku architekt i malarz z Kalisza Aleksander Przewalski wykonał w niej polichromię. W 1961 roku przywrócono gotycki wygląd zewnętrzny świątyni. Teraz jej wnętrze ma charakter neobarokowy. Jedynie w pomieszczeniu przy wieży od strony południowej zachowały się fragmenty żeber gotyckich.
- W środku, proszę spojrzeć na obraz w ołtarzu głównym, drewnianą rzeźbę ludową Chrystusa Frasobliwego, a pod chórem na tablicę upamiętniającą Polską Organizację Wojskową - dodał zachwycony historyk.
Rzeczywiście tak, jak mówił, drzwi wejściowe świątyni były otwarte, a w środku stał jakby podnośnik. Wszędzie pozdejmowane były kwiaty i obrusy, które zwykle znajdują się na ołtarzach. To jednak zupełnie nie przeszkadzało, można było skupić się na pięknie wnętrza. Kiedy wyszła z kościoła, poczuła w kieszeni wibrującą komórkę.
- To znowu ja - usłyszała głos przyjaciółki. - Babcia zgodziła się, że gdy wyzdrowieje, pójdziemy do Urzędu Stanu Cywilnego, tam gdzieś w księgach muszą być wpisani jej pierwsi rodzice - mówiła Anka, która przeczytała w internecie, że poszukiwania biologicznych rodziców trzeba zacząć od złożenia wniosku o wydanie zupełnego aktu urodzenia, do tego wpłacić opłatę skarbową. - Podobno dzięki temu aktowi można poznać: imię i nazwisko ojca, matki biologicznej, datę i miejsce urodzenia rodziców biologicznych, ich adres zameldowania w momencie adopcji, numer sygnatury akt adopcyjnych i osobę przeprowadzającą adopcję. To tyle, bo pewnie masz mnóstwo pracy, ale musiałam ci o tym powiedzieć - rozłączyła się, zanim Kasia zdążyła coś powiedzieć.
Teraz ze swojej listy miejsc, które koniecznie chciała zobaczyć w Pyzdrach wybrała pofranciszkański gotycki kościół pw. Ścięcia Jana Chrzciciela wybudowany z klasztorem na skarpie górującej nad doliną Warty. Te budowle poklasztorne to jedne z pięciu średniowiecznych założeń franciszkańskich w Wielkopolsce. Późnobarokowa fasada i wyposażenie wnętrza kościoła pochodzi z II połowy XVIII wieku. Natomiast klasztor pierwotnie gotycki, był kilkakrotnie przebudowywany. Teraz kościołem i klasztorem zajmują się księża diecezjalni, ale w jednym z jego skrzydeł mieści się Muzeum Regionalne. Kiedy Kasia zrobiła kilka zdjęć świątyni i weszła po schodach postanowiła, że jedno zrobi komórką i wyśle MMS-a Ani i jej babci. W tym monecie zauważyła księdza, który pewnie był proboszczem miejscowej parafii.
- Niestety nie mogę otworzyć kościoła, jestem teraz umówiony z parafianami - powiedział Ksiądz Proboszcz bezradnie rozkładając ręce, kiedy opowiedziała mu, po co przyjechała do Pyzdr. - Być może późnym popołudniem będę miał trochę czasu dla pani - zauważył, spoglądając na nią uważnie. W tym momencie rzeczywiście podeszły do niego dwie kobiety i poszli razem w stronę biura parafialnego. Kasia obeszła więc kościół z zewnątrz i zrobiła kolejnych kilka zdjęć. Po jakimś czasie „coś” kazało jej jednak wrócić w to samo miejsce. Na szczycie schodów prowadzących w stronę świątyni, stał widziany już przez nią Proboszcz, który poznał ją od razu i zaskoczył propozycją.
- Nadal mam do załatwienia sporo parafialnych spraw, ale proszę iść ze mną, dam pani klucz do kościoła i może zrobić tam pani zdjęcia - takich słów Proboszcza Kasia się nie spodziewała. W drzwiach plebani dostała stary, ciężki klucz pamiętający jeszcze czasy franciszkanów. Wcześniej przekręcała go być może ręka któregoś z ojców, którzy w Pyzdrach obecni byli do kasaty konwentu w 1864 roku. Po kilku próbach wreszcie udało się jej otworzyć kościół. Kiedy stała tuż przy drzwiach, spoglądał na nią Jezus z krzyża, a potem obecny pod postacią Chleba w tabernakulum. W ołtarzu głównym zauważyła jeszcze krucyfiks i rzeźby św. Piotra i Pawła z XVIII wieku oraz ołtarze boczne z początku XX wieku. Jej uwagę zwróciły polichromia na sklepieniu wykonana przez Aleksandra Przewalskiego, konfesjonały z około 1790 roku i zawieszona na lewej ścianie klasycystyczna ambona z 1800 roku. Potem spojrzała na prawą ścianą z nagrobkiem podkomorzego poznańskiego i pyzdrskiego Michała Skórzewskiego (zmarłego w 1789 roku). W drewnianej kompozycji umieszczone zostały portret zmarłego i czarna marmurowa tablica z napisem. Obok swoje miejsce pochówku znalazła żona Skórzewskiego - Ludwika z Czapskich, która zmarła 10 lat później. Po lewej stronie nawy Kasia odkryła boczną kaplicę Matki Bożej Pocieszenia, zwaną też Królewską, Męki Pańskiej lub Noskowskich - fundatorów kaplicy z XVII wieku, którzy znaleźli w niej miejsce wiecznego spoczynku. Można tu było podziwiać obrazy: Ukrzyżowanie z XVII wieku, Matki Boskiej Niepokalanej z XVIII wieku i nie tylko. Kasi trudno było pożegnać się z tak pięknym wnętrzem, ale pomyślała o czekającym na klucz Proboszczu. Przyszła jej do głowy jeszcze jedna myśl - nazwisko Skórzewski przeczytane na nagrobku w kościele przypominało jej to podane przez przyjaciółkę, dlatego zaraz po pożegnaniu Księdza Proboszcza zadzwoniła do niej.
- Kaśka, jak dobrze, że dzwonisz - nie dopuściła jej do głosu Anka. - Siedzimy z babcią nad przesłanym przez ciebie zdjęciem, co to za kościół? - pytała.
- W Pyzdrach - odpowiedziała zaskoczona Kasia. - Chyba pamiętasz, zbieram materiały do artykułu.
- To ten ze zdjęcia babci - zdołała wykrztusić Ania i połączenie zostało przerwane. Po prostu rozładowała się jej komórka, bo znowu nie pamiętała o naładowaniu jej. W tym momencie Kasia przekraczała bamę z tablicą „Muzeum Regionalne” przy ulicy Kaliskiej 25a. Zadzwoniła w stary dzwonek i na jego dźwięk pojawił się kustosz, który od razu oprowadził ją po muzeum w dawnym refektarzu, kuchni klasztornej i piwnicy. Przeszli też przez odrestaurowane krużganki. Ekspozycja muzeum poświęcona została dziejom miasta, klasztoru i okolic. Oprócz zbiorów ceramiki archeologicznej umieszczono na niej srebrne monety z XI i XV wieku, pergaminowe dokumenty królewskich przywilejów dla miejscowych cechów rzemieślniczych, militaria z okresu powstania styczniowego.
- Tu w gablotach są oryginalne dokumenty - mówił kustosz pokazując statuty cechu szewców m.in. z XVI wieku. - Wtedy w Pyzdrach najwięcej było rzeźników i szewców. Nic dziwnego, bo ludzie przemieszczali się i potrzebowali butów - zauważył. Kiedy przechodzili dalej w krużgankach klasztornych pokazał Kasi cykl fresków XVIII-wiecznych wykonanych przez malarza i franciszkanina o. Adama Swacha, przedstawiających sceny życia św. Franciszka z Asyżu. Potem opowiedział niezwykłą historię.
- W 1331 roku Pyzdry, wówczas jedno z największych miast Wielkopolski, zostały zdobyte przez Krzyżaków. Zapis w kronice Jana Długosza mówi o tym, że w Pyzdrach przebywał wtedy książę Kazimierz Wielki, o którego pobycie dowiedzieli się Krzyżacy będący w pobliskiej Słupcy. Mieszczanie pomogli w ucieczce przyszłego króla i uratowali mu życie - opowiadał kustosz dodając, że książę podobno uciekł tunelem pod Wartą prowadzącym w stronę Kalisza. Kazimierz odwdzięczył się za pomoc i pomógł przy odbudowie miasta zniszczonego przez Krzyżaków. Odbudował zamek jako gotycką budowlę ceglaną, a miasto otoczył murami. Niestety do czasów nam współczesnych z zamku pozostało niewiele.
- Ale dlaczego przed muzeum stoi armata? - zapytała zaciekawiona Kasia.
- 1383 rok to data użycia armaty po raz pierwszy na ziemiach polskich, było to właśnie w Pyzdrach - wyjaśnił kustosz podkreślając, że ta historia jest zapisana w Kronice Janka z Czarnkowa. Działo się to w czasie oblężenia miasta podczas wojny domowej Grzymalitów z Nałęczami. Właśnie wtedy wystrzelono z armaty kamienną kulę, która zgruchotała bramę zamkową i pozbawiła życia stojącego tuż za bramą Mikołaja, proboszcza z pobliskiego Biechowa.
- A co wspólnego z historią Pyzdr mają kości prehistorycznych zwierząt, które można zobaczyć w holu głównym? - dziwiła się Kasia.
- Tam znajduje się ekspozycja kości zwierząt prehistorycznych, które zostały znalezione w żwirowniach znajdujących się w pobliżu Warty we wsi Spławie. Można zobaczyć m.in. szczątki mamuta i nosorożca włochatego - wyjaśnił i mógłby tak mówić długo, jednak czas uciekał. Kasia pożegnała się z sympatycznym kustoszem.
***
To tylko część z tego, co można zobaczyć w Pyzdrach. W tym roku w mieście powstał ogromny mural przypominający o średniowiecznych Pyzdrach, który stał się wizytówką miasta. Może uda się tu jeszcze powrócić razem z babcią Ani i odnaleźć to, co pozostało z przeszłości.
Tekst i foto Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!