TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Sierpnia 2025, 00:50
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kolejne przeszkody

Kolejne przeszkody

Samarytańscy przeciwnicy odbudowy Jerozolimy czuli się coraz bardziej bezradni. Wszystkie dotychczasowe środki, jakie do tej pory podjęli zawiodły. Coraz mniej było nowych możliwości sabotowania podjętej pracy, a ta systematycznie zmierzała ku ukończeniu. Mury Jerozolimy nabierały nowych i okazałych kształtów. 

Wobec swej bezradności doszli do wniosku, że jedynym sposobem odniesienia zwycięstwa będzie zgładzenie Nehemiasza. Decyzja zabójstwa nie budziła w nich wątpliwości. Problemem było jej wykonanie. By tego dokonać musieli zwabić go w pułapkę. Dlatego postanowili zaprosić go na spotkanie. Gdy opuści Jerozolimę i znajdzie się w ich rękach wtedy nic i nikt nie stanie im na przeszkodzie zrealizowania podjętego zamiaru: pozbawienia go życia. Z chwilą jego śmierci zabraknie człowieka kierującego pracami, budzącego ducha Izraelitów. Tym samym upadnie rozpoczęte dzieło i rozpierzchną się jego wykonawcy, a w konsekwencji samarytańscy przywódcy znów będą panować zarówno nad Jerozolimą, jak i nad pozostałymi terytoriami Judei.

Nie przyjął zaproszenia

Pewni sukcesu natychmiast wyprawili posłańca. Nehemiasz przyjął go i wysłuchał tego, co ma do powiedzenia. Nie dał jednak wiary w szczerość zaproszenia. Przejrzał podstęp. Zdał sobie sprawę również z niebezpieczeństwa, jakie mu groziło. Dlatego wymówił się od spotkania. Powiedział, że jest zajęty pilną pracą. Nie może jej opuścić. Gdyby to zrobił, tempo robót uległoby niepotrzebnemu przestojowi. Tak postępować nie można. Dobro sprawy jest bowiem ważniejsze niż proponowane spotkanie. Wypowiadając te słowa mówił nie tylko o bieżącej pracy. Miał na myśli całe dzieło odbudowy. Znał swoją misję. Wiedział, że jeśli go zabraknie może ona zostać szybko zniweczona. A taki był ukryty cel zapraszających go na spotkanie. Dlatego odmówił przyjęcia zaproszenia. 

W słuszności podjętej decyzji utwierdziły go kolejne poselstwa. Ich natarczywość wydała się mocno podejrzana. Zapraszającym dziwnie zależało na tym, by opuścił Jerozolimę i przybył do nich. Przecież jeśli mieli rzeczywiście ważną sprawę to mogli przekazać ją bezpośrednio przez posłańców. Tymczasem im wyraźnie zależało na czymś innym. Dlatego za każdym przybyciem posłańca dawał tę samą negatywną odpowiedź. Jest zajęty. Nie może przyjść, gdyż to opóźniłoby wykonywaną pracę. Tak dał też wyraźny znak swej determinacji. Nie zawróci z podjętej drogi. Nie zrezygnuje z Bożej sprawy.

List z oskarżeniem

O tym, że miał rację przekonało go piąte poselstwo. Tym razem niedoszli rozmówcy zmienili swoje zamiary. Widząc, że nie uda im się pozbawić życia Nehemiasza zmienili taktykę. Wystosowali otwarty list zawierający oskarżenie. Od początku do końca stanowiło ono kłamstwo. Ale to nie miało dla piszących żadnego znaczenia. Zresztą nie po raz pierwszy. Liczyło się jedno. Odnieść sukces: za wszelką cenę pozbawić Nehemiasza przywództwa nad ludem i zdeprecjonować rozpoczęte w Jerozolimie dzieło odbudowy. W przeciwnym razie to miasto wzrośnie w siłę i stanie się dla Samarii poważnym i niebezpiecznym konkurentem.

Napisany tekst skonstruowano podstępnie. Nie powoływano się na fakty. Odwołano się do pogłoski i wymyślonej opinii: „podobno poganie mówią”. Rzecz rozpoczynała się zupełnie tak jak słowa diabelskiej pokusy z rajskiego ogrodu. Przypominała szatański podstęp mający na celu zniweczenie ludzkiego szczęścia. Zaraz potem padły konkrety kłamliwych zarzutów. Twierdzono, iż Nehemiasz wezwał do odbudowy murów, bo chce ogłosić się królem Judei, zaś lud Izraela zamierza zbuntować przeciw Persom. Twierdzono również, iż przygotował nawet fałszywych proroków, którzy mają zwieść lud i doprowadzić do intronizacji Nehemiasza. Owe zwodnicze słowa miały uderzyć jak obosieczny miecz. Chciano wzbudzić wątpliwości i niepokój pośród ludu Izraela. Zasiać ziarno nieufności i strachu. Zasugerować, iż Nehemiasz kieruje się jedynie swymi wygórowanymi ambicjami. To wciągnie Judejczyków w niebezpieczny konflikt, który może zakończyć się atakiem Persów i kolejną niewolą. 

Jednocześnie piszący mieli nadzieję, że echo owego otwartego listu dotrze także na dwór perskiego króla i tam wywoła również obawy i niepokoje, a ich efektem będzie wezwanie Nehemiasza do złożenia wyjaśnień i wstrzymanie prac. A może ponadto chciano zasugerować Nehemiaszowi, by sięgnął po koronę. Próbowano wystawić go na pokuszenie i sprowokować do buntu. Jednak i to spaliło na panewce. Nehemiasz dał jasną odpowiedź. Te słowa są kłamstwem i potwarzą. Również nikt z ludu nie uwierzył temu, co odczytywano. Po raz kolejny przejrzano zamiary wroga. Podstęp znów okazał się nieskuteczny. Nie wywołał on też żadnego echa na perskim dworze. Zarzuty spotkały się z prostą i jednoznaczną odpowiedzią: są wymysłem pozbawionym jakiegokolwiek związku z rzeczywistością.

Jeszcze jeden podstęp

Gdy to nie odniosło skutku samarytańscy urzędnicy postanowili odwołać się do innych środków. Zdecydowano się uciec do pomocy Izraelitów, którzy byli im przychylni i gotowi wypełniać ich polecenia. Może to działanie doprowadzi do osłabienia i zniszczenia pozycji Nehemiasza.

Do tego zadania zdecydowano się skierować mieszkańca Jerozolimy imieniem Szemajasz. On zaprosił na spotkanie Nehemiasza. Następnie zaczął mówić o grożącym mu niebezpieczeństwie i zaproponował, by wobec tego udali się do Świątyni i zamknęli się w jej wnętrzu. Nehemiasz i tym razem przejrzał jego podstęp. Wobec propozycji zadał mu dwa pytania. Po pierwsze dlaczego miałby kryć się tak, jak gdyby uczynił coś niegodziwego? Po drugie, czy bezpodstawnie wchodząc do Świątyni nie narażałby swego życia na śmierć? Mówił tak zdając sobie sprawę z tego, iż Szemajasz jest człowiekiem przekupionym i kłamie, a jedyne co chce osiągnąć, to doprowadzić Nehemiasza do zguby. Do tego jeszcze namawiał go do popełnienia grzechu. Przecież Nehemiasz nie miał prawa wchodzić do gmachu Świątyni. Nie był ani kapłanem, ani człowiekiem niesprawiedliwie oskarżonym, któremu groziła śmierć i musiałby szukać w murach świątyni azylu. 

Szemajasz poprzez swą propozycję chciał zastraszyć Nehemiasza i dążył do zniesławienia go. Wspierali go w tym także ci, którzy podawali się za proroków. Była wśród nich kobieta imieniem Noadia. Jednak i oni nie odnieśli żadnego sukcesu. Tak mimo różnych przeszkód i ludzkiej przewrotności dzieło odbudowy zostało ukończone. Co więcej pokonanie licznych przeszkód, jakie niechętni mu ludzie piętrzyli na jego drodze, stało się dla okolicznych narodów znakiem, że dokonuje się ono nie ludzką mocą, ale jest dziełem naznaczonym błogosławieństwem Boga i Jego opieką.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!