Kraj Maryi (2) czyli Szpieg z Krainy Deszczowców
Jeżeli się objawiła, to nie mogła sobie Matka Boża wybrać innego miejsca, niż ta górka w kraju muzułmańskim, podczas gdy zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej miała katolicką Chorwację?
Przynajmniej trzy razy zabierałem się za czyszczenie moich upapranych brązowym błotem butów, które przywiozłem z krótkiej wakacyjnej wyprawy do Chorwacji. A właściwie powinienem powiedzieć do Chorwacji i Bośni i Hercegowiny, bo i w tym drugim kraju znalazłem się przez kilka godzin, no i tam właśnie tak upaprałem te buty.
Nie mogła wybrać inaczej?
Dzień był lekko deszczowy, a będąc już tak blisko nie mogłem sobie odmówić wizyty w miejscu, o którym tylu różnych ludzi z różnych części świata mi opowiadało. Medjugorie. Wchodząc na skropione deszczem wzgórze, na którym miała się objawić Matka Boża, próbowałem sobie wyobrazić, co dzieje się tam, kiedy ludzi jest znacznie więcej, a deszcz obfitszy. Licha mżawka sprawiła, że wiodący w górę szlak zamienił się w super niebezpieczną ślizgawkę pełną skał i kamieni i naprawdę dziękowałem Bogu, że kilka poślizgów, które mnie się przytrafiły, nie skończyły się poważniejszą kontuzją. Przez kilkanaście minut modliłem się przy figurze, podziwiając również nielicznych w ów dzień pielgrzymów, którzy docierali pod figurę w stanie opłakanym, a potem klęczeli w błocie pośród kamieni. Chyba jak wszystkim w tym miejscu przechodziły mi przez głowę myśli: jeśli, jeszcze raz podkreślę, jeśli te objawienia są autentyczne, to nie mogła sobie Matka Boża wybrać innego miejsca, niż ta górka w kraju muzułmańskim, podczas gdy zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej miała katolicką Chorwację? Pytania narastały jeszcze bardziej, kiedy z górki schodziłem, a właściwie zjeżdżałem, ledwie ratując się przed połamaniem czy skręceniem kończyn dolnych. Wizyta w sanktuarium akurat przygotowywanym do ślubu, widok bardzo licznych, choć opustoszałych wówczas konfesjonałów i ołtarza polowego gotowego na wielkie rzesze wiernych i to było właściwie wszystko. Nie. Nie przeżyłem tam niczego szczególnego, może również z tego powodu, że jak powiedziałem, był środek dnia w środku tygodnia, niewielu pielgrzymów i nie uczestniczyłem w żadnej celebracji. A mimo to, za każdym razem, kiedy już w domu sięgałem po te zabłocone buty, aby wreszcie je wyczyścić zanim całkowicie stęchną w reklamówce, patrzyłem na to brązowe, niemal czerwone błoto i... zamyślałem się. Albo brałem w rękę przywieziony stamtąd różaniec (z każdego miejsca przywożę zawsze przynajmniej kilkanaście, nie ma lepszych prezentów) i modliłem się. Albo siadałem do komputera, aby sprawdzić, czy jest jakieś nowe stanowisko, czy w ogóle jakieś informacje, odnośnie stosunków między franciszkanami prowadzącymi sanktuarium a Kościołem diecezjalnym i powszechnym. No a błoto nie rozstawało się z moimi butami.
Ciągle rozeznajemy
Film, który skłonił mnie do napisania tego artykułu kończy się planszą z napisem, że Watykan w dalszym ciągu bada autentyczność objawień w Medjugorie. Ja chciałbym zacząć od tej kwestii. Kongregacja Nauki Wiary przy Stolicy Apostolskiej wydała w roku 1978 dokument Normy postępowania w rozeznawaniu domniemanych objawień i przesłań, który ma pomóc, zwłaszcza księżom biskupom, w rozpatrywaniu spornych kwestii. Warto pamiętać, że to właśnie ten dokument poucza, iż osobą powołaną do stwierdzenia prawdziwości bądź fałszu objawień jest biskup miejsca. 24 marca 1984 roku biskup Pavao Zanić, ówczesny ordynariusz diecezji Mostar, na terenie której znajduje się Medjugorie, wraz z powołaną wcześniej komisją do zbadania sprawy wydał stanowisko stwierdzające, że „nie chodzi o objawienia Matki Bożej”. Ponieważ wyżej wymieniony dokument watykański wskazuje, że w przypadku wątpliwości ordynariusz miejsca może zwrócić się o pomoc do Episkopatu danego kraju, biskup Zanić poprosił o pomoc ówczesną Konferencję Episkopatu Jugosławii, która powołała specjalną komisję. Po zakończeniu jej prac 10 kwietnia 1991 roku zostało wydane stanowisko: „Na podstawie przeprowadzonych dotąd badań nie można stwierdzić, że chodzi o objawienia nadprzyrodzone. Jednak obecność licznych wiernych, którzy z różnych miejsc przybywają do Medjugorie, pod wpływem wiary czy innych racji, wymaga uwagi i troski duszpasterskiej w pierwszym miejscu od biskupa diecezjalnego, ale też wraz z nim, innych biskupów, tak aby w Medjugorie i w związku z Medjugorie było krzewione zdrowe nabożeństwo do NMP, według nauki Kościoła. Biskupi podadzą też w tym celu odpowiednie wytyczne szczegółowe natury liturgiczno-pasterskiej. Jednocześnie przez swoje Komisje będą dalej badać, w ich całości, fakty z Medjugorie”.
Brak nadprzyrodzoności?
Czy coś się zmieniło od tego czasu? Owszem, ale nie na korzyść ewentualnej autentyczności. Ostatnie stanowisko biskupa Kościoła lokalnego, pochodzi z 2 października 1997 roku. Po przypomnieniu wcześniejszego orzeczenia Komisji Diecezjalnej Deklaracji Konferencji Episkopatu i wypowiedzi Kongregacji Nauki Wiary napisał on: „Na podstawie poważnych studiów, dotyczących tej sprawy, prowadzonych przez 30 naszych uczonych (3 komisje), w oparciu o moje pięcioletnie doświadczenie biskupie w diecezji, biorąc pod uwagę gorszące nieposłuszeństwo związane z tą sprawą, kłamstwa pojawiające się od czasu do czasu w ustach „Madonny”, niezwykłe powtórzenia „orędzi” od ponad 16 lat, dziwny sposób, w jaki „kierownicy duchowi” tak zwanych „widzących” prowadzą ich przez świat, czyniąc im propagandę, oraz praktykę, że „Madonna” zjawia się na fiat (niech przybędzie!) „widzących” - moje przekonanie i stanowisko nie jest tylko: Non constat de supernaturalitate (nie stwierdza się nadprzyrodzoności), lecz: Constat de non supernaturalitate (stwierdza się brak nadprzyrodzoności) zjawień i objawień w Medjugorie”.
I to wszystko, jeśli chodzi o wypowiedzi oficjalne. W roku 2010 Kongregacja Nauki Wiary powołała specjalną komisję, której przewodniczy kardynał Camillo Ruini, do wyjaśnienia ostatecznego sprawy Medjugorie. Komisja nie przedstawiła jeszcze swojego stanowiska i trudno się spodziewać, by je przedstawiła, podczas gdy widzący ciągle jeszcze utrzymują, że są w kontakcie z Madonną. W związku z tym obowiązują dotychczasowe orzeczenia kościelne. Dodajmy jeszcze, że papież Franciszek w homilii wygłoszonej 14 września 2013 roku powiedział: „Maryja jest matką i kocha nas wszystkich, nie jest jednak naczelnikiem poczty rozsyłającym codzienne wiadomości” i wielu dostrzegło w tych słowach niezbyt ukrywaną aluzję do objawień w Medjugorie.
Czy więc wszelkie ewentualne nawrócenia i ożywienia wiary, do jakich dochodzi w związku z Medjugorie są nieautentyczne? Wręcz przeciwnie. I tutaj wreszcie wracamy do filmu.
Jeszcze nie Spielberg...
Właśnie świadectwa nawróconych są najmocniejszą stroną filmu „Mary’s Land. Kraj Maryi”. Zanim do nich przejdę chciałbym jeszcze odwołać się do referatu wygłoszonego podczas Międzynarodowego Kongresu Józefologicznego w Meksyku przez ks. Ignazio Solera, Hiszpana pracującego w polskiej prałaturze z Opus Dei w Warszawie. Opisywałem ten referat w artykule zatytułowanym: „Cień Ojca w reżyserii Spielberga?” Pisałem wówczas, że zdaniem Solera „potrzebny jest dobry film, dzisiaj powiedzielibyśmy, kino familijne o św. Józefie, w którym będzie przedstawiony świat semicki i chrześcijański, ich wzajemne zależności i relacje.” Soler marzy o filmie na miarę „Pasji” Mela Gibsona, to znaczy dziele zrobionym z rozmachem i przez najlepszych, gdzie św. Józef byłby przedstawiony jako osoba radosna i zrealizowana w swoim człowieczeństwie poprzez obecność Jezusa i Maryi. „Nie chcę zrobić dramatu, ale radosne kino familijne, bo takie były lata Józefa, Jezusa i Maryi w Nazarecie” - stwierdził Soler. Jego marzeniem jest zainteresowanie scenariuszem samego Stevena Spieleberga, który nie tylko dał się poznać jako świetny reżyser i producent, ale w swoich filmach, podobnie jak Clint Eastwood, choć w zupełnie inny sposób, wydaje się szukać tego co transcendentne, czyli tego co wykracza poza sprawy czysto ludzkie i naturalne”. Proszę mi wybaczyć ten nieco przydługi auto-cytat, ale kiedy siedziałem w kinie i oglądałem „Mary’s Land” zrobiony w konwencji pastiszu kina szpiegowskiego spod znaku Jamesa Bonda, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w jakiejś małej mierze, bo nie o św. Józefie, ale o jego Małżonce, i nie ze Stevenem Spielbergiem za kamerą, ale z jego rodakiem Juanem Manuelem Cotelo marzenie Solera się spełniło. A ponieważ film został zrobiony w Hiszpanii, zacząłem się również zastanawiać, czy gdzieś tam za sznurki nie pociągali członkowie Opus Dei, ale nie znalazłem żadnego potwierdzenia.
Świadectwa pełne mocy
Czy ta próba jest udana? Jestem zdecydowanie na tak. Reżyser nie chciał zrobić nudnego filmu, więc osobiście zabawił się w szpiega, który świadomy swojego „letniego” i wypranego z praktyki i duchowości życia religijnego „zakrada się” w życie tych, którzy przeżyli głębokie nawrócenie, a których łączy szczególna cześć do Matki Bożej i, w większości przypadków, wizyta w Medjugorie. On sam ma nadzieję, że „tak jak pozbył się dziecięcej wiary w bajki, krasnoludki czy inne niewidzialne stworzenia, być może nadszedł czas zniszczenia fikcji wiary w Boga”. I tutaj wreszcie kilka słów o autentycznie nawróconych osobach, które odwiedza nazywający sam siebie „Adwokatem Diabła” agent. Pierwszym jest nowojorski biznesmen John Rick Miller, przed dwudziestu pięciu laty doradca amerykańskiej administracji, któremu wspomnienie wówczas o Kościele katolickim „podnosiło ciśnienie”, a dzisiaj stoi na czele „Ogólnoświatowej Misji Miłości Bożej”, która dotarła do 350 miast w 21 krajach gromadząc wokół siebie miliony. Kolejną osobą, którą z nieukrywaną przyjemnością odwiedza Adwokat Diabła, jest prześliczna modelka z Bogoty Amanda Rosa Perez. Po kilku aborcjach Amanda Rosa próbowała odnaleźć szczęście, nie wymagające zobowiązań, poprzez jogę, feng-szui, tarota nie podejrzewając, że Szatan zawsze chciał czegoś w zamian. Aż weszła do kościoła i przeczytała zdanie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. I uwierzyła. Dzisiaj ma w swoim domu naturalnej wielkości kopię obrazu Matki Bożej z Guadalupe, przed którą codziennie stawia świeże kwiaty w wazonie. Nie będę zdradzał dalszych szczegółów, ale jest jeszcze dobry kapłan (nie wszyscy są źli), nawrócona prostytutka, chora tancerka z Las Vegas, czy dr John Buchalski z Waszyngtonu, niegdyś zaciekły aborcjonista. Wszystkie te świadectwa mają niezwykłą moc. Do tego stopnia, że wręcz blado wypadają w tym filmie jedynie słowa... „widzących” z Medjugorie.
Do jakich dochodzę wniosków po obejrzeniu filmu? Otóż Pan Bóg, jeśli chce dotknąć czyjegoś serca - zrobi to. Gdziekolwiek będzie chciał i kiedykolwiek będzie chciał. Nie wiem, jak się zakończy sprawa Medjugorie, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że ludzie się nawracają, jeśli szczerze szukają miłosiernego Boga. Myślę, że o tym jest ten film. Przed kilkoma miesiącami napisałem artykuł zatytułowany „Kraj Maryi” o jednym ze stanów w USA. Dzisiejszy tekst jest w pewnym sensie repliką: „kraj Maryi” nie jest w Marylandzie w USA, ani nawet w Medjugorie, ale wszędzie tam, gdzie Maryja prowadzi do swojego Syna.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!