TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 22 Listopada 2025, 08:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Król, który służy

Król, który służy

Czego uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata uczy nas o autorytecie w rodzinie?

„Kryzys autorytetu” – to fraza odmieniana dziś przez wszystkie przypadki. Czujemy to w szkole, w życiu publicznym, a często, z bólem, także we własnych domach. Jako rodzice nieraz stajemy bezradni wobec buntu dziecka, jego sprzeciwu lub ignorowania naszych próśb. Instynktownie sięgamy wtedy po narzędzia, które podsuwa nam świat: próbujemy być głośniejsi, bardziej stanowczy, bardziej kontrolujący. Chcemy pokazać, „kto tu rządzi”. Logika świata jest prosta: autorytet to władza, władza to siła, a siła to kontrola nad innymi. 

I właśnie wtedy, gdy ten model po raz kolejny zawodzi, Kościół pod koniec roku liturgicznego stawia nam przed oczami uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Ona wywraca naszą ludzką logikę do góry nogami.

Jako psycholog i pedagog muszę podkreślić, że dzieci nie potrzebują siłowej kontroli. One potrzebują autorytetu. Jaka jest różnica? Władza opiera się na strachu i przymusie. Rodzi bunt lub lękowe podporządkowanie. Natomiast autorytet buduje się na zaufaniu, miłości i poczuciu bezpieczeństwa. Dziecko podąża za autorytetem, bo czuje, że ten ktoś jest dla niego przewodnikiem, bezpieczną przystanią i wzorem. 

Model władzy proponowany przez świat zawodzi, bo buduje relacje oparte na sile. A Chrystus? Jakim On jest Królem? Jego korona jest z cierni. Jego tronem jest krzyż. Jego pałacem – stajenka i drogi Ziemi Świętej. Jego największym aktem królewskiej władzy nie jest wydawanie dekretów, ale uklęknięcie przed uczniami, by umyć im nogi (J 13, 1–15). Jego panowanie polega na służbie. „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10, 45). To jest rewolucja, której my, rodzice, potrzebujemy. Chrześcijański autorytet nie płynie z faktu bycia większym i silniejszym. On płynie z miłości, która jest gotowa służyć. Dom to nie koszary, a rodzic to nie sierżant. Oczywiście dom potrzebuje zasad, granic i konsekwencji – to one dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Ale prawdziwy, trwały autorytet budujemy gdzie indziej. Budujemy go, gdy wstajemy w nocy do płaczącego dziecka. Gdy cierpliwie, po raz setny, tłumaczymy zadanie z matematyki. Gdy zmieniamy pieluchę, robimy kolację, słuchamy o problemach w szkole. Budujemy go, gdy zamiast krzyczeć, kucamy, by być na poziomie oczu dziecka. A także wtedy, gdy potrafimy powiedzieć „przepraszam”, gdy sami popełnimy błąd.

Nasze rodzicielskie „panowanie” to codzienna służba. Nasz tron budujemy nie na przywilejach, ale na obowiązkach podejmowanych z miłości. Dzieci podświadomie czują tę prawdę. Będą nas szanować nie dlatego, że jesteśmy od nich silniejsi, ale dlatego, że widzą, jak każdego dnia „myjemy im nogi”, jak troszczymy się o nie bezwarunkowo i z poświęceniem.

Propozycja zmiany - wyzwanie: zidentyfikujmy jeden moment w ciągu dnia, w którym zwykle wydajemy rozkaz (np. „Natychmiast wyłącz komputer!", „Chodź na kolację!"). Zamiast krzyczeć z drugiego pokoju, zastosujmy model służby. Podejdźmy do dziecka. Przynieśmy mu szklankę wody lub po prostu połóżmy dłoń na ramieniu i powiedzmy spokojnie: „Widzę, że jesteś zajęty/a. Za 5 minut będzie kolacja, czekamy na ciebie".  Chrystus Król uczy nas, że największy autorytet ma ten, kto najbardziej kocha i najwierniej służy. W rodzinie nie ma innej drogi do serca dziecka. 

Grzegorz Zawada

Grzegorz Zawada – psycholog (o specjalności klinicznej z psychoterapią), pedagog specjalny, familiolog, terapeuta, mediator. Prywatnie mąż i tata szóstki dzieci. 

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!