TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 19:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Koniec, który ma być początkiem

Koniec, który ma być początkiem

Ze względu na termin przesyłania materiałów musiałam Czytelników zostawić jeszcze przed wejściem 374. Pieszej Pielgrzymki Kaliskiej na Jasną Górę, konkretniej w Kłobucku. A to właśnie tam pielgrzymka kaliska łączy się z Diecezjalną Pieszą Pielgrzymką na Jasną Górę, w tym roku jubileuszową, bo 20. i właśnie tam, dla wszystkich 23 grup ks. bp Stanisław Napierała sprawował Mszę św. Pasterz naszej diecezji był z pielgrzymami na ostatnim etapie od Józefa do Maryi, na Jasnej Górze, by kilka dni później witać wędrowców w Kaliszu, na ostatnim etapie od Maryi do Józefa. Ale po kolei...

 

Do licznych barw pielgrzymki kaliskiej dołączyły barwy promienistych: biało-niebieska (Odolanów), różowa albo różana (Błaszki), brązowa i zielona (Ostrów Wielkopolski), czerwona (Koźmin Wielkopolski), żółto-zielona (Syców), biało-zielona (Jarocin, Pleszew), i oliwkowa (Opatówek) i inne, a to jeszcze nie wszystko. Nie można zapomnieć o grupie rowerowej oraz złotej (pielgrzymowanie duchowe), która wspierała dodatkową modlitwą. Kiedy wszystkie grupy wchodziły na ostatni odcinek alei prowadzącej na jasnogórskie wzgórze zrobiło się bardzo kolorowo i głośno. Jedni skakali śpiewając na całe gardło pieśni uwielbienia, inni płakali nie mogąc uwierzyć, że dali radę dojść pieszo do Jasnogórskiej Pani, jeszcze inni rzucali się sobie w ramiona (tak zrobiła nasza grupa) z wdzięcznością i radością za wspólne pielgrzymowanie, inni robili sobie wspólne zdjęcia grupowe na tle wieży klasztoru, albo... pałaszowali kanapki przygotowane im na ostatnim postoju i pisali sms-y do najbliższych, którzy musieli zostać w domu. Każdy przeżywał tę chwilę na swój sposób, a chwilę potem można już było spokojnie paść krzyżem pod wałami przed Matką Bożą Częstochowską, ale przede wszystkim przed Bogiem.

Cieszmy się z małych rzeczy

Pielgrzymka to taki twór, który uczy radości z drobiazgów. Przygotowanej przez siostrę czy brata kanapki lub kawy, możliwości wzięcia prysznica zamiast konieczności mycia kończyn w umywalce, kilku minut serdecznej rozmowy, plasterka przyklejonego na bolące miejsce, łyczka wody czy jabłka podanych podczas marszu. Podobnie jest podczas wejścia na Jasną Górę, ci, którzy szli pierwszy raz spodziewali się może długiego, osobistego kontaktu z Maryją, możliwości poleżenia pod wałami aż nogi przestaną boleć itp., a tu okazuje się, że po jednej minucie trzeba szybko wstać i ustawić się w kolejce do kaplicy Cudownego Obrazu. Przed Maryją też można przyklęknąć zaledwie na mniej niż jedno ,,Zdrowaś Maryjo...” i proszą grzecznie, ale nieustępliwie o przechodzenie dalej, by zrobić miejsce następnej grupie. W tym roku chyba tylko dobry Bóg i Matka Boża sprawili, że mi to nie przeszkadzało, że jedno spojrzenie w Jej oczy wystarczyło, że nie narzekałam na tłum i przeciskanie się wszędzie między ludźmi, a wierzcie mi, mam alergię na tłumy. 

Dlatego też myślałam, że te dwa dni na Jasnej Górze (od 13 do 15 sierpnia), kiedy jest tam najwięcej pielgrzymów, będą dla mnie istną udręką, spodziewałam się, że w tym tłumie nie da się po prostu wyciszyć, skupić i powiedzieć Pani Jasnogórskiej o swoich troskach, radościach, nadziejach i podziękowaniach. Pomyliłam się. W sobotę byliśmy na przedpołudniowej Mszy św. dla pielgrzymów z naszej diecezji, a także pielgrzymki płockiej, siedleckiej i łomżyńskiej, które tak jak my 13 sierpnia doszły pieszo na Jasną Górę.

 

Maryja nie jest czarodziejką

Potem poszliśmy do seminarium, gdzie nocowała nasza grupa, na obiad przygotowany przez Włochów. Ja jednak usiadłam do stołu dopiero, jak odebrałam Kasię i Marcina z dworca pkp. Tych dwoje tak bardzo chciało być z nami podczas uroczystości na Jasnej Górze, że opuścili nas zaledwie na kilkanaście godzin. - Byliśmy na weselu pod Poznaniem. Tańczyliśmy do białego rana, a o piątej wsiedliśmy w pociąg do Częstochowy, no i jesteśmy - opowiadali. Mógłby ktoś pomyśleć, że po obiedzie pójdą odespać ostatnią dobę, ale zamiast tego poszli na wieczorną Mszę św. dla pielgrzymki warszawskiej, mało tego, bardzo uważnie w niej uczestniczyli. - Nasz nuncjusz apostolski w Polsce, Ks. Arcybiskup Celestino Migliore miał piękną homilię. Mówił między innymi o tym, że Matka Boża nie jest czarodziejką, która za pomocą magicznej różdżki rozwiąże wszystkie nasze problemy. Ona jest Tą, która wskazuje nam kierunek, żebyśmy mogli swoim życiem dobrze pokierować i żebyśmy korzystając z Bożych wskazówek sami rozwiązywali nasze problemy - opowiadała nam Kasia. To chyba jest całe sedno tego pielgrzymowania. Bo jeśli ktoś idzie, bo spodziewa się natychmiast zdania matury bez nauki, uzdrowienia z choroby fizycznej bez wizyty u lekarza czy bez zabiegu, uzdrowienia duchowego bez pomocy duchowego przewodnika czy uzdrowienia psychicznego, z problemów rodzinnych, z nałogu bez długich i trudnych miesięcy pracy ze specjalistą ten się rozczaruje. Cuda się zdarzają, owszem, ale to Bóg decyduje komu i kiedy, a pielgrzymując lepiej prosić o wypełnienie się woli Bożej w życiu, o siłę do pracy nad sobą i światło Ducha Świętego przy rozwiązywaniu życiowych problemów i dylematów niż o cud.  

W tym czasie wielu z nas spotkało się z całą pielgrzymką kaliską w kaplicy św. Józefa, gdzie pielgrzymi składali swoje świadectwa (między innymi brat, który zaczął pielgrzymować za czasów wozów drabiniastych, kiedy wędrowanie do Jasnogórskiej Pani było zabronione, a teraz doszedł na Jasną Górę już 30-ty raz), można było pośpiewać pielgrzymkowe ,,przeboje”, kierownik pielgrzymki ks. Robert Lewandowski zaprosił do wspomnień także ks. prałata Jacka Plotę, kustosza sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, a potem przeprowadził krótki wywiad z grupą naszych Włochów. 

 

Będę tańczył przed Twym tronem

Sobotni, późny wieczór to Droga krzyżowa pod wałami, a potem koncert najpiękniejszych pieśni uwielbienia. Tutaj kolejne moje zdziwienie, że nie przeszkadzał mi tłum. Wieczorne czuwanie, kiedy klasztor w mroku jaśnieje blaskiem świateł to taki czas, kiedy człowiek cały staje się dziękczynieniem, zdaje sobie sprawę, że choćby nie miał życia usłanego różami zawsze ma za co dziękować. To taki czas, kiedy myśli się o kochanych osobach, tych, którzy byli, ale już pojechali, choć ciągle czuć ich obecność, tych, którzy musieli zostać w domu, tych, którzy siedzą obok, ramię przy ramieniu, a kocha się ich od lat, i tych, którzy siedzą obok, a pokochało się ich zaledwie kilka dni temu, właśnie w drodze. Po czasie na refleksje jest czas na radosne tańce, zespół pokazywał choreografię, z której można było skorzystać lub wymyślić własną. Tańczyliśmy z Włochami przed tronem Pani Jasnogóskiej i byliśmy rozczarowani, że wszystko skończyło się tak szybko. Przed północą dotarliśmy na miejsce noclegu. 

 

Z domu Matki do domu Opiekuna

15 sierpnia kaliscy pielgrzymi mogli wybrać, czy chcą uczestniczyć w Mszy św. odpustowej czy w wieczornej przed obrazem Matki Bożej specjalnie dla kaliskiej pielgrzymki, ale większość wybrała jedną i drugą możliwość. We wtorek po Mszy św. o 6. rano wędrowcy od Maryi wyruszyli do Józefa. Znowu nie zabrakło im mobilizacji, szli przecież od Jasnogórskiej Pani do jej małżonka i opiekuna Jezusa - Józefa. Ta droga była trudniejsza, bo zamiast w ciągu pięciu dni pielgrzymi musieli pokonać trasę w cztery dni, dlatego czasami trzeba było wstać przed czwartą rano, żeby przed piątą wyruszyć. Tuż przed metą wszyscy zdążyli jeszcze solidnie zmoknąć, niektórzy tak bardzo, że musieli skorzystać z pomocy innej grupy. - Jesteśmy z różowo-niebieskiej, od św. Józefa, ale mamy błękitne koszulki, bo tak bardzo zmokliśmy, że grupa z Majkowa poratowała nas suchymi koszulkami - mówią Natalia i Przemek. Kiedy ks. bp Stanisław Napierała witał pierwszą grupę przy kościele św. Gotarda (w tym roku była to grupa Caritas) ciemne chmury pokrywały niebo, grzmiało, a deszcz padał wielkimi kroplami. Nie przeszkadzało to mieszkańcom Kalisza, którzy czekali na wędrowców i witali ich z kwiatami, co jakiś czas słychać było radosne okrzyki bliskich, którzy wypatrzyli tych kochanych spośród rodziny i przyjaciół, którzy nieśli ich troski od Józefa do Maryi i od Maryi do Józefa. Stąd Pasterz naszej diecezji prowadził całą kaliską pielgrzymkę aż do sanktuarium św. Józefa. Tam najpierw wszyscy dziękowali kaliskiemu Patronowi, a potem Ksiądz Biskup dziękował pielgrzymom za to, że ,,pokonali siebie i swoją słabość”. 

 

Odnalezione dobro na początek

Kiedyś jeden z ojców duchownych kaliskiej pielgrzymki powiedział nam, że pielgrzymowanie to wędrówka do Maryi i w głąb siebie. To bardzo dobra definicja, ale nie zapomnę, co powiedziała mi pewna młoda dziewczyna
- Chodzę na pielgrzymki od wielu już lat. Dlaczego? Bo na co dzień tak trudno znaleźć dobro, prawdziwe, czyste dobro w ludziach. Chodziłam w różnych grupach, z różnymi pielgrzymkami, ale nie znalazłam tego dobra zbyt wiele. Dopiero w waszej grupie poczułam to dobro całym sercem, poczułam się kochana przez Boga i ludzi, może to dziwnie zabrzmi, ale tak jest, tutaj czułam się potrzebna, tutaj znalazłam dobro w ludziach - przyznała Agnieszka. Można wtedy znaleźć w sobie siłę, o którą człowiek nawet nie podejrzewał siebie i to, co mówi wielu, że pielgrzymka to ,,naładowanie akumulatorów”, okazuje się prawdą. Największą sztuką jednak jest to wszystko wprowadzić w codzienne życie. Niedobre jest czekanie cały rok na następną pielgrzymkę, trzeba nam codzienność zamienić na takie właśnie wędrowanie jak na Jasną Górę, gdzie wszystkiego jest więcej: więcej cierpliwości, więcej miłości, więcej dobra, więcej szczerości, więcej modlitwy i więcej tańca, słowem - więcej Boga.


- Luca, I’ll be miss you (powiedziałam jednemu z Włochów na pożegnanie moim łamanym angielskim, że będę tęsknić).

- But, Anika, remember, this is the begining not the end (odpowiedział mi niewiele lepszym angielskim Włoch prosząc, bym pamiętała, że to początek, a nie koniec).

I o to chodzi.

Tekst i foto Anika Djoniziak

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!